niedziela, 8 marca 2015

Rozdział dziewiąty


Nowy rozdział! Wiem, miał być we wtorek ale po feriach trudno powrócić do rutny :p 
Zdecydowałam, że rozdziały będą dodawne raz w tygodniu, czasem tylk odwa, bo mam tyle roboty w szkole, że masakra :(
I będą podobnej długości do dzisiejszego :)
Zapraszam do czytania i komentowania! 

Elsa była w sali balowej. Damy ubrane w kolorowe suknie wirowały na parkiecie, łącząc się w tęczowy wir. Żyrandole błyszczały złotym blaskiem, rozświetlając salę. Królowa ubrana w błękitną suknie z wdziękiem poruszała się w tańcu. Nie widziała z kim tańczyła, ale czuła, że jest to ktoś jej bliski. Nagle wszystkie światła zgasły. Sala pogrążyła się w mroku, a jedynym źródłem światła był księżyc, przebiający się przez czerwone zasłony. Porywisty wiatr otworzył okna, które obijały się o ścianę, wydając przeraźliwe skrzypnięcia. Drzwi do sali balowej rozwarły się z hukiem. Do środka zaczęła wpływać czarna mgła. Ludzie stali nienaturalnie spokojnie. Wpatrywali się w mgłe jak urzeczeni. Nikt nie krzyczał, ani nie biegał przerażony. Elsa spojrzała na swoje go partnera. W świetle księżyca, srebrne włosy Jack'a promieniały własną łuną. Dziewczyna cofnęła się o krok, gdy ciała chłopaka zaczęły oplatać czarne macki mgły. Po chwili za nim pojawiła się ciemna postać. Wbiła nóż w klatkę piersiową Jacka. Ciemne krople krwi momentalie przesiąkły garnitur. Elsa uklękła przy leżącym nieprzytmnym Frost'em. Posadzka była już mokra od jego krwi, kiedy wszechobecną ciszę panującą w sali przerwał stukot. Koło Elsy uklękła kobieta. Czarne włosy spływały kaskadą na jej plecy, a szare oczy błyskały wpatrując się w królową. Czarnowłosa chwyciła ręką Elsy. Dziewczyna wzdrygnęła się, ponieważ nieznajoma miała lodowatą skórę. 
 - On nie żyje. - odezwała się pustym głosem. Elsa pokręciła głową w niedowierzeniu. Osunęła się na posadzkę. Kobieta odgarnęła jej włosy i wyszeptała na ucho.
- On nie żyje, i innie niedługo też. Oni umrą jeśli nie wypełnisz proroctwa. - Elsa gwałtownie się wzdrygnęła. Nieznajoma uśmiechnęła się ciepło i wyszła z sali. Królowa chciała użyć mocy, ale nie była w stanie. Na wpół leżąc, na wpół siedząc wpatrywała się w księżyc, mając nadzieję na jakąś pomoc. Ludzie obecni w sali, zaczęli znowu sunąć na parkiecie, starannie omijającv Else i Jack'a. 
Gdzieś w oddali było słychać bicie zegara. 

Elsa poderwała się na łóżku. Słońce wpadało do jej komnaty.Nie pamiętała snu, ale czuła wielki niepokój. Królowa wstała i szybko się ubrała. Ledwo dopięła ostatni guzik usłszała pukanie w szybkę balkonu. Na zewnątrz stał Jack. Elsa otworzyła drzwi balkonowe i wpuściła go do środka. Chłopak zauważył, że dziewczyna wszystkie ruchy wykonuje mechaniczne.
- Co się stało? Kolejny koszmar? - zapytał machając laską, tworząc na balkonie lodowe zawijasy. Dziewczyna pokiwała głową.
- Co Ci się śniło? - dopytywał siadając na łóżku. Elsa próbowała coś sobie przypomnieć.
- Była tak kobieta. Powiedziała, że wszyscy umrą, jeśi nie dotrzymam proroctwa- odparła, marszcząc brwi.
- Proroctwa? Święty nic o tym nie wspomniał - mruknął sam do siebie Frost. Po chwili odwrócił się do królowej.
-  Szkoda dnia! Musimy poćwiczyć kontrolę. Ostatnio szło Ci coraz lepiej. - zachęciła. Elsa kiwnęła głową, czując jak niepokój ją opuszcza.

                                                                        ***
Anna i Elsa praktycznie się nie widywały. Królowa spędzała całe dnie na ćwiczeniach z Jackiem i zajmowaniem się sprawami królestwa, a Anna spędzała czas planując kolejny ślub i gawędząc z Terrą oraz Olafem. Mimo, że siostry już się pogodziły, wciąż czuły się nieco skrępowane w swoim towarzystwie. Anna szła korytarzem by porozmawiać z siostrą. Zanim zapukała do jej komnaty usłyszała głos siostry.
- Jak ja mam to zrobić? - pytała kogoś. Anna wysiliła słuch, ale nie usłyszała odpowiedzi drugiej osoby. Rudowłosa przez chwilę stała podsłuchując siostrę, która najwyraźniej gadała sama do siebie. Dziewczyna przełknęła ślinę i weszła do środka, ułamek sekundy wcześniej pukając.
Na posadzce, po turecku siedziała Elsa.
- I co teraz? - zapytała przestrzeni.
- Ale co? - odparła Anna. Jej siostra poderwała się i nerwowo przygładziła suknię.
- Anna! Jak, miło Cię widzieć! - zawołała nienaturalnym tonem.
- Z kim rozmawiałaś? - zapytała rudowłosa rozglądając się po pokoju, jakby ktoś miał wyskoczyć z szafy, albo wyjść spod łóżka.
- Ja? Z nikim nie rozmawiałam- Elsa odchrząknęła. Spojrzała ostro na Jacka który stał naprzeciw Anny robiąc głupie miny.
- Wydawało mi się. Cóż, przyszłam przekazać, że przedstawiciel Rady Arendelle zwołał spotkanie dotyczące Ciebie- odpowiedziała rudowłosa. Siostra spojrzała na nią zaskoczona.
- Mnie? O co chodzi? - dopytywała. Anna położyła ręce na jej ramionach.
- Nie wiem dokładnie- znaczy wiem tyle co Ci mówiła, ale reszty nie wiem. Nie chcieli mi powiedzieć, co jest trochę dziwne, bo w końcu jestem Twoją siostrą- zaczęła trajkotać księżniczka. Elsa odetchnęła.
- Przekaż , że zaraz przyjdę dobrze? - odparła. Anna pokiwała głową i wyszła z pokoju.
- Ktoś tu wpadł w kłopoty- zanucił Frost wywijając koziłka nad głową królowej.
- Zostań tutaj. Zobaczę o co chodzi- westchnęła i wyszła. A co zrobił Jack? Poczekał sekundę po czym wyszedł za nią.

                                                                      ***
Elsa szła zamyślona korytarzem. Nagle na kogoś wpadła.
- Racz wybaczyć jaśnie Pani - usłyszała. Spojrzała na potrąconą osobę. Czarnowłosa kobieta wydała jej się dziwnie znajoma.
= Nic się nie stało. Kim jesteś? - zapytała królwa. Kobieta spojrzała na nią zaskoczona.
= Księżniczka Anna nie wspominała Waszej Wysokości? Układam kwiaty - odparła czarnwłosa. Elsa jak przez mgłe, przypomniała sobie, że Anna zatrudniła florecistkę.
- Oczywiście, że powiedziała. Bardzo ceni Pani projekty. - wybrnęła królowa. Po chwili niezręcznej ciszy dodała
- Śpieszę się na ważne spotkanie. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
- Nie wątpię- odparła czarnowłosa. Elsa wyminęła ją i ruszła dalej. Czuła na plecach wzrok florecistki.
Czarnowłosa ruszyła korytarzem w drugą stronę. Jack przypatrywał się jej zaintrygowany. Nagle kobieta odwróciła się i popatrzyła wprost na niego. Nim chłopak zdążył coś zrobić, z powrotem ruszyła dalej.
         
                                                                   ***
Królowa siedziała na szczycie długiego stołu w sali Narad. Otaczał ją wianuszek ludzi w podeszłym wieku, w większości najwyraźniej wątpiących w jej sposób rządzenia.
-Czemu zawdzięczam to spotkanie? - zapytała siląc się na uśmiech. Najstarsza osoba, a zaraz najbardziej znielubiany przez Elsę konusl wstał i obnażył zęby w paskudnym uśmiechu.
= Jak za pewnie wie Wasza Wysokość, ktoś będzie musiał po Waszej Wysokości objąć władzę- zaczął, a Elsa zmarszczyła brwi.
- Jeszcze nigdzie się nie wybieram. Mam przed sobą długie lata rządzenia= przerwała zapominając o manierach. Konsul złożył ręce.
- Oczywiście. Lecz na razie jednym możliwym dziedzicem, jest przyszły potomek księżniczki Anny oraz tego stajenn... znaczy sir Kristoffa. - odparł. Królowa złożyła na piersiach ramiona.
= Zdaję sobie z tego sprawę. - zaakcentowała każdy wyraz.
= Zapewne, lecz według Zbioru Praw, Arendelle musi mieć też Króla - przeczytał z kartki konsul.
- Co masz na myśli Rotcher? - zapytała podirytowana Elsa.
- To, że jeśli chce Wasa Wysokość zachować koronę musi wyjść za mąż - odparł spokojnie Rotcher. Królowa wstała.
- Mam kogoś poślubić?! - warknęła zła. Czuła jak opuszcza ją spokój. Zacisnęła pięści by nie stracić kontroli.
- Owszem. Według Zbioru, jeśli władcą zostanie kobieta, od dnia koronacji ma trzy lata na wybranie małżonka i poślubienie go.
- Więc czemu słyszę o tym teraz? - krzyknęła nie panując na emocjami.
- Cóż, nie chcieliśmy niepokoić. Jednak niedługo miną trzy lata od koronacji więc radził bym się spieszyć.- odparł uśmiechając się obleśnie Rotcher.
- A jeśli nie? Anna zostanie królową, a Kristoff królem. Proste- rozłożyła ręce. Rocher pokręcił głową.
- A właśnie, że nie. Wtedy zostanie wybrany ktoś z Rady. - odpowiedział. Elsa miała ochotę go zamrozić. Ta kretura od początku jej panowania była przeciwko niej. Już miała wycelować, kiedy usłyszła za sobą Jack'a.
- Oddychaj. Spokojnie
- Kogo miałabym poślubić? - spytała oddychając głęboko.
- Cóż, w Nasturii jest aż dwunastu książąt wyrażających aprobatę do połączenia królestw. - Elsa krzyknęła.
- Miałabym poślubić brata tej bestii która próbowała zabić mnie i Annę? - warknęła. Rochter mruknął
- Biorąc pod uwagę pewne zdarzenia, to Wasza Wysokość sama nie zabiła siostry.
Elsa uderzyła pięścią w stół.
- Tego już za wiele. Jak śmiesz się tak zwracasz do swojej Królowej? Przypominam, że jesteś na tym stanowisku, tylko dlatego, że przed laty wybrał Cię mój ojciec. Nie wiem co nim kierowało, kiedy Cię wybierał, ale jestem pewna, że gdyby słyszał Cię teraz, to na pewno wyrzucił by Cię za próg. Koniec narady!- zawołała i wyszła wściekła. Dopiero w swojej komnacie ukryła twazrz w dłoniach i zaczęła płakać. To wszystko ją przerastało. Kontrola, Rada, zagrożenie. Wściakła zaczęła obladzać całą komnatę. Po chwili śnieg był wszędzie. Nagle poczuła uderznie w głowę, Śnieżka trafiła w sam czubek.
- Nie mam ochotę na zabawę Jack - warknęła.
- Hej, będzie dobrze- zapewniał siadając koło niej.
- Co zrobli po moim wyjściu? - zapytała. Frost uśmiechnął się złośliwie.
- Ten stary i gruby stwierdził, że jesteś nieokrzesana i nie nadajesz się na władycznię. Kiedy chciał siąść, nagle jego krzesło odsunęło się do tyłu - odparł z wredną nutą samozdowolenia. Elsa uśmiechnęła się lekko.
- I co? Mam teraz sobie skombinować męża? Gdzie kogoś znajdę? Nie chce, żeby ktoś coś na mnie wymuszał - powiedziała wzdychając.
- Jak lubisz gburowate zające, to chyba mam kogoś dla Ciebie- puścił oko Frost. Dziewczyna dała mu kuksańca.
- Jak to jest być strażnikiem? - zapytała. Jack zamyślony podszedł do okna.
- Jeszcze Ci kiedyś opowiem. A teraz idź na obiad. Ja muszę załatwić parę spraw- odparł chłopak i wyszedł przez balkon.

                                                                   ***
Jack stał na pagórku niedaleko pałacu. Był tu umówiony z Zając by zdać mu raport. Leniwi podrzucał i łapał mały kamyczek, zabijając czas. Po chwili koło niego zmaterializował się strażnik Nadziei.
- Spóźniłeś się. Oj, ktoś chyba powinien kupić sobie zegarek - zakpił Jack patrząc mu w oczu. Zając miał spuszczoną głowę, a na policzkach ślady łez. Frost przeraził się nie na żarty.
-Co się stało?- zapytał przerażony. Futrzak otarł oczy i odezwał się złamnym głosem.
- Jack.. straciliśmy ją..- Frost zmarszczył brwi.
- Kogo? Mów co się stało! - krzyknął, czując jak jego serce zaczyna przyspieszać.
- Walczyła z Ciemnością, chcąc uratować znalezioną osobę. Chłopak jest bezpieczny, ale Zębuszka.. nie żyje- wyjaśnił Zając zaciskając oczy. Jack cofnął się parę kroków do tyłu. Miał wrażenie, że to tylko koszmar. Przecież ona żyje. Była dla niego jak siostra. Po raz kolejny stracił siostrę. Po chwili klęczał na ziemi. Wydał z siebie ryk rozżalenia i gniewu. Wściakły uderzył laską w pobliską skałę. Ta momentalnie się oblodziła i pękła na pół.
- Gdzie ona jest? - zapytał zdławionym głosem Jack. Zając pokręcił głową.
- Zaraz po tym jak zmarła ,zmieniła się w kolorowy pył.
- Kto teraz będzie strażnikiem Wspomnień? - dopytywał by nie wybuchnąć płaczem. Zagryzł wargę.
- Małe zębuszk zostały to tego wyznaczone. Wiele z nich również zginęło- odparł Zając zaciskając pięści.
- Dorwę Ciemność. I zabije ją - powiedział twardo Jack ocierając pojedyncze łzy. Strażnik Nadziei kiwnął głową i rozpłynął się w powietrzu.

                                                                  ***
Elsa poszła poszukać Jacka. Minęło wiele godzin a jego wciąż nie było. Królowa bała się, że może dopadła go Ciemnośc. Nagle coś poruszyło się w oddali. Elsa poszła w tamtym kierunku. Na wzgórzu stał piękny czarny rumak. Niebieskie byste oczy wpatrywały się w dziewczynę. Nogi same niosły ją w stronę konia. Gdy była już blisko ten zarżał przeraźliwie, Jego oczy zmieniły barwę na płomienny pomarańcz. Elsa cofnęła się o krok. Po chwili poczuła jak coś ciągnie ją w tył. Użyła mocy i wyrwała się. Biegła ile sił. Nie odwracała się. Co chwila słyszała potworne jęki konia. Niedaleko pałacu potknęła się i stoczyła ze górki. Ranna leżała na dole, niezdolna się ruszyć. Coś nagle poderwało ją do góry.
- Nie próbuj krzyczeć. - usłyszała cichy głos za sobą. Chciała się wyrwać, ale napastnik mocno trzymał ją za ramię. Nagle zza krzaków wyszedł Jack.
- Elsa!- chciał do niej  podbiec, ale w tej chwili z ciemności wyłonił się oprawca dziewczyny.
- Witaj Jack. Dawno się nie widzieliśmy prawda?
Napastnik nie musiał się pokazywać. Jack wszędzie rozpoznałby ten głos.
Mrok.


2 komentarze:

  1. Nom. To dupa.
    Kim jest ta zołza? Jak się dowiedziałam, że ma czarne oczy, od razu wiedziałam, że coś jest z nią nie tak... Ale mam nadzieje że jest dobra, i że po prostu wierzy w Jacka ^.^
    Hmm. Mam pytanie, do tego całego Ritcha czy jak mu tam: PO CO Elsie mąż, skoro może mieć CZEKOLADĘ?!
    Wedłóg badań czekolada uaktywnia więcej hormonów szczęścia niż pocałunek<3
    Hmm. Mrok. A nasza Elsa jest zakładniczką? Bomba! Karolinko, coraz bardziej mnie zaskakujesz. Ale to dobrze!
    Jak to Zębuszka?! Dlaczeegooo?
    E tam. W sumie to nawet jej aż tak nie lubiłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ta florecistka nie jest przypadkiem podobna do tej kobitki ze snu Elsy?
    Właśnie zdałam sobie sprawę z małego paradoksu. Snu piszemy przez u, a snów przez ó...
    Mordor w biały dzień! Serio Zębuszkę?! Za co? Ona tylko straszyła dentystą... Ale w sumie nie dziwię się, że zginęła. Nie miała jakiś specjalnych zdolności.
    A ten koń to Mroka no nie? Mam mu za złe w jakim świetle stawia te zwierzęta >.<
    Popieram Domi. Po co faceci jak są słodycze? No i książki, bo bez nich ja nie wyrabiam...
    Mrok! Jack ratuj Elsę! Będzie się działo :3

    OdpowiedzUsuń