Kolejny rozdział, ale na początek trochę wyjaśnień. Wiem, że rozdziału nie było od trzechtygodnii, ale miałam naprawdę dużo spraw na głowie-spokojnie, od dnia dzisiejszego rozdziały będą już regularnie czyli co tydzień/ dwa w sobotę.
Zapraszam i dziękuje za wszystkie komenatrze <3 To tak motywuje ^.^
Do sypialni Elsy wkradły się pierwsze promienie słońca. Niebieskie zasłony odbijały światło, nadając błękitną poświatę na pomieszczenie. Królowa odwróciła się w drugą stronę, nie mając zamiaru jeszcze wstawać. Poprawiła poduszkę i oparła się o ramię Jacka. Otworzyła oczy i popatrzyła na strażnika. Wyglądał tak bezbronnie i niewinnie. Na jego twarzy nie widać było trosk o przepowiednie, ani Ciemność. Elsa uśmiechnęła się na wspomnienie minionego wieczoru. Po tym jak wrócili, Elsa poprosiła Jacka by został. Całowali się, a potem zasnęli.Dziewczyna się zarumieniła. Delikatnie pocałowała strażnika w policzek.
- Dzień dobry- szepnęła. Jack leniwie otworzył oczy.
- Hej Elso- odparł. Nachylił się i pocałował królową w usta. Po chwili znowu się całowali.
- Elso, Els.....- usłyszeli krzyki. Elsa natychmiast odskoczyła od Jacka. W drzwiach stała Anna gapiąc się z otwartymi ustami na strażnika i siostrę. Jej wzrok przykuła rzucona na podłogę niebieska bluza Jacka, którą zdjął bo było mu za gorąco.
- Anno!... Co Ty tu? To nie tak..- zaczęła Elsa ale Anna zakryła sobie oczy.
- Nie ważne! Już wychodzę! Przyjdę później... Pa!- zawołała i wybiegła, o mało nie wpadając w drzwi.
- O mój Boże..- wyszeptała Elsa i opadła na podszuki. Jack wyglądał za to na bardzo zadowolonego sytuacją.
- Wstydzisz się mnie?- zapytał.
- Nie! Tylko jest mi trochę głupio..My tylko się całowaliśmy, a potem po prostu zasnęliśmy. A Anna pewnie uważa, że...O rany! - jęknęła i opadła na poduszki.
- Chcesz żebym jej wszystko wyjaśnił? - zapytał. Elsa zerwała się jak poparzona.
- Nie! Nie chcę! Lepiej już wstańmy, bo jeszcze przyjdzie Twoja siostra i coś pomyśli. - odparła i wstała. Spojrzała w dół. Wciąż miała na sobie wczorajszą suknię.
- Muszę się przebrać. No już Jack! Wstajemy- powiedziała i ruszyła w stronę garderoby. Jack zasłonił głowę kołdrą.
- Jeszcze pięc minut..- odpowiedział. Elsa machnęła ręką i kołdra zmieniła się w kawałek lodu w pół sekundy.
- Ej! - krzyknął Jack, a królowa uśmiechnęła się pod nosem.
***
Elsa szła korytarzem, szukając Anny. Nie chciała by siostra sobie coś o niej pomyślała. Nagle zauważyła rudowłosą rozmawiającą z Terrą.
- Anno! Mogę Cię prosić na sekudnkę? - zapytała. Anna pożegnała sie z Terrą i podeszła do siostry.
- Tak Elso? - odparła. Królowa poczuła jak się rumieni.
- Posłuchaj Anno.. To co widziałaś.. To nie tak jak myślisz bo..- zaczęła.
- Elso! Nic się nie stało! Ja tylko byłam bardzo zaskoczona, bo zawsze byłaś przeciwko mężczyzną. W sensie, nie pozwalałaś sie żadnemu tknąć ani spróbować nawiązać relacji - odpowiedziałą rudowłosa. Elsa poczuła ,że czerwieni się jeszcze bardziej.
- Więc, wszystko gra? Wyjaśnione?- zapytała jasnowłosa.
- Jasne...- odparła Anna. Nagle przestała się uśmiechać. Zmarszczyła brwi i zachwiała się.
- Anno! W porządku? - zapytała Elsa podtrzymując siostrę.
- Tak..Tylko zrobiło mi się słabo. - powiedziała.
- Chodź. Musisz się położyć- odparła Elsa.
- Nie wszystko gra!- odpowiedziała Anna, ale po chwili niemal upadła na ziemię.
- No już chodź. Zajmę się Tobą - powiedziała siostra tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Kiedy już położyły Annę do łóżka Elsa przyniosła siotrze kubek herbaty i jej ulubione ciasteczka.
- Dziękuje Elso - odparła rudowłosa. Oparła głowę na poduszce i zasnęła.
- Śpij dobrze- szepnęła Elsa i poprawiła kołdre siostry.
***
Emma stała w porcie. Chłodna nadmorska bryza owiewała jej brązowe włosy. Wpatrywała się w spokojną wodę,poruszaną co jakiś czas przez delikatny powiew wiatru. Przypomniała jej się obietnica James'a, o zabraniu jej na pływanie łódką. Dziewczyna zacisnęła dłonie, wbijając paznokcie w skórę. Czy po jej zniknięciu jej ukochany ożenił się z inną? Czy ją pamiętał? Emma spojrzała w zimną toń. Gdyby Jack jej nie uratował.. Czy naprawdę miała zamiar się zabić? Pokręciła głową. Po jej policzkach spływały łzy. Nagle zerwał się silny wiatr. Dziewczynie zrobiło się zimno. Objęła się ramionami i zwiesiła głowę. Po chwili ją podniosła i na jej twarzy pojawił się wyraz determinacji. Szybkim ruchem starła ślady łez i z dumnie podniesioną głową ruszyła w kierunku zamku.
Jeśli podoła zadaniu, znów zobaczy James'a.
***
Zając pędził przez las. Co jakiś czas migały mu czarne macki mgły. Zaklął pod nosem i przyspieszył. Po chwili poczuł ogromny ból w tylnej łapie. Odwrócił głowę i ujrzał sztylet wbity nad kostką. Z rany powoli sączyła się szkarłatna krew. Strażnik zacisnął zęby i pognał dalej. Nie da się tej wiedźmie. Nagle się zatrzymał. Przed nim rozlegał się wysoki na parę metrów kamienny blok. Zając wiedział, że niedałby rady go przeskoczyć, nawet ze zdrową łapłą. Ciężko dysząc oparł się o zimny mur. Wyszarpnął sztylet, warcząc z bólu. Brak drogi ucieczki. Próbował wydrążyć tunel, ale podłoże było zbyt twarde. Zza drzew wyłoniła się postać otulona czarną mgłą jak szalem. Wyciągnęła bladą rękę w stronę Strażnika. Ten zamachnął się i z całej siły rzucił w Ciemność sztyletem. Macka mgły bez trudu go złapała, centymetry od serca demonicznej postaci.
- Ona też walczyła. Ale teraz jej energia życiowa jest we mnie. Dołączysz? - spytała, po czym parsknęła ironicznym śmiechem. Zając spojrzał jej hardo w oczy.
- Nie wygrasz. - odparł. Kobieta się zachmurzyła, jednak po chwili na jej twarzy wykwitł uśmiech, rozciągający się od ucha do ucha, ukazujący rzędy równych , ostrych kłów. Zaledwie sekundę zajęło jej doskoczenia do strażnika. Macki mgły oplotły go. Nie mógł się ruszyć. Ciemnośc zbliżyła twarz do Zająca.
- Dobro wygrywa? Akurat. Dobro to tylko iluzja mój kochany. Cieńka warstwa czegoś podobno dobrego. A co pod nią? Kłębowisko kłamst i oszustw oraz śmierci. Ja miałabym sobie nie poradzić z czymś takim? Pokonałam Strażniczkę światła. Jak myślisz? Co się z nią stało pod ziemią? Wchłonęłam pozostałą po niej energie. W głębi duszy wiesz, że jesteście na przegranej pozycji. Ale dam i wybór. Przyłącz się do mnie- powiedziała szeptem. Zając splunął jej w twarz.
- Przyłącze się do Ciebie, kiedy piekło pochłonie resztę świata- wypluł. Ciemność jednym płynnym ruchem wbiła mu sztylet między żebra. Ostatnimi resztkami życia, Strażnik spojrzał w ziejące pustką oczy. Kobieta pochyliła się i wyszeptała mu do ucha.
- Mój drogi... Piekło jest tutaj. Właśnie się nad tobą pochyla.
Ciało strażnika zaczęło rozpadać się w srebrzysty pył. Ciemność zawirowała, a okruchy zostały za pomocą czarnych macek wciągnięte do jej serca. Wzleciała w górę. Wirujący dookoła niej wiatr zmienił się w tornado.
- Leć i niszcz. A potem przekaż wiadomość przyjaciołom tego brudnego zwierzęcia- rozkazała, a jej usta znowu rozciągnęły się w uśmiechu.
***
Anna stała nad przepaścią. To jedyne co jej zostało. Jej bliscy zginęli.
- Tak będzie lepiej złociutka. Straciłaś wszystko. Dołącz do siostry, do narzeczonego. Dołącz do nich. Czekają na Ciebie po drugiej stronie- usłyszała szept. Dziewczyna przełknęła łzy. Spojrzała w dół dziury. Nie była w stanie dostrzec dna. Zaczęła odliczać.
Elsa specerowała ogrodami, czekając na Jacka. Nagle sie zatrzymała. Za barierkami, Anna była gotowa do skoku.
- Anno! - zawołała Elsa, jednak rudowłosa nie zareagowała.
Anna się poruszyła. Czyżby słyszała Else? Ale jej siostra przecież nie żyje... Co jeśli..
- Skacz!- usłyszała krzyk. Dziesięć,dziewięć..
Królowa pobiegła do zamku. Zaczęła wbiegać po piętrach.
Osiem, siedem
Elsa podbiegła do sypialni siostry. Drzwi były zamknięte.
Sześć, pięć..
- Anno! - Elsa dobijała się do drzwi. W końcu zamroziła je i rozbiła mocno je kopiąc.
Cztery, trzy
Jasnowłosa podbiegła i otworzyła drzwi balkonowe.
Dwa.. Anna się rozejrzała. Elsa?
- Skacz! Skacz głupia dziewucho! Anna rozłożyła ręce
Elsa wpadła na balkon.
Jeden
- Nie!- wyciągnęła rękę, ale było za późno. Anna zniknęła z jej pola widzenia.
***
Jack spacerował po lesie. Za chwilę miał zobaczyć się z Zającem i zdać mu raport. Nagle poczuł powiew wiatru. Obrócił zaskoczony, i ujrzał małe tornado. Po chwili na wietrze zaczęły pojawiać się obrazy.
- Zając! - krzyknął Jack, patrząc na śmierć przyjaciela. W głowie pobrzmiewał mu głos Ciemności. "Piekło jest tutaj". Strażnik upadł na kolana. Machnął laskę i zamroził, a następnie roztrzaskał tornado. Krzyknął z bólu i rozpaczy. Zaczął walić pięściami w trawę i zamrażać i rozbijać wszystko co napotkał jego wzrok. To niemożliwe. Zając..On nie mógł zginąć! Nie powinien! Jack powoli wstał. Otarł łzy z policzka. Zacisnął dłoń na lasce, który zamigotała na niebiesko. Kiedy następnym razem zobaczy Ciemność dopadnie ją i zabije.
I postara się, by było to bardzo bolesne. Nagle usłyszał krzyk. "Elsa" - pomyślał i wzbił się w powietrze.
***
Zobaczył rude włosy Anny. Dziewczyna spadała. Nie był w stanie podlecieć. Była za daleko. Jack machnął laską. Wóz z sianem, natychmiast znalazł się pod Anną. Dziewczyna wpadła w miękkie siano. Strażnik podleciał bliżej. Z balkonu wychylała się Elsa z policzkami lśniącymi od łez. Chłopak podlecił do niej i sprowadził na dół.
- Nic jej nie jest? - spytała przerywając szloch.
- Nie- odparł. Wyciągnęli Annę z siana.
- Anna! Czemu chciałaś skoczyć? - spytała Elsa. Rudowłosa popatrzyła na nią. Elsa spostrzegła, że jej oczy są czarne. Po chwili nad nia uleciał czarny dym, a oczy dziewczyny wróciły do normalnej barwy.
- Elso! - krzyknęła i przytuliła siostrę.
- Co się stało? - spytała jasnowłosa.
- Widziałam jak wszyscy umierać. Wydawało mi się, że stoję nad przepaścią. Ktoś kazał mi skoczyć, mówił, że tak będzie najlepiej. - wyjaśniła. Jack zaklnął.
- Ciemność! Ona chce pozbyć się Twoich bliskich Elso. Chcę Cię tym rozstroić- warknął. Elsa położyła mu dłoń na ramieniu.
- Czy coś się stało? - spytała.
- Zabiła go. Zając nie żyje- odpowiedział. Na jego twarzy malował się ból.
- Jack.. -zaczęła ale Strażnik odwrócił się i odleciał.
C.D.N.