niedziela, 29 marca 2015

Rozdział jedenasty


I kolejny rozdzialik ^.^ 
Wydaje mi się o niebo lepszy od poprzedniego, ale to tylko moje skromne odczucia :p Przepraszam, że dośc krótki, ale nie miałam czasu by napisać coś dłuższego :P
Jak ja już chcę przerwę Wielkanocną <3
Tyle wolnego czasu na czytanie i pisanie...Hihihi ^.^
Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Piszcie co sądzicie o toku akcji, i jak wam się podoba,bo 1kom= 1 uśmiech i mnóśtwo weny 
Zapraszam! 

Jack wielkrotnie w swoim życiu dostawał w głowę. Nie pamiętał nawet ile razy, ale jak żyje się ponad trzysta lat, wielkrotnie można się komuś narazić. O tak, Frost obrywał często. Ale nigdy nie dostał patelnią od kobiety, jak mu się przynajmniej wydawało. Cicho jęknął, kiedy próbował wstać. Worek mocno związany na jego szyi sprawiał, że widzał tylko chropowaty brązowy materiał, a na dodatek strażnik był pewien, że tył worka jest przesiąknięty krwią, z rany na głowie. Chłopak próbował dotknąć rany, ale miał związane ręce. Sznur boleśnie wżynał się  w nadgarstki Frost'a. Zrezygnowany odtechnął i oparł głową o ścianę- która jak się okazało nie była ścianą lecz skalną półką.
- Widzę, że się już obudziłeś- usłyszał kobiecy głos. Nie była to jednak zwykła kobieta. Jej głosy był dziwnie zdeformowany i brzmiał, jakby naraz zdanie wypowiadała setka kobiet.
- Kim Ty jesteś?- warknął ; jego głos był stłumiony przez worek. Porywaczka się zaśmiała. Śmiech był ostry, i sprawił, że Jack zdrętwiał.
- Ja? Echem przeszłości. Niszczycielem nadziei. Gasicielką słońca i wszystkiego co dobre. Jestem Ciemnością. - odparła.
- Czego chcesz? I czemu jeszcze mnie nie zabiłaś? Odezwało się w Tobie sumienie?- prychnął.
- Sumienie? Mówisz tak jakbym była człowiekiem. Nie mam emocji. Poprawka mam- ale te najmroczniejsze. Emocje i uczucia które każdy człowiek kryje na głębi serca.- powiedziała. Jack poczuł, że kobieta się do niego zbliża.
- Odwiąż mi oczy! - zarządał. Gorączkowo się zastanawiał jak się wydostać. Musi ostrzec Elsę!
- Nie tak prędko. Chwilę tu posiedzisz. Ja muszę załatwić inne sprawy. A tak na marginesie, ogromnie współczuje Ci straty przyjaciółki. Zębuszka, tak miała na imię? Cóż, ten mały prymityw nigdy nie mógł się ze mną równać. Jej moc buzuje we mnie, i coś mi się wydaje,że to tylko chwila nim dopadnę to dziewczę z Arendelle.
- Zamknij się!- wrzasnął Jack wyrywając się do przodu. Po chwili poczuł jak jego ciało uderza o skalną ścianę. W jego kręgosłup wbiły się kamienie. Chłopak zacisnął zęby by nie ryknąć z bólu. Poczuł jak kręci mu się w głowie.
- Uważaj na przeszłość. Niedługo Cię dopadnie. Do rychłego zobaczenia!- usłyszał.

                                                                      ***
Anna weszła do swojej komnaty. Rozpuściła długi warkocz, i ruszyła do łazienki. Czekała tam na nią chwilę wcześniej przygotowana przez służbę kąpiel. Dziewczyna z ulgą pozbyła się przepoconych po konnej jeździe ubrań. Kiedy już była naga weszła do wanny i odetchnęła. Musiała się trochę odstresować po rozmowie z Elsą. Po chwili poczuła wyrzuty sumienia. Jak mogła się tak zachować?
"Powinnam była dać się jej wytłumaczyć. Zachowałam się okropnie, ostatnio cały czas się na nią wściekam. Dosyć tego. Jak tylko ją zobaczę, od razu ją przeproszę. I zrobię coś miłego. Już wiem! Czekolada.."- Anna rozmyślała zanurzona w gorącej wodzie i pianie.
-Anno? - zza drzwi dobiegł ja głos Kristoffa. Spanikowana zaczęła szukać wzrokiem szlafroka.
- Nie wchodź! - krzyknęła. Wstała i nie przejmując się ociekając z niej pianą rozpoczęła szaleńczy marton, by znaleźć coś do ubrania. Niestety, koło wanny leżały tylko jej ubrania w których jeździła konno. Na dodatek żadnego ręcznika. Dziewczyna obróciła się w miejscu i nagle poślizgnęła się. Runęła na podłogę.
- Anna!- Kristoff wbiegł do łazieńki. Anna na szczęście zdążyłą schować się za wanną.
-Kristoff! Z łaski swojej, weź coś czym mogłąbym się okryć. Musiałeś przyjść teraz? - warknęła zawstydzona.
- Nie wiedziałem, że się kąpiesz! Kto normalny się myje w środku dnia!- krzyknął zza drzwi, szukając ręcznia w jej pokoju.
- Taki, które jeździł dwie godziny! - odparła. Do łazienki wszedł jej narzeczony. Zamykając oczy, rozłożył znaleziony koc. Dziewczyna szybko podeszła i się nim okryła.
- Już możesz otworzyć oczy.- powiedziała. Kristoff otworzył oczy.
- Przepraszam, że przyszedłem, ale nie miałem nic do roboty i ... - zaczął, ale Anna zamknęła mu usta pocałunkiem.
- Nic się nie stało - odparła i znowu go pocałowała.

                                                                       ***
Elsa chodziła w kółko po ogrodzie. Gdzie on się podziewał? Zostawił ją bez wyjaśnienia! Królowa westchnęła i usiadła na ławce. Oparła o policzki dłonie i zgarbiona zaczęła się zamartwiać. Czemu tak nagle zniknął? Nagle zobaczyła w niedalekiej alejce mackę czarnej mgły. Dziewczyna zmrużyła oczy i za nią pobiegła. Po chwili biegu się zatrzymała. Nie widziała nigdzie mgły, ale za to w ziemi zaiała ogromna dziura. Dziewczyna użyła czaru, i po chwili szła w dół po lodowych schodach.
Znajdowała się w czymś, co przypominało podziemny loch. Ruszyła przed siebie.
-Jest tu ktoś?! Ratunku! - usłyszała dziewczęcy krzyk. Elsa szybko pobiegła w tamtym kierunku. Za kratami, w brudnym ubraniu siedziała piętnastoletnia dziewczyna. Brązowe włosy smętnie smętnie okalały jej śliczną buzie.
-Kim jesteś? - spytała Elsę. Królowa nie odpowiedziała. Użyłą mocy i zmieniłą kraty w sople lodu, a następnie je wyłamała.
- Ciemność, ona sprowadziła tutaj też chłopaka. Nie widziałam jego twarzy, ale poszli w tamtym kierunku! - powiedziała dziewczyna. Elsa kiwnęła głową.
- Prowadź- rozkazała.

                                                                          ***
Jack po raz setny próbował rozwiązać krępujące go węzły. Nagle poczuł jak ktoś stawia go na nogi. Chciał się bronić, ale był zbyt słaby.
- Już spokojnie. Jestem tutaj- usłyszał przy uchu szept Elsy. Dziewczyna go rozwiązała, a następnie zdjęła z głowy worek.
- Jack już w porządku- powiedziała, Chłopak kiwnął głową i rozprostował ręce.
- Jack? - usłyszał głos. Zza Elsy wyłoniłą się dziewczyna.
Byłą starsza niż pamiętał, ale poznałby ją wszędzie.
- Emma- wyszeptał.
Stała przed nim jego siostra.
Siostra której uratował życie.


niedziela, 22 marca 2015

Rozdział dziesiąty cz.II

Druga część dziesiątki! (P.S to chyba mój najsłabszy rozdział do tej pory ;_; )


- Co Ty wyprawiasz? - krzyknęła dziewczyna,odpychając chłopaka. Jack mocno ją przytulił.
- Udawaj, że jesteśmy zakochani- wyszeptał jej do ucha.
- Po co?- warknęła marszcząc brwi. Nagle usłyszała dziewczęcy głos.
- Jackuuuuś? - Elsa dostrzegła ponad ramieniem Jack unoszącą się w powietrzu zjawę jakiejś dziewczyny, najwyraźniej nie grzeszącą urodą.
- Jackuś? Czyli Ty jednak z kimś jesteś? - chlipnęła. Jack objął Elsę ramieniem.
-Cóż, spróbuj za kolejne pięćdziesiąt lat. Papa- zamachał, a zjawa rozpłynęła się w powietrzu. Elsa popatrzyła na niego pytająco.
- Powiesz mi o co tu do cholery chodzi? - spytała gotując się ze złości. Jak on mógł ją pocałować? To było niedopuszczalne..
- Cóż, kiedyś ją spotkałem przypadkiem i od tamtej pory co pięćdziesiąt lat ta zjawa mnie nęka i chce wziąść ze mną ślub- wyjaśnił opierając się z nonszalancją o ścianę.
- I po to mnie całowałeś? - spytała starając się nie zarumienić.
- Zawsze udaje, że kogoś mam. Wtedy się odczepia i znika.- dodał.
- Zostawmy już to. Miałam dziwną wizje- odpowiedziała. Uśmiech natychmiast spęzł z twarzy strażnika.
- Co się stało? - zapytał.
- Zaczęła mnie boleć głowa, a potem.. widziałam śmierć Rei. Jakbym tam była- wyjaśniła obejmując się ramionami.
- Najpierw masz te dziwne sny, a teraz wizje? Coś tu jest nie tak- stwierdził
- Oczywista, oczywistość- powiedziała sarkastycznie dziewczyna.
- Później się nad tym zastanowimy. Najlepiej chodźmy dalej ćwiczyć kontrolę - odparł strażnik.

                                                                       ***
Anna wolno szła korytarzem, kierując się w stronę biblioteki. Nagle zza rogu wyleciał Olaf.
- Anno. Anno! - wykrzyczał machając patykowatymi rękami.
- Co się stało Olafie? - spytała dziewczyna kucając.
- A Elsa to ma chyba chłopaka! - krzyknął wpatrując się w rudowłosą wielkimi oczami.
- Co Ty gadasz. Olaf nie czas na żarty- powiedziała przewracając oczami, i promiennie się uśmiechając.
- Ale serio! Stała koło takiego fajnego kolesia. Miał takie białe włosy i niebieskie takie coś na sobie. I nie miał butów!- streścił bałwanek. Anna zmarszczyła brwi.
- Mówisz serio?- spytała.
- No jasne! A teraz są chyba w komnacie Elsy- wyjaśnił. Anna wstała i zbladła.
- Przejdę się do niej - oznajmiła i biegiem ruszyłą do pokoju siostry.


                                                                      ***
Anna wpadła do pokoju siostry. Elsa stała na dywanie wpatrując się w Annę.
- Co Tu robisz? - spytała zaskoczona.
- A tak sobie przechodziłam i ... O mój boże! - wrzasnęła patrząc na sufit, pod którym na lasce latał Jack.
- Ty mnie widzisz?
- Ty go widzisz? - powiedzieli naraz Elsa i Jack. Rudowłosa wpatrywała się w nich zdezorientowana.
- A czemu nie? Nie powiedziałaś mi, że masz faceta?! - krzyknęła zła. Elsa popatrzyła wrogo na Jacka.
- Posłuchaj, to naprawdę skomplikowane. Jack to nie mój chłopak. Wszystko Ci wytłumacze- odparła królowa starając się załagodzić sytuację, ale Anna jej nie słuchała.
- Czemu mi nic nie mówisz? Znowu tylko sekrety i tajemnice! - wybuchła i wybiegła z pokoju.
- Cóż, chyba musisz pójść z nią pogadać- powiedział Jack opadając na ziemię. Elsa rzuciła mu mordercze spojrzenie.
- No co tak się na mnie patrzysz? Jesteś zła, bo jakaś żyjąca osoba uznała nas za parę? - spytał z kpiącym uśmieszkiem.
- Nigdy nie będziemy razem. - odpowiedziałą chłodno Elsa. Jack przeszedł koło niej.
- To czemu się tak zarumieniłaś?- spytał. Królowa poczuła, że znowu się czerwieni. Wściekła zamachała rękami.
- Po prostu daj mi spokój - odparła i wyszłą z komnaty.

                                                                  ***
Jack powoli przechadzał się korytarzem, co jakiś czas mrożąc jakiś obraz bądź doniczkę. Nagle dostrzegł na końcu korytarza pęłzącą czarną mgłę. Strażnik mociej ścisnął laskę a następnie pobiegł za czarną mackę. Wszedł do opustoszałej kuchni. Nagle ktoś- lub coś zarzuciło mu na głowę worek. Poczuł mocne uderzenie w głowę.
Ostatnie co zarejestrował to kobiecy śmiech.

wtorek, 17 marca 2015

Rozdział dziesiąty cz. I


Kolejny rozdzialik ^^ A raczej cz. I - druga w sobotę. (P.S ten rozdział jest za weekend) 
Bardzo proszę o komentowanie, bo 1 komentarz= więcej weny <3


Jack stał wpatrzony w Mroka. Przecież go pokonali.. Co on tu do licha robił? Chłopak mocniej ścisnął laskę.
- Wypuść ją Mrok. Już raz skopałem Ci tyłek. Chcesz powtórki? - zapytał wściekły. Jego dawny wróg okrążył Elsę i pojawił się tuż przed chłopakiem.
- Jack, Jack, Jack - zanucił cicho Mrok. - Nie jestem tu by walczyć. To co widzisz, to jedynie cień tego co po mnie zostało. 
- Więc po co tu jesteś? - warknął Jack mrużąc oczy. Mrok wyciągnął rękę i wskazał na księżyc.
- Księżycu, jak miło, że wpadłeś. Też chcesz posłuchać mojej historii? - zapytał chichocząc jak wariat. Elsa popatrzyła pytająco na Jacka, jednak ten twardo wpatrywał się w cień.
- Gadaj o co chodzi!- krzyknął w końcu chłopak wyrzucając lodowy promień. Lód wbił się w Mrok, odrzucając go w tył. Po chwili mężczyzna wstał.
- Jestem tu by Cię ostrzec i nakłonić do kapitulacji.- wyjaśnił z tajemniczym uśmiechem.
- Chodzi o Ciemność? To nie Twój interes. - odparł nonszalancko opierając się o laskę. 
- Spójrz prawdzie w oczy. Wiesz jak się narodziłem? Zanim Ciemność została zepchnięta pod ziemię, uroniła jedną łzę. Ja narodziłem się z tej łzy! Ledwo mnie pokonaliście, a powstałem z jednej małej łzy Ciemności. Więc jak chcecie pokonać ją? Weźmy pod uwagę, że ona ponad czterysta lat, może więcej czekała i zbierała siły. - zańczył Mrok ciężko oddychając.
- Ostatnio uwięzienie jej zebrało ofiarę. Jeśli będzie trzeba, sam się poświęcę- odparł cicho Jack.
- Przed trzystu laty straciłeś siostrę. Dzisiaj, można powiedzieć kolejną, a mimo to wciąż chcesz walczyć? Proszę bardzo. Weź, to i przeczytaj kiedy nadejdzie czas- powiedział kpiąco Mrok, podając strażnikowi czarną kopertę. Cień pchnął Elsę w stronę Jacka i zniknął w chumrze czarnego pyłu.
- Nic Ci nie jest? - zapytał strażnik królową. Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Wracajmy do zamku- zarządził strażnik.
Po chwili w milczeniu szli przez pola.

                                                                   ***
Stoi na tafli lodowiska. Wesoło ślizga się z siostrą, której brązowe włosy mokre są od śniegu.
- Jack! Popatrz jak jeżdżę! - zawoałała wesoło się ślizgając. Chłopak podjechał, potarmoszył jej czuprynę i prześlizgnął się na drugi brzeg.
- Jack?- usłyszał znowu. Odwrócił się i oniemiał. Pod jego siostrą zaczął kruszyć się lód. Zaczął biec, co chwila potykając się na śliskim lodzie. Wydawało mu się, że coś ciągnie go w tył. Zza jego siostry zaczęła wyłaniać się czarna mgła.
- Nie!- krzyknął w tym momencie w którym tafla załamała się pod jego siostrą. Przerażony w końcu dobiegł do dziury. Widział spadające na dno ciało siostry. Chciał wskoczyć za nią, ale lód nagle się zcalił. Przed jego oczami zaczęły przepływać obrazy. Pogrzeb, żałoba. Potem spokój, poznanie dziewczyny. Szczęśliwe życie, ślub rodzina.
- Nie! - wrzasnął. Po chwili usłyszał nad sobą głos.
- Gdybyś jej nie uratował, tak potem potoczyłoby się twoje życie. Szczęśliwy dom, rodzina- miałbyś to wszystko zamiast samotnej tułaczki przez ponad trzysta lat. Przyłącz się do mnie, a oddam Ci twoje szczęśliwe życie. - wyszeptał kobiecy głos.
- W życiu!- warknął i poczuł jak zamykają mu się oczy

                                                                 ***
Jack wyrwał się z koszmaru. Nieraz śniła mu się siostra, po tym jak odzyskał wspomnienia. Cieszył się, że ją uratował, ale czasem potwornie za nią tęsknił. Usiadł na kanapie, na której spał.
- Jack? - Elsa się obudziła.
- Śpij dalej. Nic mi nie jest- odparł przejeżdżając ręką po włosach, które lśnił na srebrno od światła księżyca. Królowa wiedziała jednak, że coś jest nie tak. Było to widać po jego oczach, zachowaniu - to jak nerowo zaciskał pięści i przygryzał wargi. Dziewczyna wstała, podeszła do kanapy i usiadła koło Jack'a.
- Widzę, że coś jest nie tak. Masz mnie za głupią czy co? - spytała marszcząc brwi.
- Śniła mi się siostra. - przyznał.
- Siostra? Ten cały Mrok o niej mówił, prawda?
- Tak. Widzisz, strażnikiem nie zostaje się z dnia na dzień. Ja... umarłem - odpowiedział odwracając wzrok. Elsa wpatrywała sie w niego zdumiona i zszkowana.
- Umarłeś? - nie dowierzała.
- Bawiłem się z siostrą na zamrzniętym jeziorze. W pewnym momencie lód zaczął pod nią pękać. Wziąłem kij, i zamieniłem nas miejscami. Nie minęła chwila, a lód się załamał. Chciałem wrócić na powierzchnie, ale coś ciągnęło mnie na dół. Wydawało mi się, że utknąłem w lodowatym kaftenia. Woda zaczęła wpływać mi do płuc.. A Potem zacząłem się wynurzać i.. nic nie pamiętałem. Wcześniej miałem ciemne włosy i oczy, a po wynurzeniu były takie jak teraz. Nie wiem ile czasu minęło odkąd wpadłem do wody. Na tym lodowisku po raz ostatniu widziałem moją siostrę- opowiedział zakładając ręce na piersi. Elsa dotknęła jego ręki.
- Postąpiłeś jak bohater. - powiedziała tylko.
- Też ta myślałem... ale potem zacząłem się zastanawiać co się z nią stało? Czy czuła poczucie winy, bo to ja zamiast niej wpadłem do wody i się utopiłem? - zastanawiał się na głos.
- Jack posłuchaj mnie. Co się stało to się nie odstanie. Zostałeś strażnikiem, i były u temu powody. Postąpiłeś szlachetnie, uratowałeś życie swojej siostrze. Nawet jeśli zadajesz sobie pytania, nie poznasz na nie odpowiedzi. Nie można odpowiedzieć na pytanie "co by było gdyby". Rozumiesz? - spytała patrząc mu w oczy. Chłopak powoli kiwnął głową.
- Idź spać. Jutro ciężki dzień. Nie możemy pozwolić by Ciemność niemieszała nam w głowach, bo się nie wyspaliśmy. No, że ja się nie wyspałam - stwierdziła. Jack uśmiechnął się.
- Idę się przejść- powiedział i nie czekając na reację dziewczyny wyszedł przez balkon.

                                                                          ***
Elsa wściekła wyszła z kolejnego posiedzenia Rady. Miało to być "niewinne" przeglądanie poczty, lecz skończyło się na długich listach kandydatów na męża królowej. Ile razy musiała powtarzać, że sama kogoś znajdzie, a raczej nie znajdzie? Nie miała ochoty ma małżeństwo i nie czuła potrzeby by przez najbliższe lata mieć chociaż ukochanego! Z dumnie podniesioną głową kroczyła przez korytarz. Nagle zza rogu wyskoczyła Anna.
- Elso, mogę Cię prosić na sekundkę? - spytała nerwowo rozglądając się na prawo i lewo. Elsa podniosła brwi, i ruszyła za siostrą.
- O co chodzi? - spytała królowa, gdy w końcu ona i Anna doszły na miejsce. Rudwłosa szybko zamknęła drzwi od swojej komnaty.
- Elso.. jest taka mała sprawa.. To znaczy, może wielka, albo może mała, no sama nie wiem, bo wiesz jak to jest. Czasem coś wydaje się małą sprawą a jest wielkie...- zaczęła paplać typowym dla siebie sposobem. Siostra położyła jej ręce na ramionach i łagodnie się roześmiała.
- Siostrzyczko spokonie! - odparła leniwie wyczarowywując małe płatki śniegu.
- Em... nie wiem jak Ci to powiedzieć ale...- Anna się zaczerwieniła, po czym spuściła wzrok.
- Jesteś w ciąży?! - Elsa wyrzuciła z siebie myśl która chodziła jej po głowie. Rudowłosa odskoczyła w tył.
- Co? Nie!.. Ja i Kristoff... Elso! - odchrząknęła cała się rumieniąc.
- Więc o co chodzi? - spytała również się czerwieniąc. Anna przystąpiła z nogi na nogę.
- Uważają Cię za szaloną. W sensie- o rany ona ma świra! - wypaliła szybko. Elsie opadła szczęka.
- Jak to? Nib...niby czemu? - odparła, ale zaraz domyśliła się o co chodzi.
- Widują Cię jak rozmawiasz sama ze sobą. Mówisz do pustej ściany. I tak dalej...- powiedziała rudowłosa. Elsa uniosła głowę.
- Kto tak twierdzi? - spytała.
- Rada. Przechodziłam obok i usłyszłam jak gadali- odparła spuszczając głowę.
- Muszę iść. Mam coś do załatwienia- odpowiedziała głucho Elsa i szybkim krokiem wyszła z komnaty,
Nagle dopadł ją ostry ból głowy. Upadła na kolana.
Stoi przed Ciemnością. Jej miodowe loki powiewają kiedy używa mocy. Ciemność zaczyna ją pochłaniać, ale strażniczka się nie daje. Czarne macki są już prawie pod ziemią, gdzie nie mogą szerzyć zła. Strażniczka ciężko oddycha, a łzy spływają jej po policzkach. Jej ciało płonie, a ból rozprzestrzenia się na każdym centymetrze jej ciała. Ciemność jest już praktycznie pod ziemią. Dziewczyna chce przerwać, ale wtedy macki znowu wychodzą na powierzchnie. Strażniczka powoli schodzi pod ziemię. Rzuca ostatnie tęskne spojrzenie na powierzchnie. Używa pełni mocy. Ziemia się nad nią zamyka, a ona martwa opada.
Elsa chwyciła się za serce. Co to było? Po chwili zobaczyła pędzącego ku niej Jacka. Nim zdążyła coś zrobić chłopak przyciągnął ją do siebie, po czym zrobił coś czego dziewczyna się nie spodziewała.
Pocałował ją.

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział dziewiąty


Nowy rozdział! Wiem, miał być we wtorek ale po feriach trudno powrócić do rutny :p 
Zdecydowałam, że rozdziały będą dodawne raz w tygodniu, czasem tylk odwa, bo mam tyle roboty w szkole, że masakra :(
I będą podobnej długości do dzisiejszego :)
Zapraszam do czytania i komentowania! 

Elsa była w sali balowej. Damy ubrane w kolorowe suknie wirowały na parkiecie, łącząc się w tęczowy wir. Żyrandole błyszczały złotym blaskiem, rozświetlając salę. Królowa ubrana w błękitną suknie z wdziękiem poruszała się w tańcu. Nie widziała z kim tańczyła, ale czuła, że jest to ktoś jej bliski. Nagle wszystkie światła zgasły. Sala pogrążyła się w mroku, a jedynym źródłem światła był księżyc, przebiający się przez czerwone zasłony. Porywisty wiatr otworzył okna, które obijały się o ścianę, wydając przeraźliwe skrzypnięcia. Drzwi do sali balowej rozwarły się z hukiem. Do środka zaczęła wpływać czarna mgła. Ludzie stali nienaturalnie spokojnie. Wpatrywali się w mgłe jak urzeczeni. Nikt nie krzyczał, ani nie biegał przerażony. Elsa spojrzała na swoje go partnera. W świetle księżyca, srebrne włosy Jack'a promieniały własną łuną. Dziewczyna cofnęła się o krok, gdy ciała chłopaka zaczęły oplatać czarne macki mgły. Po chwili za nim pojawiła się ciemna postać. Wbiła nóż w klatkę piersiową Jacka. Ciemne krople krwi momentalie przesiąkły garnitur. Elsa uklękła przy leżącym nieprzytmnym Frost'em. Posadzka była już mokra od jego krwi, kiedy wszechobecną ciszę panującą w sali przerwał stukot. Koło Elsy uklękła kobieta. Czarne włosy spływały kaskadą na jej plecy, a szare oczy błyskały wpatrując się w królową. Czarnowłosa chwyciła ręką Elsy. Dziewczyna wzdrygnęła się, ponieważ nieznajoma miała lodowatą skórę. 
 - On nie żyje. - odezwała się pustym głosem. Elsa pokręciła głową w niedowierzeniu. Osunęła się na posadzkę. Kobieta odgarnęła jej włosy i wyszeptała na ucho.
- On nie żyje, i innie niedługo też. Oni umrą jeśli nie wypełnisz proroctwa. - Elsa gwałtownie się wzdrygnęła. Nieznajoma uśmiechnęła się ciepło i wyszła z sali. Królowa chciała użyć mocy, ale nie była w stanie. Na wpół leżąc, na wpół siedząc wpatrywała się w księżyc, mając nadzieję na jakąś pomoc. Ludzie obecni w sali, zaczęli znowu sunąć na parkiecie, starannie omijającv Else i Jack'a. 
Gdzieś w oddali było słychać bicie zegara. 

Elsa poderwała się na łóżku. Słońce wpadało do jej komnaty.Nie pamiętała snu, ale czuła wielki niepokój. Królowa wstała i szybko się ubrała. Ledwo dopięła ostatni guzik usłszała pukanie w szybkę balkonu. Na zewnątrz stał Jack. Elsa otworzyła drzwi balkonowe i wpuściła go do środka. Chłopak zauważył, że dziewczyna wszystkie ruchy wykonuje mechaniczne.
- Co się stało? Kolejny koszmar? - zapytał machając laską, tworząc na balkonie lodowe zawijasy. Dziewczyna pokiwała głową.
- Co Ci się śniło? - dopytywał siadając na łóżku. Elsa próbowała coś sobie przypomnieć.
- Była tak kobieta. Powiedziała, że wszyscy umrą, jeśi nie dotrzymam proroctwa- odparła, marszcząc brwi.
- Proroctwa? Święty nic o tym nie wspomniał - mruknął sam do siebie Frost. Po chwili odwrócił się do królowej.
-  Szkoda dnia! Musimy poćwiczyć kontrolę. Ostatnio szło Ci coraz lepiej. - zachęciła. Elsa kiwnęła głową, czując jak niepokój ją opuszcza.

                                                                        ***
Anna i Elsa praktycznie się nie widywały. Królowa spędzała całe dnie na ćwiczeniach z Jackiem i zajmowaniem się sprawami królestwa, a Anna spędzała czas planując kolejny ślub i gawędząc z Terrą oraz Olafem. Mimo, że siostry już się pogodziły, wciąż czuły się nieco skrępowane w swoim towarzystwie. Anna szła korytarzem by porozmawiać z siostrą. Zanim zapukała do jej komnaty usłyszała głos siostry.
- Jak ja mam to zrobić? - pytała kogoś. Anna wysiliła słuch, ale nie usłyszała odpowiedzi drugiej osoby. Rudowłosa przez chwilę stała podsłuchując siostrę, która najwyraźniej gadała sama do siebie. Dziewczyna przełknęła ślinę i weszła do środka, ułamek sekundy wcześniej pukając.
Na posadzce, po turecku siedziała Elsa.
- I co teraz? - zapytała przestrzeni.
- Ale co? - odparła Anna. Jej siostra poderwała się i nerwowo przygładziła suknię.
- Anna! Jak, miło Cię widzieć! - zawołała nienaturalnym tonem.
- Z kim rozmawiałaś? - zapytała rudowłosa rozglądając się po pokoju, jakby ktoś miał wyskoczyć z szafy, albo wyjść spod łóżka.
- Ja? Z nikim nie rozmawiałam- Elsa odchrząknęła. Spojrzała ostro na Jacka który stał naprzeciw Anny robiąc głupie miny.
- Wydawało mi się. Cóż, przyszłam przekazać, że przedstawiciel Rady Arendelle zwołał spotkanie dotyczące Ciebie- odpowiedziała rudowłosa. Siostra spojrzała na nią zaskoczona.
- Mnie? O co chodzi? - dopytywała. Anna położyła ręce na jej ramionach.
- Nie wiem dokładnie- znaczy wiem tyle co Ci mówiła, ale reszty nie wiem. Nie chcieli mi powiedzieć, co jest trochę dziwne, bo w końcu jestem Twoją siostrą- zaczęła trajkotać księżniczka. Elsa odetchnęła.
- Przekaż , że zaraz przyjdę dobrze? - odparła. Anna pokiwała głową i wyszła z pokoju.
- Ktoś tu wpadł w kłopoty- zanucił Frost wywijając koziłka nad głową królowej.
- Zostań tutaj. Zobaczę o co chodzi- westchnęła i wyszła. A co zrobił Jack? Poczekał sekundę po czym wyszedł za nią.

                                                                      ***
Elsa szła zamyślona korytarzem. Nagle na kogoś wpadła.
- Racz wybaczyć jaśnie Pani - usłyszała. Spojrzała na potrąconą osobę. Czarnowłosa kobieta wydała jej się dziwnie znajoma.
= Nic się nie stało. Kim jesteś? - zapytała królwa. Kobieta spojrzała na nią zaskoczona.
= Księżniczka Anna nie wspominała Waszej Wysokości? Układam kwiaty - odparła czarnwłosa. Elsa jak przez mgłe, przypomniała sobie, że Anna zatrudniła florecistkę.
- Oczywiście, że powiedziała. Bardzo ceni Pani projekty. - wybrnęła królowa. Po chwili niezręcznej ciszy dodała
- Śpieszę się na ważne spotkanie. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
- Nie wątpię- odparła czarnowłosa. Elsa wyminęła ją i ruszła dalej. Czuła na plecach wzrok florecistki.
Czarnowłosa ruszyła korytarzem w drugą stronę. Jack przypatrywał się jej zaintrygowany. Nagle kobieta odwróciła się i popatrzyła wprost na niego. Nim chłopak zdążył coś zrobić, z powrotem ruszyła dalej.
         
                                                                   ***
Królowa siedziała na szczycie długiego stołu w sali Narad. Otaczał ją wianuszek ludzi w podeszłym wieku, w większości najwyraźniej wątpiących w jej sposób rządzenia.
-Czemu zawdzięczam to spotkanie? - zapytała siląc się na uśmiech. Najstarsza osoba, a zaraz najbardziej znielubiany przez Elsę konusl wstał i obnażył zęby w paskudnym uśmiechu.
= Jak za pewnie wie Wasza Wysokość, ktoś będzie musiał po Waszej Wysokości objąć władzę- zaczął, a Elsa zmarszczyła brwi.
- Jeszcze nigdzie się nie wybieram. Mam przed sobą długie lata rządzenia= przerwała zapominając o manierach. Konsul złożył ręce.
- Oczywiście. Lecz na razie jednym możliwym dziedzicem, jest przyszły potomek księżniczki Anny oraz tego stajenn... znaczy sir Kristoffa. - odparł. Królowa złożyła na piersiach ramiona.
= Zdaję sobie z tego sprawę. - zaakcentowała każdy wyraz.
= Zapewne, lecz według Zbioru Praw, Arendelle musi mieć też Króla - przeczytał z kartki konsul.
- Co masz na myśli Rotcher? - zapytała podirytowana Elsa.
- To, że jeśli chce Wasa Wysokość zachować koronę musi wyjść za mąż - odparł spokojnie Rotcher. Królowa wstała.
- Mam kogoś poślubić?! - warknęła zła. Czuła jak opuszcza ją spokój. Zacisnęła pięści by nie stracić kontroli.
- Owszem. Według Zbioru, jeśli władcą zostanie kobieta, od dnia koronacji ma trzy lata na wybranie małżonka i poślubienie go.
- Więc czemu słyszę o tym teraz? - krzyknęła nie panując na emocjami.
- Cóż, nie chcieliśmy niepokoić. Jednak niedługo miną trzy lata od koronacji więc radził bym się spieszyć.- odparł uśmiechając się obleśnie Rotcher.
- A jeśli nie? Anna zostanie królową, a Kristoff królem. Proste- rozłożyła ręce. Rocher pokręcił głową.
- A właśnie, że nie. Wtedy zostanie wybrany ktoś z Rady. - odpowiedział. Elsa miała ochotę go zamrozić. Ta kretura od początku jej panowania była przeciwko niej. Już miała wycelować, kiedy usłyszła za sobą Jack'a.
- Oddychaj. Spokojnie
- Kogo miałabym poślubić? - spytała oddychając głęboko.
- Cóż, w Nasturii jest aż dwunastu książąt wyrażających aprobatę do połączenia królestw. - Elsa krzyknęła.
- Miałabym poślubić brata tej bestii która próbowała zabić mnie i Annę? - warknęła. Rochter mruknął
- Biorąc pod uwagę pewne zdarzenia, to Wasza Wysokość sama nie zabiła siostry.
Elsa uderzyła pięścią w stół.
- Tego już za wiele. Jak śmiesz się tak zwracasz do swojej Królowej? Przypominam, że jesteś na tym stanowisku, tylko dlatego, że przed laty wybrał Cię mój ojciec. Nie wiem co nim kierowało, kiedy Cię wybierał, ale jestem pewna, że gdyby słyszał Cię teraz, to na pewno wyrzucił by Cię za próg. Koniec narady!- zawołała i wyszła wściekła. Dopiero w swojej komnacie ukryła twazrz w dłoniach i zaczęła płakać. To wszystko ją przerastało. Kontrola, Rada, zagrożenie. Wściakła zaczęła obladzać całą komnatę. Po chwili śnieg był wszędzie. Nagle poczuła uderznie w głowę, Śnieżka trafiła w sam czubek.
- Nie mam ochotę na zabawę Jack - warknęła.
- Hej, będzie dobrze- zapewniał siadając koło niej.
- Co zrobli po moim wyjściu? - zapytała. Frost uśmiechnął się złośliwie.
- Ten stary i gruby stwierdził, że jesteś nieokrzesana i nie nadajesz się na władycznię. Kiedy chciał siąść, nagle jego krzesło odsunęło się do tyłu - odparł z wredną nutą samozdowolenia. Elsa uśmiechnęła się lekko.
- I co? Mam teraz sobie skombinować męża? Gdzie kogoś znajdę? Nie chce, żeby ktoś coś na mnie wymuszał - powiedziała wzdychając.
- Jak lubisz gburowate zające, to chyba mam kogoś dla Ciebie- puścił oko Frost. Dziewczyna dała mu kuksańca.
- Jak to jest być strażnikiem? - zapytała. Jack zamyślony podszedł do okna.
- Jeszcze Ci kiedyś opowiem. A teraz idź na obiad. Ja muszę załatwić parę spraw- odparł chłopak i wyszedł przez balkon.

                                                                   ***
Jack stał na pagórku niedaleko pałacu. Był tu umówiony z Zając by zdać mu raport. Leniwi podrzucał i łapał mały kamyczek, zabijając czas. Po chwili koło niego zmaterializował się strażnik Nadziei.
- Spóźniłeś się. Oj, ktoś chyba powinien kupić sobie zegarek - zakpił Jack patrząc mu w oczu. Zając miał spuszczoną głowę, a na policzkach ślady łez. Frost przeraził się nie na żarty.
-Co się stało?- zapytał przerażony. Futrzak otarł oczy i odezwał się złamnym głosem.
- Jack.. straciliśmy ją..- Frost zmarszczył brwi.
- Kogo? Mów co się stało! - krzyknął, czując jak jego serce zaczyna przyspieszać.
- Walczyła z Ciemnością, chcąc uratować znalezioną osobę. Chłopak jest bezpieczny, ale Zębuszka.. nie żyje- wyjaśnił Zając zaciskając oczy. Jack cofnął się parę kroków do tyłu. Miał wrażenie, że to tylko koszmar. Przecież ona żyje. Była dla niego jak siostra. Po raz kolejny stracił siostrę. Po chwili klęczał na ziemi. Wydał z siebie ryk rozżalenia i gniewu. Wściakły uderzył laską w pobliską skałę. Ta momentalnie się oblodziła i pękła na pół.
- Gdzie ona jest? - zapytał zdławionym głosem Jack. Zając pokręcił głową.
- Zaraz po tym jak zmarła ,zmieniła się w kolorowy pył.
- Kto teraz będzie strażnikiem Wspomnień? - dopytywał by nie wybuchnąć płaczem. Zagryzł wargę.
- Małe zębuszk zostały to tego wyznaczone. Wiele z nich również zginęło- odparł Zając zaciskając pięści.
- Dorwę Ciemność. I zabije ją - powiedział twardo Jack ocierając pojedyncze łzy. Strażnik Nadziei kiwnął głową i rozpłynął się w powietrzu.

                                                                  ***
Elsa poszła poszukać Jacka. Minęło wiele godzin a jego wciąż nie było. Królowa bała się, że może dopadła go Ciemnośc. Nagle coś poruszyło się w oddali. Elsa poszła w tamtym kierunku. Na wzgórzu stał piękny czarny rumak. Niebieskie byste oczy wpatrywały się w dziewczynę. Nogi same niosły ją w stronę konia. Gdy była już blisko ten zarżał przeraźliwie, Jego oczy zmieniły barwę na płomienny pomarańcz. Elsa cofnęła się o krok. Po chwili poczuła jak coś ciągnie ją w tył. Użyła mocy i wyrwała się. Biegła ile sił. Nie odwracała się. Co chwila słyszała potworne jęki konia. Niedaleko pałacu potknęła się i stoczyła ze górki. Ranna leżała na dole, niezdolna się ruszyć. Coś nagle poderwało ją do góry.
- Nie próbuj krzyczeć. - usłyszała cichy głos za sobą. Chciała się wyrwać, ale napastnik mocno trzymał ją za ramię. Nagle zza krzaków wyszedł Jack.
- Elsa!- chciał do niej  podbiec, ale w tej chwili z ciemności wyłonił się oprawca dziewczyny.
- Witaj Jack. Dawno się nie widzieliśmy prawda?
Napastnik nie musiał się pokazywać. Jack wszędzie rozpoznałby ten głos.
Mrok.


sobota, 7 marca 2015

Zniknęłam?

Nie, nie zniknęłam :) Po prostu zaraz po feriach ( [*] ) nauczyciele zawalili mnie ( i Inez <3 ) mnóóóstwem sprawdzianów i kartkówek ( powinni tego zabronić, serio :p )
Nowy rozdział jutro i powiem wam, że będzie się działo.... 3:-)