środa, 28 stycznia 2015

Rozdział piąty

 I kolejny! Zostałam przekupiona Prince Polo =D
Dzięki Domi :*



 Promienie księżyca padały na śpiącego Kristoffa. Jego oddech był płytki, i niemiarowy. Anna cały czas trzymała go za rękę. Mimo poźnej pory, od godziny nie zmrużyła oczy. Bała się, że jeśli zaśnie, gdy się obudzi Kristoffa już nie będzie.
- Anno? Pójdź się położyć jeśli chcesz, ja zostanę- zaproponowała Elsa. Tak smutnej i jednocześnie przerażonej rudowłosej nie widziała od dawna.
- Nie trzeba Elso. Dam sobie radę. Nie mogę go opuścić. - odparła Anna.
- Dobrze. Przyniosę Ci coś do jedzenia- powiedziała królowa i opuściła komnate. Chwilę po tym jak wyszła, usłyszała histeryczny krzyk Anny. Dziewczyna wypadła z komnaty cała blada i roztrzęsiona.
- Elsa wezwij lekarza! Dzieje się coś złego,on zaczął się trząść! - krzyczała. Elsa już miała iść po lekarza, kiedy ten nadbiegł, słysząc krzyki księżniczki.
- Proszę go ratować, niech pan coś zrobi! - wrzasnęła Anna. Próbowała wejść do środka razem z lekarzem, ale ten zagrodził jej drogę.
- Nie może panna teraz wejść. Przykro mi- powiedział zatrzaskując jej drzwi przed nosem. Dziewczyna aczęła walić w nie z całej siły.
- Anno uspokój się- prosiła Elsa.
- Niech pan otwiera te cholerne drzwi!- wrzeszczała księżniczka. Elsa siłą odciągnęła ją od drzwi i mocno przytuliła.
- On umiera.. on umiera..- powtarzała cały czas Anna. Królowa gładziła ją po włosach. Nie odzywała się.

                                                                     ***
Jack miał dość. Serdecznie dość. Była na misji ledwie dzień, a już chciał wracać. Nie wiedział, że to będzie takie trudne. Sprawdził połowę Arendelle,i nigdzie nie znalazł nikogo. Na dodatek wszystko wyglądało jak w średniowieczu- Jack nie przepadał za tym okresem. Święty zdefiniował tą misję inaczej. Coś typu " Lecisz, szukasz, wracasz" a nie " Lecisz= trafiasz tam gdzie nie trzeba + musisz się tułaś parę godzin by dotrzeć do celu, Szukasz= szukasz igły w stogu siana, Wracasz= jeśli Ci się uda". Jack podświadomie wiedział, że to zadanie nie będzie proste- w końcu rzadko ktoś stoi na ulicy z tabliczką "Mam magiczne moce". Nagle uwagę chłopaka przykuł mężyczna wyjeżdżający z zamku. Ciągną za sobą coś przykrytego cieńką płachtą. Kierował się w stronę portu. Jack zaciekawiony ruszył za nim. Kiedy mężyczna wszedł na statek, białowłosy zdjął płachte. Jego oczom ukazał się lodowy pomnik jakiegoś mężyczyzny. Jack zaczął przyglądać się bliżej. Zachowany został każdy szczegół - guziki ; widać było nawet zarys żył pod skórą. Po tylu latach obserwowania ludzi Frost wiedział, że ten pomnik na bank nie został wyrzeźbiony. Nikt nie potrafiłby odwzrować takich szczegółów. Chłopak dotknął lodowej rzeźby. Po chwili już wiedział- to nie była rzeźba. To był zamarznięty człowiek. A to znaczyło dla Jack'a jedno.
Osoba która ma moc mieszka w pałacu.
I najprawdopodobniej ma takie moce jak on.

                                                                    ***
Anna czekała zdenerwowana pod komnatą. Minęło już parę godzin. Każda minuta była dla dziewczyny torturą. W końcu z pokoju wyszedł lekarz. Anna od razu na niego napadła.
- Co z nim? - spytała słabym szeptem. Lekarz uśmiechnął się smutno.
- Nie żyje? Prawda? - księżniczka była na skraju załamania nerwowego. Do siostry podeszła Elsa.
- Spokojnie. Daj odpowiedzieć lekarzowi. - prosiła królowa. Sama również bardzo się denerowała. Przecież śmierć Kristoffa zabiłaby Annę....
- Będzie żyć. Jest w stanie stabilnym. Nie może się przemęczać - oznajmił lekarz. Anna poczuła jak coś rozsadza ją od środka. Kristoff będzie żyć..
- Muszę się z nim zobaczyć!- wykrzyknęła radośnie i nie czekając na pozwolenie, pobiegła do narzeczonego. Elsa odetchnęla z ulgą. Nim weszła do środka, coś za oknem przykuło jej uwagę. Podeszła bliżej.
Za oknem, na drzewie siedział chłopak. Wpatrzony był w księżyc. Dziewczyna odwróciła się plecami do okna i policzyła do dziesięciu. Po chwili znowu wyjrzała przez okno.
Na drzewie nie było nikogo.
"Tak jak myślałam. Wyobraźnia sobie z Ciebie kpi" - powiedziała w myślach i poszła do siostry.

8 komentarzy:

  1. I jak, smakowało Prince Polo? :D
    ,,On zaczął się trząść!" - skojarzenia time...
    <3 świetny, uroczy, genialny rozdzialik, jak ja ci, Karolinko zazdroszczę... :p

    OdpowiedzUsuń
  2. A miało być kinder country ^.^
    Prawie zawału dostałam jak był ten moment z człowiekiem przykrytym płachtą! Myślałam, że to Kristoff! Ach te twoje cudne opowiadanie.
    Ania ;-* (<- bardzo polubiłam stawianie tej buźki na końcu xD)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też ;c nie zniosłabym śmierci Kristoffa;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Kristoff, ale żyje. To najważniejsze. A Hans zamrożony siedzi [nie]biedak. Hm... wyobrażam sb minę Jacka, kiedy znalazł ten posąg :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś przeze mnie nominowana do LA. Szczegóły:
    http://jelsaidziecizywiolow.blogspot.com/2015/02/la-00.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz ogromny talent,dawaj nexta!!

    OdpowiedzUsuń