środa, 28 stycznia 2015

Rozdział piąty

 I kolejny! Zostałam przekupiona Prince Polo =D
Dzięki Domi :*



 Promienie księżyca padały na śpiącego Kristoffa. Jego oddech był płytki, i niemiarowy. Anna cały czas trzymała go za rękę. Mimo poźnej pory, od godziny nie zmrużyła oczy. Bała się, że jeśli zaśnie, gdy się obudzi Kristoffa już nie będzie.
- Anno? Pójdź się położyć jeśli chcesz, ja zostanę- zaproponowała Elsa. Tak smutnej i jednocześnie przerażonej rudowłosej nie widziała od dawna.
- Nie trzeba Elso. Dam sobie radę. Nie mogę go opuścić. - odparła Anna.
- Dobrze. Przyniosę Ci coś do jedzenia- powiedziała królowa i opuściła komnate. Chwilę po tym jak wyszła, usłyszała histeryczny krzyk Anny. Dziewczyna wypadła z komnaty cała blada i roztrzęsiona.
- Elsa wezwij lekarza! Dzieje się coś złego,on zaczął się trząść! - krzyczała. Elsa już miała iść po lekarza, kiedy ten nadbiegł, słysząc krzyki księżniczki.
- Proszę go ratować, niech pan coś zrobi! - wrzasnęła Anna. Próbowała wejść do środka razem z lekarzem, ale ten zagrodził jej drogę.
- Nie może panna teraz wejść. Przykro mi- powiedział zatrzaskując jej drzwi przed nosem. Dziewczyna aczęła walić w nie z całej siły.
- Anno uspokój się- prosiła Elsa.
- Niech pan otwiera te cholerne drzwi!- wrzeszczała księżniczka. Elsa siłą odciągnęła ją od drzwi i mocno przytuliła.
- On umiera.. on umiera..- powtarzała cały czas Anna. Królowa gładziła ją po włosach. Nie odzywała się.

                                                                     ***
Jack miał dość. Serdecznie dość. Była na misji ledwie dzień, a już chciał wracać. Nie wiedział, że to będzie takie trudne. Sprawdził połowę Arendelle,i nigdzie nie znalazł nikogo. Na dodatek wszystko wyglądało jak w średniowieczu- Jack nie przepadał za tym okresem. Święty zdefiniował tą misję inaczej. Coś typu " Lecisz, szukasz, wracasz" a nie " Lecisz= trafiasz tam gdzie nie trzeba + musisz się tułaś parę godzin by dotrzeć do celu, Szukasz= szukasz igły w stogu siana, Wracasz= jeśli Ci się uda". Jack podświadomie wiedział, że to zadanie nie będzie proste- w końcu rzadko ktoś stoi na ulicy z tabliczką "Mam magiczne moce". Nagle uwagę chłopaka przykuł mężyczna wyjeżdżający z zamku. Ciągną za sobą coś przykrytego cieńką płachtą. Kierował się w stronę portu. Jack zaciekawiony ruszył za nim. Kiedy mężyczna wszedł na statek, białowłosy zdjął płachte. Jego oczom ukazał się lodowy pomnik jakiegoś mężyczyzny. Jack zaczął przyglądać się bliżej. Zachowany został każdy szczegół - guziki ; widać było nawet zarys żył pod skórą. Po tylu latach obserwowania ludzi Frost wiedział, że ten pomnik na bank nie został wyrzeźbiony. Nikt nie potrafiłby odwzrować takich szczegółów. Chłopak dotknął lodowej rzeźby. Po chwili już wiedział- to nie była rzeźba. To był zamarznięty człowiek. A to znaczyło dla Jack'a jedno.
Osoba która ma moc mieszka w pałacu.
I najprawdopodobniej ma takie moce jak on.

                                                                    ***
Anna czekała zdenerwowana pod komnatą. Minęło już parę godzin. Każda minuta była dla dziewczyny torturą. W końcu z pokoju wyszedł lekarz. Anna od razu na niego napadła.
- Co z nim? - spytała słabym szeptem. Lekarz uśmiechnął się smutno.
- Nie żyje? Prawda? - księżniczka była na skraju załamania nerwowego. Do siostry podeszła Elsa.
- Spokojnie. Daj odpowiedzieć lekarzowi. - prosiła królowa. Sama również bardzo się denerowała. Przecież śmierć Kristoffa zabiłaby Annę....
- Będzie żyć. Jest w stanie stabilnym. Nie może się przemęczać - oznajmił lekarz. Anna poczuła jak coś rozsadza ją od środka. Kristoff będzie żyć..
- Muszę się z nim zobaczyć!- wykrzyknęła radośnie i nie czekając na pozwolenie, pobiegła do narzeczonego. Elsa odetchnęla z ulgą. Nim weszła do środka, coś za oknem przykuło jej uwagę. Podeszła bliżej.
Za oknem, na drzewie siedział chłopak. Wpatrzony był w księżyc. Dziewczyna odwróciła się plecami do okna i policzyła do dziesięciu. Po chwili znowu wyjrzała przez okno.
Na drzewie nie było nikogo.
"Tak jak myślałam. Wyobraźnia sobie z Ciebie kpi" - powiedziała w myślach i poszła do siostry.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział czwarty

 W następnym pojawi się Jack <3


Hans mocno trzymał Elsę. Jej myśli pędziły jak oszalałe. Skąd on tu się wziął?  Przecież został wysłany do Nasturii. Miała ochotę go zamrozić. Powinna zrobić to już dawno. Ale przecież nie mogła użyć mocy. Przed oczami miała widok Anny z poderżniętym gardłem." Nie mogę stracić kontroli. Dla niej" - rozmyślanie królowej przerwał krzyk Anny. 
- Anna!- Elsa próbowała się wyrwać, ale książe Nasturii przyciągnął ją bliżej siebie.
- Nie tak prędko - wyszeptał jej do ucha. Ze swojej komanty wybiegła jej siostra.
- Ty! - krzyknęła na widok Hansa. Po chwili za nią pojawił się sługus Hansa. Miał podbite oka, a Elsa dobrze wiedziała czyja to robota. Złapał Anne i przystawił jej nóż do gardła. 
- Zabieraj łapska pajacu!- wydarła się, ale po chwili jęknęła z bólu kiedy mężczyzna wykręcił jej ręce.
- Za mną - warknął Hans i ruszył przed siebie. Nagle Elsa mimowolnie się zatrzymała. Przy wyjściu z pałacu leżało dwóch strażników.  Ich mundury były przesiąknięte krwią. Nie oddychali.
- Ty potworze!- zawyła Elsa, szarpiąc się.
- Opanuj się wiedźmo, albo Anna zginie! - wrzasnął Hans.
- Dlaczego mnie po prostu nie zabijesz?- spytała królowa.
- Mam taki zamiar. Ale zaczekamy do rana- aż ogłosisz swoją kapitulację i przekażesz mi władzę - odparł z uśmiechem.
- Nigdy - powiedziała twardo Elsa. Nie mogła pozwolić, by władcą Arendelle był ktoś taki jak on.
- Roger- Hans lekko machną głową.  Roger pchnął Anne na kolana i mocniej przycisnął nóż do jej gardła.
- Jedno moje słowa,a on pociągnie nóż, i poderżnie jej gardło.
- Elso, nie pozwól mu wygrać.- wyszeptała słabo rudowłosa. Nóż mocno naciskał na jej gardło. Po chwili pojawiła się mała kropelka krwi. Elsa zaczęła gorączkowo myśleć. Po chwili zamknęła oczy. Hans już ją puścił, wiedząc, że nie może ona użyć swoich mocy. Nie znał jednak jej planu.
- Tutaj, gdzie wisi to żałosne "dzieło" szutki będzie wisial mój portret. Hans- wybawca Arendelle z rąk potwora. - mówił sam do siebie. Nagle poczuł powiew chłodu.
- Roger. Zabij - powiedział nie odwracając się. Po chwili jednak coś wydało mu się nie tak. Odwrócił się i ujrzał swojego sługę, uwięzionego w lodowym więzeniu. Anna stała koło Elsy.
- Chyba wtedy na statku walnęłam Cię za słabo- warknęła rudowłosa. Podeszła do Hansa. Ten skorzystał z okazji i złapał dziewczynę. Ta próbowała się wyrwać, ale nic nie wskórała.
- Elsa.. zamroź go! - zawołała szamocąc się.
- Próbuj. Ale pamiętaj, że nie trafisz we mnie, ale w nią- głos Hansa był nienaturalnie ochrypły. W niczym nie przypominał już Annie, tego uroczego mężczyzny którego poznała na koronacji. Stał się szaleńcem. Elsa podniosła rękę  by użyć mocy. Hans widząc ten ruch rzucił sztyletem który wyjął zza pasa. Ten ugodził królową w ręke. Na jej bladej dłoni rozbłysły szkarłatne krople krwi. Dziewczyna chwyciła się za ręke i syknęła z bólu. Hans szybko podniósł sztylet, i ciągnąc za sobą Anne wyszedł z pałacu.
- Zostaw mnie Ty potworze!- wrzeszczała licząc na pomoc.
- Jednym potworem w Arendelle jest Twoja siostra, kochanie- wysyczał jej do ucho. Po chwili zatrzymał się przy stajni.
- Konie. Potrzebne nam konie, nieprawdaż? - spytał Anne. Wszedł do środka, mocno trzymając księżniczkę.
- Zostaw ją - usłyszał głos. Z ciemności wyszedł Kristoff.
- Kristoff- zawołała radośnie Anna. Hans spojrzał na jej dłonie, i zauważył prosty pierścionek.
- Więc to jest Twój narzeczony? Taki prostak? - zaśmiał się gorzko Hans. Kristoff wziął leżący niedaleko kilof.
- Ostrzegam, zostaw ją- warknął blondyn.
- Bo co mi zrobisz? I to tym czymś? - Hans nie przejmował się ostrzeżeniami kogoś tak dla niego prymitywnego.
- On może nic, ale ja tak- usłyszał za sobą głos. Za nim stała Elsa.
- Nie wygrasz Hans- powiedziała Anna. Mężczyzna popchnął ją w stronę Elsy.
- W porządku. Aresztujcie mnie- odparł niewinnym tonem. Kristoff podszedł do niego ze sznurem. Nagle Hans się zamachnął. Narzeczony Anny jęknął z bólu i padł na kolana. Na jego koszuli zaczęła się rozrastać plama krwi. Książę Nasturii stał nad nim z zadowoloną miną, trzymając w ręku zakrwawione ostrze.
- Nie! - krzyknęła Anna i podbiegła do Kristoffa, który osunął się na ziemie. Po chwili całe ręce Anny były we krwi. Kiedy Hans ruszył na Else, ta nie wachała się ani chwili. Machnęła ręką. Lodowy promień ugodził mężyczne. Po chwili ten zmienił w lodowy posąg.
- Elso zrób coś!- wykrzyczała Anna przez łzy.
- Idę wezwać lekarza.- odparła królowa i wybiegła ze stajnii.

                                                                          ***
Elsa i Anna czuwały przed komnatą, w której ulokowano Kristoffa. Razem z nimi był też Olaf. Rudowłosa księżniczka cały czas łkała.
- Nie martw się Anno. Kristoff to silny chłop - próbował pocieszać Olaf.
- Co z Hansem Elso? - spytała Anna, próbując odwrócić swoją uwagę od narzeczonego.
- Wysłałam już naszego rzecznika do Nasturii. Razem z Hansem. A raczej jego posągiem- odparła. Anna kwinęła głową.
- Mam nadzieję, że ten posąg pęknie po drodze. Sama powinnam była go rozbić- dziewczyna ukryła twarz w dłoniach.
- Anno..- zaczęła Elsa, ale drzwi komnaty się otworzyły. Wyszedł z niej doktor Norteble.
- Co z nim- spytała Anna. Lekarz pokręcił głową.
- Nóż został wbity pod bardzo niefortunnym kątem. Mógł uszkodzić płuca. Zatamowaliśmy krwawienie. Następne godziny zadecydują o jego życiu lub.. - Norteble nie mógł wypowiedzieć się do końca.
- Czy mogę go zobaczyć? - spytała Anna.
- Oczywiście- lekarz odsłonił wejście do komnaty. Rudowłosa wpadła do środka jak burza. Na łożku leżał Kristoff. Spał. Wydawałoby się, że wszystko z nim w porządku. Anna delikatnie pogłaskała go po głowie. Następnie schyliła się i mocno go pocałowała.
- Walcz. - wyszeptała.

C.D.N

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział trzeci

Nowy rozdział! Heh....



   Elsa ledwo nadążała za Anną. Rude włosy jej siostry wesoło podskakiwały na jej plecach, kiedy ta pędziła do komnaty, w której znajdowała się jej suknia. W końcu uradowana dobiegła na miejsce.
- Nie mogę się doczekać żeby ją zobaczyć! Suknie robiła sama Vanes 'la Coutire. - Anna praktycznie podskakiwała w miejscu. Elsa dotknęła jej ramienia.
- Spokojnie. Już zobaczmy Twoją suknie- odparła królowa. Podeszła do wielkiej skrzyni w której suknia była transportowana. Wyjęła z niej suknie w bordowym pokorowcu. Powiesiła go i zaczęła odpinać guziki.
- Gotowa? - spytała Anne
- Tak, tak, tak ,tak!- wykrzyknęła machając rękami. Elsa odpieła ostatni guzik, i otworzyła pokrowiec. Anna przestała podskakiwać i wpatrywała się w suknie zdezorientowana i zaskoczona.
Zamiast wymażonej sukni, jej oczom ukazała się wielka masa pomarańczowo-białych koronek, z dodatkiem pereł i sztucznych krysztalków. Suknia miała ogromne bufiaste rękawy, z wszytymi bez ładu i składu kryształkami. Elsie bardziej to wyglądało, zwróconą przez kogoś waniliowo-marchewkową babeczkę, niż na suknie ślubną.
- Jest... ona.. jest niepowtarzalna- rzekła Elsa to Anny. Rudowłosa usiadła na krześle niedaleko sukni.
- Nie tak sobie ją wyobrażałam. Nie będę panną młodą. Będę jakimś ochydnm przesłodzonym ciastkiem!- w oczach księżniczki zaszkliły się łzy.
- Och Anno- Elsa podeszła do siostry i mocno ją przytuliła.
- Bo wiesz.. odkąd byłam mała wyobrażałam sobie jak mógłby wyglądać mój ślub. Zawsze wyobrażałam sobie siebie, w pięknej suknii.. ojca który prowadza mnie do ołtarza. No rozumiesz? - spytała swoją siostrę.
- Wiesz, w dziecinstwie myślałam tylko o tym, żeby nikogo nie skrzywdzić - odparła Elsa. Obie siostry mocno się przytuliły.
- Nie martw się, skombinujemy inną suknie- królowa pocieszała siostrę.
- Jak? Ślub za niecały tydzień wychodzę za mąż? Nie zdążymy zamówić nowej - rudowłosa pociągnęła nosem.
- Coś wymyślimy - odrzekła Elsa. Wstała i chwyciła Annę za rękę.
- Chodź. Są tosty na śniadanie. Twoje ulubione- zachęcała. Po chwili i ona i Anna ruszyły na śniadanie.

                                                                  ***
     - Jesteś pewien, że to bezpieczne? - Jack spojrzał krytycznie na portal przez który zaraz miał przejść.
- No daj spokój. Podróżowałeś nimi mnóstwo razy- odparł Święty podpierając się pod boki.
- Tak, ale nie do jakieś krainy gdzie czas płynie inczej, i gdzie jest dziewczyna o niezwykłych mocach, której stan psychiczny będzie decydował o losach świata - Frost patrzył na sytuację zupełnie inaczej.
- Wiedziałem , że wymięknie- Zając triumfująco spojrzała na chłopaka.
- Nawet nie wiem jak wygląda ta dziewczyna! - dodał strażnik.
- Koko- strażnik nadziei zaczął udawać kurę, spoglądając zaczepnie na Jack'a
- Ach tak? To patrz- białowłosy chwycił swoją laskę i wskoczył do portalu. Po chwili stał już na pomoście. Wszędzie tłoczyli się ludzie. Jakiś mały, czarnowłosy chłopiec w za dużej czapce, krzyczał na cały głos.
- Książe Hans wypuszczony na wolność po zbrodniach w Arendelle! - czapka opadła na czoło chłopca. Jack przyjrzał się bliżej światu. Wydawało mu się, że cofną się do średniowiecza.
- Hej mały- zagadnął chłopca. Ten spojrzał na niego wielkimi oczami.
- Kim Ty jesteś? - zapytał.
- To nie ważne. Słuchaj jesteśmy w Arendelle tak? - Jack leniwie machnął laską.
- Nie. To Nasturia. Arendelle jest trochę dalej - wyjaśnił chłopiec.
- Niech to szlag! "Portale są bezpieczne Jack, zawsze trafisz tam gdzie potrzeba" - przedrzeźniał Mikołaja.
- Jak trafić do tego Arendelle? - strażnik lekko się irytował.
- Zaraz odpływa statek. - malec wskazał na potężny okręt.
- Dzięki wielkie. A właśnie- czemu tak krzyczałeś?- spytał chłopca
- Za przekazywanie informacji dostaję zapłatę!- odparł malec dumny.
- Nie lepiej wydać takie informacje w gazecie? - podsunął Jack.
- Co to gazeta? -czarnowłosy chłopczyk spojrzał zdziwiony na strażnika.
- To takie złączone razem kartki papieru, z informacjami i rysunkami. - wyjaśnił.
- To dobry pomysł. Idę do pana Mostubiego! Paaa- krzyknął i uciekł. Jack spojrzał na odpływający statek.
- Chyba przyda im się pasażer na gape- powiedział sam do siebie i wzleciał nad podkład.

                                                            ***
   W Arendelle nastała już noc. Światło księżyca delikatnie padało na korytarz, po którym szła Elsa. Ciche kroki królowej ginęły w miękkim, bordowym dywanie.
- Cześć! - usłyszala za sobą głosi podskoczyła. Odwróciła się i zobaczyła bałwanka, którego dwa lata temu ożywiła.
- Olaf! Przestraszyłeś mnie. I trochę ciszej! - Elsa skarciła bałwanka.
- Idziesz do komnaty z tą taką okropną suknią? Ale współczuje Ani- Olaf spojrzał na królową pytająco.
- Tak. Chodź, pomożesz mi - dziewczyna ruszyła dalej, a jej śnieżny przyjaciel pobiegł za nią.
Po cichu weszła do komnaty. Wyjęła z pokorwca suknie i wzięła nożyczki. Najpierw odcięła rękawy, i pozbyła się koronek. Następnie odpruła perły i kryształki. Po chwili miała przed sobą prostą, białą suknie bez rękawów.
- Olaf, podaj mi proszę tą cieńką , pomarańczową wstążkę - porosiła bałwanka, który zajęty był robieniem aniołków na stercie koronek i świecidełek.
- Tak jest! - podał Elsie wstążkę. Ta przepasała ją w talii sukni. Następnie powiesila na wieszaku. Odetchnęła głęboko i skierowała rękę na suknie. Machnęła nią, a góra suknii, tuż przy dekolcie pokryła się małymi błyszczącymi kryształkami lodu. Suknia wyglądała teraz pięknie, ale skromnie.
- Ale ładne to co zrobiłaś- bałwanek podziwiał dzieło Elsy.
- A teraz szybciutko stąd idziemy. Rano Anna będzie miała niespodziankę- Elsa szybko wyszła z komnaty, nie zauważając, że został tam Olaf. Zamknęła drzwi i udała się do siebie. W połowie drogi, postanowiła zajrzeć komnaty siostry. Uchyliła drzwi, i zobaczyła słodko śpiącą rudowłosą. Dostrzegła jednak stojący koło jej łóżka jakiś cień. Nagle ktoś zatkał rękę usta Elsy, a drugą przytrzymał jej ręce.
- Nie wyrywaj się, bo nasza słodka Anna już nigdy się nie obudzi. Spróbuj użyć mocy, a mój sługa poderżnie jej gardło- usłszała głos.
Dobrze wiedziała do kogo należy
Hans.

czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział drugi

Ten rozdział dedykuję moim przyjaciółką które dzisiaj zdają egzamin. Trzymam kciuki <3

   Elsa otworzyła oczy. Stała pośrodku zamieci. Drobe płatki śniegu wirowały wokół niej, czasem osiadając na jej platynowych włosach. Królowa nie widziała przez zaspę praktycznie nic.
- Anna? - zawołała. Jej głos odbił się echem od lodowej pustyni. Wzięła głęboki oddech, i machnęła ręką. Śnieg przestał sypać.
- Anna gdzie jesteś? - krzyknęła jeszcze raz.
- Elsa! - usłyszała odpowiedź, gdzieś w oddali. Królowa zaczęła kierować się w stronę głosu. Po chwili zobaczyła swoją siostrę. Podbiegła do niej, i po chwili znieruchomiała. Włosy Anny były białe, a jej twarz pokrywał szron. Dziewczyna trzymała się za serce i kuliła z zimna.
- Aniu! - Elsa podeszła bliżej do siostry. "To nie może być prawda" - pomyślała.
- Jesteś.. potworem - wyszeptała Anna i padła na kolana. Elsa odsunęła się krok do tyłu.
- Anna, co się stało. Poczekaj, zaraz wszystko naprawimy - Królowa gorączkowo zaczęła uspokajać siostrę. Złapała ją za ręke. Była jak lód - twarda i zimna.
- Spójrz.. co mi zrobiłaś - powiedziała Anna i zmieniła się w lodowy posąg. Wokół Elsy zaczął wirować śnieg.
- Aniu nie! - krzyknęła i dotknęła czoła siostry. Na lodowym posągu pojawiło się pęknięcie. Po chwili ten rozpadł się na tysiące małych części,
- Anna? - Elsa odwróciła się. Za nią stał Kristoff. Śnieg zaczął wirować coraz szybciej, tworząc śnieżną burzę.
- Kristoff, ja nie wiem co się stało.. ja- zaczęła ale blondyn ją zaatakował.
- Zabiłaś ją! Zabiłaś własną siostrę - warknął.
- Nie to nie tak- Elsa traciła kontrolę. Po chwili usłyszała za sobą kolejne głosy.
- Wiedźma!
- Siostrobójczyni!
- Jesteś potworem!
Dziewczyna upadła na ziemię, koło szczątków lodowego posągu Anny. Łzy spływały po jej twarzy, a głośny szloch wyrwał się z jej gardła.
- Nie! - krzyknęła, krztusząc się łzami. Czuła jak wzbierają się w niej emocję.  Elsa straciła panowanie. Lodowe promienie rozprysły się wszędzie. Śnieg opadł a królowa poczuła się jakby coś chwytało ją za serce. Nagle gdzieś w oddali usłyszała cichy śmiech. Odwróciła się. Ciemna chmura otoczyła dziewczynę.

   Królowa poderwała się na łóżku. Usiadła na nim i się rozejrzała. Nie była na lodowej pustni. Była w zamku. Wstała i spojrzała na swoją komnatę.Była oblodzona. Podeszła do okna i rozchyliła zasłony. Promienie wschodzącego słońca wpadły do pokoju królowej rozświetlając mrok. Elsa wyszła na balkon. Oparła ręce o balustradę. Ta momentalnie się oblodziła. Jasnowłosa głęboko odetchnęła i pozbyła się lodu. Weszła do komnaty. Spojrzała na nocną szafkę, stojącą koło jej łóżka. Otworzyla szufladę i ujrzała niebieski rękawiczki. Wstrzymała oddech i wzięła rękawiczki do ręki. Dotyk satyny sprawił, że do pamięci Elsy znowu wtargnęły wspomnienia z przed dwóch lat. Ucieczka, brak kontroli nad mocami to, że Anna o mało nie zmarła. Czasem królowa miała wrażenie, że to wszystko powróci. Ubrała rękawiczka, ale zaraz potem je zdjęła. W czasach kiedy je nosiła, czuła się jak w więzeniu. A teraz? Była wolna. Więc czemu czasem miała wrażenie, że ta wolność doprowadzi do katastrofy? Ruszyła do garderoby. Na wejściu wisiała jej błękitna suknia. Byłyszczała tysięcem kryształów lodu. Elsa przejechała dłonią po sukni. Przesunęła ją jednak na bok, i wybrała inną. W kroju podobna była do sukni którą miała na koronacji, jednak miała głębszy dekolt , zaś  góra z rękawami była biała a reszta w odcieniu błękitu. Włosy spięła w koronacyjny kok.
   Wyszła z sypialni. Służba już pracowała. Gdy królowa przechodziła koło kuchni, poczuła wspaniały zapach jajek, herbaty i tostów, które tak uwielbiała Anna.
 " Gdzie jest Anna? " - pomyślała Elsa. Zwykle to jej rudowłosa siostra wstawała wcześniej i budziła cały zamek. A od jakiegoś czasu przebiajała samą siebie, ale nikt się jej nie dziwił. Za niecały tydzień, miał odbyć się jej ślub z Kristoffem. Po dwóch latach spotkań, blondyn nareszcie się jej oświadczył. Pisk szczęścia który wydała wtedy dziewczyna, z pewnością musiał być słyszany aż w Nasturii.
- Elsa! - usłyszała za sobą głos. Przez korytarz pędziła Anna, zapominając o manierach.
- Coś się stało? - spytała widząc na zaczerwienioną od emocji twarz siostry.
-Przyszła moja suknia ślubna. No chodź! Chcę żebyś ze mną była kiedy ją zobaczę! To znaczy, oprócz patrzenia chcę ją też ubrać, rzecz jasna. Po co to mówię? To oczywiste. Panny młody przymierzają suknie, buty i te inne sprawy więc- zaczęła gadać, jak to miała w zwyczaju. Chwyciła siostrę za rękę i nieprzerwanie mówiąc pobiegła w stronę komnaty ciągnąc siostrę za rękę.



poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział pierwszy


     - Musimy mu powiedzieć! - Jack Frost został wyrwany ze snu, przez krzyk Zębuszki. Zdezorientowany usiadł na parapecie na którym przysnął, i zaczął przysłuchiwać się rozmowie toczącej się w pokoju obok.
Znajdowali się na biegunie w siedzibie Mikołaja.
- Nie powinnyśmy - usłyszał gderanie Zająca. "O co im chodzi?" - zastanawiał się chłopak. Przeczesał dłonią białe włosy, i wyszedł na korytarz, by lepiej słyszeć toczący się dialog.
- Jest strażnikiem - argumentowała wróżka.
- Ale stosunkowo młodym strażnikiem. Jest nim od niedawna! Nie zaprzątajmy mu głowy. Sami damy radę - zając nie dawał za wygraną.
- Przecież mu ufamy. To strażnik, i nie ważne od kiedy nim jest. Został wybrany i ma prawo wiedzieć- Mikołaj grzmotnął pięścią w stół.
- O czym wiedzieć - spytał Jack, leniwym krokiem wchodząc do pokoju. Pozostali strażnicy zamilkli.
- Jack już nie śpisz? - spytała nerowo Zębuszka. Piasek przewrócił oczami.
- Jak mi nie ufacie to spoko - odparł Frost i ruszył do drzwi.
- Jack czekaj. To nie tak, my po prostu nie wiedzieliśmy czy jesteś gotowy- uspokajał Święty.
- Więc o co chodzi? - spytał Jack. Zębuszka głęboko odetchnęła.
- Widzisz, powiedzieliśmy Ci, że zostaliśmy powołani do walki z Mrokiem, ale trochę nagieliśmy prawdę.
- Co? Mrok ma złego ojca? - parksnąl Frost
- To jest poważny temat kołku - odparł Zając.
- Dawno temu, zanim pojawił się mrok królowała Ciemność. Ona odnajdywała ludzi z darami, jak na przykład zdolność do rozmawiania ze zwięrzętami. Zasiewała strach w ich sercu. A potem ich wchłaniała.- wyjaśniała Zębuszka.
- Takie zdolności jak strażnicy? - spytał Jack
- Nie. Wrodzone zdolności. - odparł Święty.
- My, strażnicy ledwo dawaliśmy jej radę. Zamknięcie jej wymagało ofiary - dorzucił Zając.
- Ofiary?
- Kiedyś była jeszcze jedna strażniczka. Rea. Potrafiła rozświetlić mrok. Na końcu tylko ona potrafiła walczyć z Ciemnością.
- Co się z nią stało? - zapytał Jack, czując jak przytłacza go ciężąr informacji.
- Rea musiała mieć w sobie choć trochę światła by przeżyć..By pokonać Ciemność użyła całego światła jakie w sobie nosiła. Ciemność została zamknięta, a Rea... zginęła.
- Zginęła? - Jack usiadł i schował twarz w ręce.
- Z czątki ciemnośći narodził się Mrok. A teraz Ciemność powraca.
- Czemu wróciła? - spytał.
- Osobom które mają wrodzony dar, często towarzyszy strach. Gdy dużo takich osób, i to silnie obdarzonych straci kontrole.. myślę, że to dlatego Ciemność wróciła.
- Będzie próbowała pochłonąć uzdolnione osoby - Zębuszka podleciała do wielkiego globusu.
- Więc co mamy robić? - spytał Jack.
- Teraz wiara dzieci niewiele pomorze. Znaleźliśmy parę osób, o wyjątkowych zdolnościach. Każdy z nas zostanie wysłany do jednej z nich, by pomóc im przezwyciężyć strach, i sprawić, by Ciemność ich nie dopadła. - wyjaśnił Zając
- To w jakim mieście mieszka osoba do której ja się wybiorę? - spytał Frost.
- Czekaj. Istnieje wiele krain. Nie widać ich na globusie. - odparł Święty.
- Więc gdzie mam się udać? - spytał ponownie Jack, mocno ściskając swoją laskę.
Święty machnął ręką. Oczom Jacka ukazał się obraz pięknego królestwa.
- Do Arendelle

Prolog


Wszystko dookoła niej płonie. Nie potrafi już kontrolować swojej mocy. Jest przerażona.
Jest zgubiona.
Ramiona strachu mocno oplatają jej serce. Mimo ognia, który "płynie" w żyłach dziewczyny, czuje ona zimny dreszcz na pleach. Po chwili nie widzi już nic. Płomienie gasną. Zostaje tylko ciemność i strach. Ciemne chumury wirują wokół niej jak tornado, a ona nie nie może się z niego wydostać. Po chwili upada na ziemię. Jest zbyt słaba by się podnieść. Próbuje użyć mocy ognia by rozjaśnić mrok, ale nic to nie daje.
Iskra zgasła.
Ostatnie co słyszy to cichy śmiech.