środa, 1 lipca 2015

Informacje :)

Cześć!  Błagam nie bijcie! Wiem, od dawna nie było rozdziału. Przepraszam, przepraszam!  Przez wszystkie egzaminy (ech szkoła Muzyczna :p)  nie miałam czasu nic napisać :(
Oprócz tego zajęłam się moim drugim blogiem z recenzjami książek. Obiecuję, że od soboty rozdziały będą publikowane regularnie. Mam nadzieję, że tak jak ja czekacie na nowy rozdział :)
Tak na zachętę - mały spoiler! Ktoś umrze...
Do soboty/niedzieli <3

P.s jeśli ktoś jest zainteresowany, tutaj link do mojego drugiego bloga :)
zaczytana-w-krainie-ksiazek.blogspot.com

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział czternasty + parę słów

Kolejny rozdział, ale na początek trochę wyjaśnień. Wiem, że rozdziału nie było od trzechtygodnii, ale miałam naprawdę dużo spraw na głowie-spokojnie, od dnia dzisiejszego rozdziały będą już regularnie czyli co tydzień/ dwa w sobotę.
Zapraszam i dziękuje za wszystkie komenatrze <3 To tak motywuje ^.^


Do sypialni Elsy wkradły się pierwsze promienie słońca. Niebieskie zasłony odbijały światło, nadając błękitną poświatę na pomieszczenie. Królowa odwróciła się w drugą stronę, nie mając zamiaru jeszcze wstawać. Poprawiła poduszkę i oparła się o ramię Jacka. Otworzyła oczy i popatrzyła na strażnika. Wyglądał tak bezbronnie i niewinnie. Na jego twarzy nie widać było trosk o przepowiednie, ani Ciemność. Elsa uśmiechnęła się na wspomnienie minionego wieczoru. Po tym jak wrócili, Elsa poprosiła Jacka by został. Całowali się, a potem zasnęli.Dziewczyna się zarumieniła. Delikatnie pocałowała strażnika w policzek.
- Dzień dobry- szepnęła. Jack leniwie otworzył oczy.
- Hej Elso- odparł. Nachylił się i pocałował królową w usta. Po chwili znowu się całowali.
- Elso, Els.....- usłyszeli krzyki. Elsa natychmiast odskoczyła od Jacka. W drzwiach stała Anna gapiąc się z otwartymi ustami na strażnika i siostrę. Jej wzrok przykuła rzucona na podłogę niebieska bluza Jacka, którą zdjął bo było mu za gorąco.
- Anno!... Co Ty tu? To nie tak..- zaczęła Elsa ale Anna zakryła sobie oczy.
- Nie ważne! Już wychodzę! Przyjdę później... Pa!- zawołała i wybiegła, o mało nie wpadając w drzwi.
- O mój Boże..- wyszeptała Elsa i opadła na podszuki. Jack wyglądał za to na bardzo zadowolonego sytuacją.
- Wstydzisz się mnie?- zapytał.
- Nie! Tylko jest mi trochę głupio..My tylko się całowaliśmy, a potem po prostu zasnęliśmy. A Anna pewnie uważa, że...O rany! - jęknęła i opadła na poduszki.
- Chcesz żebym jej wszystko wyjaśnił? - zapytał. Elsa zerwała się jak poparzona.
- Nie! Nie chcę! Lepiej już wstańmy, bo jeszcze przyjdzie Twoja siostra i coś pomyśli. - odparła i wstała. Spojrzała w dół. Wciąż miała na sobie wczorajszą suknię.
- Muszę się przebrać. No już Jack! Wstajemy- powiedziała i ruszyła w stronę garderoby. Jack zasłonił głowę kołdrą.
- Jeszcze pięc minut..- odpowiedział. Elsa machnęła ręką i kołdra zmieniła się w kawałek lodu w pół sekundy.
- Ej! - krzyknął Jack, a królowa uśmiechnęła się pod nosem.

                                                                        ***
Elsa szła korytarzem, szukając Anny. Nie chciała by siostra sobie coś o niej pomyślała. Nagle zauważyła rudowłosą rozmawiającą z Terrą.
- Anno! Mogę Cię prosić na sekudnkę? - zapytała. Anna pożegnała sie z Terrą i podeszła do siostry.
- Tak Elso? - odparła. Królowa poczuła jak się rumieni.
- Posłuchaj Anno.. To co widziałaś.. To nie tak jak myślisz bo..- zaczęła.
- Elso! Nic się nie stało! Ja tylko byłam bardzo zaskoczona, bo zawsze byłaś przeciwko mężczyzną. W sensie, nie pozwalałaś sie żadnemu tknąć ani spróbować nawiązać relacji - odpowiedziałą rudowłosa. Elsa poczuła ,że czerwieni się jeszcze bardziej.
- Więc, wszystko gra? Wyjaśnione?- zapytała jasnowłosa.
- Jasne...- odparła Anna. Nagle przestała się uśmiechać. Zmarszczyła brwi i zachwiała się.
- Anno! W porządku? - zapytała Elsa podtrzymując siostrę.
- Tak..Tylko zrobiło mi się słabo. - powiedziała.
- Chodź. Musisz się położyć- odparła Elsa.
- Nie wszystko gra!- odpowiedziała Anna, ale po chwili niemal upadła na ziemię.
- No już chodź. Zajmę się Tobą - powiedziała siostra tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Kiedy już położyły Annę do łóżka Elsa przyniosła siotrze kubek herbaty i jej ulubione ciasteczka.
- Dziękuje Elso - odparła rudowłosa. Oparła głowę na poduszce i zasnęła.
- Śpij dobrze- szepnęła Elsa i poprawiła kołdre siostry.

                                                                        ***

Emma stała w porcie. Chłodna nadmorska bryza owiewała jej brązowe włosy. Wpatrywała się w spokojną wodę,poruszaną co jakiś czas przez delikatny powiew wiatru. Przypomniała jej się obietnica James'a, o zabraniu jej na pływanie łódką. Dziewczyna zacisnęła dłonie, wbijając paznokcie w skórę. Czy po jej zniknięciu jej ukochany ożenił się z inną? Czy ją pamiętał? Emma spojrzała w zimną toń. Gdyby Jack jej nie uratował.. Czy naprawdę miała zamiar się zabić? Pokręciła głową. Po jej policzkach spływały łzy. Nagle zerwał się silny wiatr. Dziewczynie zrobiło się zimno. Objęła się ramionami i zwiesiła głowę. Po chwili ją podniosła i na jej twarzy pojawił się wyraz determinacji. Szybkim ruchem starła ślady łez i z dumnie podniesioną głową ruszyła w kierunku zamku.
Jeśli podoła zadaniu, znów zobaczy James'a.

                                                                    ***
Zając pędził przez las. Co jakiś czas migały mu czarne macki mgły. Zaklął pod nosem i przyspieszył. Po chwili poczuł ogromny ból w tylnej łapie. Odwrócił głowę i ujrzał sztylet wbity nad kostką. Z rany powoli sączyła się szkarłatna krew. Strażnik zacisnął zęby i pognał dalej. Nie da się tej wiedźmie. Nagle się zatrzymał. Przed nim rozlegał się wysoki na parę metrów kamienny blok. Zając wiedział, że niedałby rady go przeskoczyć, nawet ze zdrową łapłą. Ciężko dysząc oparł się o zimny mur. Wyszarpnął sztylet, warcząc z bólu. Brak drogi ucieczki. Próbował wydrążyć tunel, ale podłoże było zbyt twarde. Zza drzew wyłoniła się postać otulona czarną mgłą jak szalem. Wyciągnęła bladą rękę w stronę Strażnika. Ten zamachnął się i z całej siły rzucił w Ciemność sztyletem. Macka mgły bez trudu go złapała, centymetry od serca demonicznej postaci.
- Ona też walczyła. Ale teraz jej energia życiowa jest we mnie. Dołączysz? - spytała, po czym parsknęła ironicznym śmiechem. Zając spojrzał jej hardo w oczy.
- Nie wygrasz. - odparł. Kobieta się zachmurzyła, jednak po chwili na jej twarzy wykwitł uśmiech, rozciągający się od ucha do ucha, ukazujący rzędy równych , ostrych kłów. Zaledwie sekundę zajęło jej doskoczenia do strażnika. Macki mgły oplotły go. Nie mógł się ruszyć. Ciemnośc zbliżyła twarz do Zająca.
- Dobro wygrywa? Akurat. Dobro to tylko iluzja mój kochany. Cieńka warstwa czegoś podobno dobrego. A co pod nią? Kłębowisko kłamst i oszustw oraz śmierci. Ja miałabym sobie nie poradzić z czymś takim? Pokonałam Strażniczkę światła. Jak myślisz? Co się z nią stało pod ziemią? Wchłonęłam pozostałą po niej energie. W głębi duszy wiesz, że jesteście na przegranej pozycji. Ale dam i wybór. Przyłącz się do mnie- powiedziała szeptem. Zając splunął jej w twarz.
- Przyłącze się do Ciebie, kiedy piekło pochłonie resztę świata- wypluł. Ciemność jednym płynnym ruchem wbiła mu sztylet między żebra. Ostatnimi resztkami życia, Strażnik spojrzał w ziejące pustką oczy. Kobieta pochyliła się i wyszeptała mu do ucha.
- Mój drogi... Piekło jest tutaj. Właśnie się nad tobą pochyla.
Ciało strażnika zaczęło rozpadać się w srebrzysty pył. Ciemność zawirowała, a okruchy zostały za pomocą czarnych macek wciągnięte do jej serca. Wzleciała w górę. Wirujący dookoła niej wiatr zmienił się w tornado.
- Leć i niszcz. A potem przekaż wiadomość przyjaciołom tego brudnego zwierzęcia- rozkazała, a jej usta znowu rozciągnęły się w uśmiechu.

                                                                   ***
Anna stała nad przepaścią. To jedyne co jej zostało. Jej bliscy zginęli.
- Tak będzie lepiej złociutka. Straciłaś wszystko. Dołącz do siostry, do narzeczonego. Dołącz do nich. Czekają na Ciebie po drugiej stronie- usłyszała szept. Dziewczyna przełknęła łzy. Spojrzała w dół dziury. Nie była w stanie dostrzec dna. Zaczęła odliczać.
Elsa specerowała ogrodami, czekając na Jacka. Nagle sie zatrzymała. Za barierkami, Anna była gotowa do skoku.
- Anno! - zawołała Elsa, jednak rudowłosa nie zareagowała.
Anna się poruszyła. Czyżby słyszała Else? Ale jej siostra przecież nie żyje... Co jeśli.. 
- Skacz!- usłyszała krzyk. Dziesięć,dziewięć..
Królowa pobiegła do zamku. Zaczęła wbiegać po piętrach.
Osiem, siedem
Elsa podbiegła do sypialni siostry. Drzwi były zamknięte.
Sześć, pięć..
- Anno! - Elsa dobijała się do drzwi. W końcu zamroziła je i rozbiła mocno je kopiąc.
Cztery, trzy
Jasnowłosa podbiegła i otworzyła drzwi balkonowe.
Dwa.. Anna się rozejrzała. Elsa?
- Skacz! Skacz głupia dziewucho! Anna rozłożyła ręce
Elsa wpadła na balkon.
Jeden
- Nie!- wyciągnęła rękę, ale było za późno. Anna zniknęła z jej pola widzenia.

                                                                ***
Jack spacerował po lesie. Za chwilę miał zobaczyć się z Zającem i zdać mu raport. Nagle poczuł powiew wiatru. Obrócił zaskoczony, i ujrzał małe tornado. Po chwili na wietrze zaczęły pojawiać się obrazy.
- Zając! - krzyknął Jack, patrząc na śmierć przyjaciela. W głowie pobrzmiewał mu głos Ciemności. "Piekło jest tutaj". Strażnik upadł na kolana. Machnął laskę i zamroził, a następnie roztrzaskał tornado. Krzyknął z bólu i rozpaczy. Zaczął walić pięściami w trawę i zamrażać i rozbijać wszystko co napotkał jego wzrok. To niemożliwe. Zając..On nie mógł zginąć! Nie powinien! Jack powoli wstał. Otarł łzy z policzka. Zacisnął dłoń na lasce, który zamigotała na niebiesko. Kiedy następnym razem zobaczy Ciemność dopadnie ją i zabije.
I postara się, by było to bardzo bolesne. Nagle usłyszał krzyk. "Elsa" - pomyślał i wzbił się w powietrze.

                                                                    ***
Zobaczył rude włosy Anny. Dziewczyna spadała. Nie był  w stanie podlecieć. Była za daleko. Jack machnął laską. Wóz z sianem, natychmiast znalazł się pod Anną. Dziewczyna wpadła w miękkie siano. Strażnik podleciał bliżej. Z balkonu wychylała się Elsa z policzkami lśniącymi od łez. Chłopak podlecił do niej i sprowadził na dół.
- Nic jej nie jest? - spytała przerywając szloch.
- Nie- odparł. Wyciągnęli Annę z siana.
- Anna! Czemu chciałaś skoczyć? - spytała Elsa. Rudowłosa popatrzyła na nią. Elsa spostrzegła, że jej oczy są  czarne. Po chwili nad nia uleciał czarny dym, a oczy dziewczyny wróciły do normalnej barwy.
- Elso! - krzyknęła i przytuliła siostrę.
- Co się stało? - spytała jasnowłosa.
- Widziałam jak wszyscy umierać. Wydawało mi się, że stoję nad przepaścią. Ktoś kazał mi skoczyć, mówił, że tak będzie najlepiej. - wyjaśniła. Jack zaklnął.
- Ciemność! Ona chce pozbyć się Twoich bliskich Elso. Chcę Cię tym rozstroić- warknął. Elsa położyła mu dłoń na ramieniu.
- Czy coś się stało? - spytała.
- Zabiła go. Zając nie żyje- odpowiedział. Na jego twarzy malował się ból.
- Jack.. -zaczęła ale Strażnik odwrócił się i odleciał.

C.D.N.



sobota, 9 maja 2015

Zapowiedź :3


Hej
Na zaostrzenie smaku na jutrzejszy rozdział, zapraszam na zapowiedź :3

"Do sypialni Elsy wkradły się pierwsze promienie słońca. Niebieskie zasłony odbijały światło, nadając błękitną poświatę na pomieszczenie. Królowa odwróciła się w drugą stronę, nie mając zamiaru jeszcze wstawać. Poprawiła poduszkę i oparła się o ramię Jacka. Otworzyła oczy i popatrzyła na strażnika. Wyglądał tak bezbronnie i niewinnie. Na jego twarzy nie widać było trosk o przepowiednie, ani Ciemność. Elsa uśmiechnęła się na wspomnienie minionego wieczoru. Po tym jak wrócili, Elsa poprosiła Jacka by został. Całowali się, a potem zasnęli.Dziewczyna się zarumieniła. Delikatnie pocałowała strażnika w policzek.
- Dzień dobry- szepnęła. Jack leniwie otworzył oczy."

Do jutra <3

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział trzynasty


Witajcie! W czwartek konkurs z histori.. BRRR
Inez, Aniu- coś przez wielkie C!!! 3:)
  Elsa wpatrywała się zaskoczona w Piaska. Popatrzyła na Jack'a. Na jego twarzy nie było śladu zdziwienia. Elsa stężała. Piasek otworzył usta i zaczął recytować głosem Rea'i.
- Gdy przyjdzie ostateczny czas, pani Lodu zostawi was. Jej serce Ciemność pokryje jej gniew nikogo nie ominie. Gdy z Ciemnością siły złączy, by oddać jej wieczną cześć pani Lodu ofiarę złoży wbijając sztylet tego, o kogo najbardziej troszczy, martwi się. Krew zaleje osobę, którą kocha najbardziej. Ciemność zatriumfuje, cały świat pogrąży. 
Oczy Piaska przestały błyszczeć. Ludek opadł na ziemię i osunął się na nią nieprzytomny. Jack podbiegł do strażnika.
-Piasek! Otwórz oczy...Piasek! - wołał. Po chwili Piasek otworzył oczy.
- Pamiętasz coś? - zapytała Elsa. Strażnik pokręcił głową.
- Elso.. Pani Lodu.. to o Tobie? - spytała cicho Anna. Elsa poczuła wielką gulę w żołądku. Zgięła się w pół i upadła na podłogę..
- Zabije Cię. Według Prorocta Cię zabije- powiedziała do Anny. Łzy zaczęły same płynąć z jej oczu.
- Nie! Elso.. Nigdy byś mi tego nie zrobiła wiem o tym..Przebrniemy przez to razem- odparła rudowłosa. Zbliżyła się do siostry żeby ją przytulić. Elsa odsunęła się jak Anna chciała zrobić jej krzywdę.
- Nie dotykaj mnie! Nie powinnaś przy mnie być! - krzyknęła krzutsząc się łzami. Jack położył rękę na jej ramieniu.
- Elso. Przepowiednie prawie nigdy się nie sprawdzają. Nigdy nie skrzydziłabyś Anny, wiemy o tym. Wiemy też, że nigdy nas nie opuścisz. Ciemność chce żebyś tak myślała, chce zniszczyć w Tobie dobro. Ale jej się nie uda. Rozumiesz? - powiedział cicho. Elsa kiwnęła głową. Anna podeszła do niej i mocno ją przytuliła. Po chwili się zerwała.
- O mój Boże! Może to nienajlepszy moment, ale muszę powiedzieć Kristoffowi o naszym dziecku! O matko.. Co powiedzą konsulowie? Nie mamy ślubu!A jak stwierdzą, że się puszczam? - mówiła na głos.
- Wtedy ich zamrożę-odparła spokojnie Elsa. Anna uściskała ją jeszcze raz i pobiegła do Kristoffa. W tym momencie do sali wszedł konsul Rotcher.
- Witamy królowo - powiedział ze swoim pasukdnym uśmieszkiem.
- O co chodzi Rotcher? - spytała. Konsul nie odpowiedział. Jego wzrok padł na Emmę. Elsa skarciła się w duchu. Przecież ją mógł zobaczyć! Rotcher zmarszczył brwi i podszedł blisko do Elsy. Dziewczyna czuła jego odrażający oddech na karku.
- Z całym szacunkiem, ale po co sprowadza królowa do zamku brudne wieśniaczki? Ich miejsce jest na  ulicy - wyszeptał. Jack stojący koło Elsy zacisnął pięści.Królowa również chętnie walnęłaby konsula. Nie mogła jednak dać się sprowokować.
- Kogo śmiesz nazywać wieśniakiem skoro nie jesteś lepszy od nich? Nigdy więcej nie wyrażaj się tak o moich poddancyh, zrozumiano? Jeśli jeszcze raz usłyszę jak mówisz tak o kimkolwiek natychmiast wydalę Cię z zamku, a może nawet z Arendelle. - warknęła. Rotcher odskoczył i zmierzył ją gniewnym spojrzeniem.
- Wybrała już sobie królowa męża? Czas tyka..Kto wie, czy jeśli straci pani koronę, nowy władca pozwoli by została pani z rodziną w zamku- wybełkotał tonem wskazujący, jakoby on miał objąć władzę.
- Czy Ty mi grozisz? - Elsa spiorunowała go wzrokiem.
- Oczywiście, że nie. Ja tylko radzę się pospieszyć - odparł.
- Wyjdź. Mam dużo do zrobienia- powiedziała.
- Wedle rozkazu- odpowiedział z fałszywym uśmieszkiem i wyszedł. Emma stała w miejscu jak zaczarowana. Po chwili zerwała się i chciała pobiec za Rocherem.
- Co ty wyprawiasz? - spytała Elsa zagradzając jej drogę.
- Nie pozwolę by ten stary dziad tak o mnie mówił! Wszystko słyszałam! - warknęła.
- Chodź.Zdejmiemy z Ciebie twoje stare ubrania. Ty i Ania macie podoby wzrost. Ubierzemy Cię w coś ładnego- postanowiła Elsa i ciągnąć dziewczynę wyszły z komnaty.
                                                                            ***
Godzinę później Emma była niedoponania. Włosy miała rozpuszczone i teraz falami spływały na jej plecy. W pomarańczowej suknii wyglądała jak prawdziwa księżniczka.
- Wyglądam wspaniale! Gdyby James...- zaczęła ale przerwała. Spuściła wzrok na ziemię. Elsa podeszła i przytuliła Emmę.
- Już dobrze- powiedziała. Nagle do sali wszedł Jack.
- O co chodzi? - spytała Elsa.
- Jak to o co? Musimy poćwiczyć. Kontrola panowanie nad mocami. Spotkajmy się w lesie za dwadzieścia minut. - odparł poważnie.
- W porządku. - odpowiedziała królowa. Emma przestała łkać i pokazała się Jackowi.
- I jak braciuszku? Tak ładnie to w życiu nie byłam ubrana- zaśmiała się przez łzy. (Donia, teraz wyobraź sobie Jacka z wiesz jaką miną :o )
- Wyglądasz przepięknie Emmo! - zawołał z podziwem.
- Mama by się ucieszyła widząc mnie tak ładnie ubraną. Wiesz, nie mieliśmy zbyt wiele pieniędzy. Nie da się zrobić takich pięknych sukni ze starych worków. - wyjaśniła Elsie brunetka. Jack odwrócił wzork. Przypomniał sobie jak pomagał mamie by utrzymać dom.
- Muszę lecieć. Do zobaczenia Elso. Emmo wyglądasz prześlicznie - pożegnał się i wyszedł.
                                                                         ***
Jack stał przed lasem. Czekał na wiadomość od Mikołaja. 
-Jack! Jak się miewasz? - usłyszał za sobą tubalny głos. Mikołaj, chociaż mniej radosny niż zwykle, dalej emanował ciepłem. Przy pasie miał szablę i rewolwer, a czerwony kubrak odsłaniał tatuaże. Jack podejrzewał, że w poprzednim życiu Mikołaj był korsarzem czy coś w ten deseń.
- Dobrze. Słuchaj jest sprawa. Rea, ta strażniczka przemówiła przez Piaska. Ogłosił Przepowiednie. - powiedział prosto z mostu. Mikołaj pogładził brodę.
- Nie dobrze. Słyszałem coś o tym. Jak myślisz kto może być tą całą Panią od Lodu? - spytał Mikołaj.
- Dziewczyna która ma tutaj moc. Elsa.Możemy jej ufać, ale ona ma bardzo mało wiary w siebie. Trzeba ją obserwować. Kto wie, jak Ciemność będzie mogła nią manipulować..- powiedział.
- Jack?- chłopak odwrócił się i zobaczył za sobą Elsę. Widać było, że jest wściekła.
- Obserwować? Nie wiadomo co Ciemność będzie mogła ze mną zrobić?- powtarzała jego słowa. Jack rzucił Mikołajowi szybkie spojrzenia i święty zniknął.
- Elso nie denerwuj się tak. Nie oto chodzi..- zaczął ale dziewczyna mu przerwała.
- Mówiłeś, że jestem silna! Że jej się nie uda! - krzyknęła wściekła. Wszystko co mówił to kłamstwo!
- Elso do cholery! Przestań się zachowywać jak rozpuszczona księżniczka. Podsłuchałaś, wyrwałaś coś z kontekstu, nie wiesz o co chodzi więc się mnie nie czepiaj! - warknął Frost, przejeżdżając dłonią po włosach.
- Nie zachowuje się jak rozpuszczona księżniczka! Nienawidzę jak ktoś udaje mojego przyjaciela, a potem coś przede mną ukrywa! Czemu mi nie powiedziałeś o swoich prawdziwych odczuciach co do sprawy? - zawołała.
- O nie wiem! Może dlatego, że pani delikatna Elsunia odrazu się rozryczała, i nie chciałem by wszystko zamroziła, bo nie umie utrzymać kontroli! - odparł głosem ociekającym ironią i sarkazmem.
- Miałam prawo być zdenerwowana! Bo według przepowiedni mam zabić własną siostrę i was wszstkich tak ogółem! - odwarknęła. Dookoła niej zaczął wirować śnieg.
- Nawet teraz nad sobą nie panujesz! Zobacz co robisz! - krzyknął. Jego głos ledwo przebijał się przez chmury śniegu. Elsa się opanowała. Śnieg opadł.
- Wynoś się z Arendelle. Wszystko było w porządku dopóki się nie pojawiłeś.- odparła. Elsa odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę lasu.

                                                                    ***
Anna weszła do stajni. Kristoff karmił Svena. 
- Kristoff... Muszę Ci coś powiedzieć. - powiedziała. Blondyn podbiegł do niej przerażony.
- Co się stało Aniu? O co chodzi? O nie.. Chcesz mnie rzucić? - spytał ze wzrokiem szczeniaczka.
- Co?! Nie! - odpowiedziała.
- To o co chodzi? - spytał z wyraźną ulgą.
- Kristoff.. Będziemy mieli dziecko- wypluła z siebie. Przez chwilę stali w ciszy. 
- Naprawdę? - zapytał. Anna pokiwała głową. 
- To wspaniale! - ryknął i obrócił rudowłosą w powietrzu. Po chwili postawił ją na ziemi i mocno pocałował.

                                                                     ***
Elsa szła między drzewami, co jakiś czas któreś zamrażając. Jeszcze nigdy nie była tak wściekła.
- Zaczekaj! - usłyszała za sobą głos. Jack. Udała, że go nie słyszy.
- Nie zachowuj się tak! Porozmawiajmy! - powiedział. Instynktownie czuła, że jest tuż za nią. Odpowiedziała mu ironicznym parsknięciem. Nagle poczuła jak coś przykuwa ją do drzewa. 
- Puść mnie!- warknęła i próbowała się wyrwać, jednak na próżno. Jack opierał dłonie na jej ramiona, nie pozwalając jej się ruszyć. Wpatrywali się w siebie nawzajem, a gniew buzował w ich żyłach,
- Bo Cię zamrożę Ty!...- zaczęła ale nie była w stanie nic powiedzieć. Jack nachylił się i ją pocałował. Dziewczyna była tak zaskoczona, że nie zauważyła okazji i się nie wyrwała.Ale dotarło do niej, że wcale tego nie chciała. Odwzajemniła pocałunki.
Całowali się uwalniając buzujące w nich emocje. Elsa czuła przez cienki materiał sukienki szorstką korę drzewa, ale miała to w nosie. Przesiewała przez palce srebrno-białe włosy Jacka.
Zapomnieli o Proroctwie, o Ciemności i kłótni. Po dłuższej chwili oderwali się od siebie. Ciężko oddychając pochylili głowy i oparli o siebie czoła. Jack uśmiechnął się do Elsy, a dziewczyna czuła jak się rumieni. Po chwili Jack odszedł kawałek, i widać było,że jest zawstydzony.
- Ym..Wracajmy do zamku.Pewnie Emma i Anna się niepokoją.- powiedział. Elsa pokiwała głową.
Szli w milczeniu, jakby wyparowało z nich całe człowieczeństwo. Zachowywali dystans, jakby przed chwilą się nie całowali oparci o stare drzewo.
- Mam pomysł..Wiesz, umiem latać. Może jakby Cię złapał ze rękę, to polecielibyśmy razem? W sensie.. dotarlibyśmy szybciej do zamku - zaproponował. Elsa kiwnęła głową. Jack podszedł do niej i złapał ją w talii, a królowa już po raz kolejny oblała się czerwonym rumiencem, kontrastującym z jej jasną cerą. Po chwili razem wzlecieli w noc.

                                                              ***
- I jak? -wśród kamiennych grot rozległ się damski głos. Postać w kapturze skłoniła się Ciemności.
- Doskonale o Pani. Nie podejrzewają, że mają wśród siebie zdrajców. 
- I nie będę podejrzewać. Już ja o to zadbam

CDN.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział dwunasty

Kolejny jakże wspaniały rozdział ^.^
Widzisz Inez? Nic się nie zbliża ku końcowi - ale jeśli chodzi o akcję, to mam ją zaplanowaną na około 20- 25, rozdziałów ( znając mnie, wyjdzie 30 :P  ) 

Zapraszam na ten rozdział 
P.S Chyba mój ulubiony =^.^=


Jack wpatrywał się w siostrę. Poczuł nagły ból w żołądku. Ona żyje. Przed jego oczami znowu ukazał się widok stojącej nad pęknięciem Emmy. Jej krzyk rozbrzmiewał jej w uszach.
-Jack? Czy to Ty? - spytała brunetka. Elsa wpatrywała się w Jacka pytająco. Emma podbiegła do brata i mocno go przytuliła.
- Emma? Ty..żyjesz?  - zawołał zdziwiony. Nagle usłyszeli szmer w jednym z tuneli.
- Wynośmy się stąd. - zarządziła Elsa. Wszyscy szybko wyszli z groty. Powietrze było ciężkie i unosił się w nim zatęchły zapach zgnilizny. Królowa wpatrywała się w siostrę Jacka. Jak to możliwe, że ona żyje? Po ponad trzystu latach? Jednak patrząc na dziewczynę, Elsa widziała podobieństwo. Gdyby Jack miał ciemne włosy i oczy, wyglądaliby prawie jak bliźnięta. Po chwili wyszli na zewnątrz.
- Jack.. Ty żyjesz. Jak mogłeś mi to zrobić?! krzyknęła wściekła. Głos piętnastolatki poniósł się echem po ogrodach. Brat spojrzał na nią zaskoczony.
- Po tym jak wpadłeś pobiegłam do mamy. Ludzie z wioski, próbowali Cię wyłowić, ale przepadłeś. Przez te całe lata zadręczałam się, że to przeze mnie nie żyjesz! Mama wpadła w depresję, i zmarła dwa lata po tym jak.. co się z Tobą działo? Jak to miał być jakiś żart to się nie udał! I czemu się nie postarzałeś? I czemu masz srebrne włosy i niebieskie oczy? Co to za ubranie? Minęło sześć lat! - zawołała. Jack popatrzył na Elsę. Podszedł do siostry i chwycił ją za ramiona.
- Ema.. minęło ponad trzysta lat- powiedział cicho. Dziewczyna cofnęła się o krok.
- Nie.. to niemożliwe! Przestań w końcu robić sobie żarty! - powiedziała. Wpatrywała się zdezorientowana w Elsę i Jacka.
- Emmo.. On mówi prawdę - odparła cicho Elsa. W oczach Emmy pojawiły się łzy.
- James...Kłamiecie! Wszyscy kłamią! - krzyknęła i jak mała dziewczynka odwróciła się i pobiegła przed siebie. Jack chciał za nią pobiec, ale Elsa pokręciła głową.
- Musi pobyć sama- stwierdziła.
- Może zabiore ją do współczesnego świata. Nie obraź się, ale tutaj jest średniowiecznie- powiedział słabo. Usiadł na ławce i ukrył twarz w dłoniach.
- Nie mogę, uwierzyć w to, że ona żyje. Po tylu latach.. - mówił sam do siebie.
- Jack..Czy Ty na pewno Twoja siostra? - spytała Elsa.
- Myślisz, że nie poznałbym własnej siostry?- parsknął chłopak.
- A jeśli to Ciemność podstawiła kogoś, żeby ją udawał? - wyrzuciła z siebie przypuszczenia. Jack zerwał się z ławki.
- Nie wierzę w to. Po ponad trzystu latach odzyskałem siostrę, a Ty gasisz moją nadzieję? No dziękuję Ci bardzo- prychnął i wzleciał w powietrze.
- A może jakieś słowa podziękowania za ratunek? Ja tylko myślę racjonalnie, ale dla pana Jacka to grzech!-warknęła dziewczyna. Chłopak machnął rękę, i odleciał. Elsa wściekła tupnęła nogą, Wszystkie rośliny w odległości pięciu metrów pokryła gruba warstwa lodu, co jeszcze bardziej rozdrażniło królową. Zdenerwowana uniosła głowę do góry. Zamroziła wejście do podziemnych jaskini i ruszyła na zamek.

                                                                     ***
  Piasek był słaby-bardzo słaby. Po tym, jak dziewczyna od ognia została pochłonięta, wyruszył by pomóc Zębuszce. Próbował jej pomóc w walce z Ciemnością, ale nie udało mu się. Patrzył jak jego przyjaciółka ginie, a sam nie mógł nic zrobić. Nie miał kontaktu, z innymi strażnikami oprócz Zając. Strażnik Nadziei skierował go do Jacka.
 Strażnik Snów wolno lewitował nad wzgórzami Arendelle. Usunął trujący jad który wstrzyknęła mu Ciemnośc, ale jego siły, jeszcze się w pełni nie zregenerowały. Wylądował na jednym ze wzgórz bliżej pałacu.
- A Ty kto? - usłyszał głos. Nad nim stał wesoły bałwan. Duży pomarańczowy nos wesoło dyndał, a oczy wpatrywały się w Piaska zaciekawione. Nad strażnikiem zaczęły pojawiać się obrazy.
- Ale to faaajne! To kim jesteś? - spytał znowu. Piasek przewrócił oczami.
- Zaprowadzę Cię do zamku co? Będziesz nową maskotką! Jaki ty słodziusi jesteś! - zawołał Olaf, i wziął Piaska na ręce, po czym pognał do zamku.

                                                                 ***
  Emma siedziała w porcie. Nogi miała zanurzone w wodzie. To wszystko było takie dziwne. To niemożliwe, by minęło, aż tyle lat. James... Po śmierci matki, dziewczyna trafiła do sąsiadów. Zaprzyjaźniła się z ich synem. Mijały lat, a oni się w sobie zakochali. Emma pamiętała te motyle w brzuchy.On jeden potrafił odwrócić jej uwagę od śmierci brata i matki. Planowali ślub! Jak przez mgłe, dziewczyna przypomniała sobie pewien wiosenny poranek.
Szła nazrywać kwiaty do wazonu. Wychodząc, podkradła się do pryczy Jamesa, i pocałowała go. Wyszła jak co ranek. Rosa błyszczała we wschodzącym słońcu. Dziewczyna wdychała rzeźkie powietrze.
- Emma! - usłyszała. Ten głos... Jack? Emma pobiegła w tamtym kierunku. Po chwili znalazła się nad jeziorem. Zesztywniała. Głos dochodził z wody. Dziewczyna podeszła bliżej. Nachyliła się. Nad nią pojawiło się coś ciemnego i....
Następnie Emma obudziła się w lochu, w którym znalazła ją Elsa. Widziała przelotnie Ciemność, ale ta nie zdawała sobie trudu by z nią porozmawiać. Skoro minęło tyle lat, James z pewnością już nie żył. Jakim cudem ona w ogóle żyła? To wszystko było kłamstwem. Na pewno. Emma spojrzała na ocean. Po wypadku Jacka, nie chciała nauczyć się pływać. Nie zbliżała się blisko do wody. Ale teraz, chciała się zanurzyć. Chciała widzeć zamykającą się nad nią tafle wody. Chciała znowu zobaczyć Jamesa. Dziewczyna spojrzała na niebo. Następnie zsunęła się i z pluskiem wpadła do wody. Coś ciągnęło ją na dno. Ocean był zimny i dziewczyną wstrząsnęły dreszcze. Ale zaraz z nim będzie. Czuła wielki ból w klatce piersiowej, bolało ją gardło. Zaczęła się dusić. Opadała na dno. Niżej i niżej. Nagle poczuła jak coś pcha ją w górę.
- Zwiarowałaś?! - usłyszała wrzask. Ciepłe promienie słońca oświetlały jej twarz. Otworzyła oczy. Nad nią stał wściekły Jack.
- Chciałaś się zabić tak? Wszystko widziałem! Nie waż się więcej! Już raz myślałem, że Cię straciłem. Nie chcę po raz drugi! - krzyczał i pochwili mocno ją przytulił. Emma była zdezorientowana. Bez ruchu siedziała na promenadzie. Niebieska bluza Jacka, była mokra, ale mimo to ogrzewała przemarzniętą dziewczynę. Emma po chwili odwzajemniła uścisk. Jak mogła być tak głupia?
Odzyskała brata.

                                                                ***
Elsa siedziała przy kominku. Jak Jack znowu mógł mieć do niej tak absurdalne pretensje? Nagle drzwi do biblioteki otworzył się z hukiem. Do środka wpadł Olaf, z Piaskiem.
- Olaf? Kto to jest? - spytała Elsa. Przypomniała sobie, jak parę miesięcy temu bałwanek przyprowadził do zamku pięć kotów i trzy szopy pracze. Ale osobnik ,którego trzymał na rękach nie przypominał zwierzęcia.
- Możemy go zatrzymać?- spytał. Postawił strażnika na ziemi. Ten natychmiast podjął "rozmowę". Nad jego głową wyświetlały się kolejne obrazy- płatek śniegu, laska, coś co wyglądało jak cień.
- Musisz być strażnkiem. Szukasz Jacka?- odgadła Elsa. Piasek się uśmiechnął. W tym samym momencie do komnaty wpadła  Anna.
- Elsa, muszę Cię przeprosić ja... A to kto? - spytała widząc Piaska.
- To strażnik snów- odparła ze stocikim spokojem Elsa. Rudowłosa zdezorientowana wpatrywała się w Piaskowego Ludka.
- Elso.. Może to nie najlepszy moment, ale ja naprawdę strasznie Cię przepraszam. Nie powinnam była tak reagować. Wybaczysz mi? - spytała. Elsa podeszła i przytuliła siostrę.
-Oczywiście. - odparła. Piasek wpatrywał się w Annę. Po chwili podszedł i wskazał na jej brzuch.
- O co mu chodzi? - spytała zaskoczona rudowłosa. Nad głową Piaska pojawił się wózek, miś, a potem grzechotka.
- Czy.. Anna jest w ciąży? - zawołała zaskoczona Elsa. Piasek kiwnął głową. Anna zbladła i usiadła na krześle.
- Co? Ale.. To znaczy... CO?! - krzyknęła. Elsa zamarła, ale podeszła do siostry.
- Anno.. będzie dobrze. Ja..- zaczęła, ale do komnaty wszedł Jack z siostrą.
- Piasek! - Jack uradowany uścisnął Ludka. Piasek uciszył go ręką i spoważniał.
- O co chodzi? - zapytał Frost. Strażnik Snów zamknął oczy. Gdy je otworzył , świeciły się na biało.
- Elso, wysłuchaj mnie- zwrócił się do dziewczyny. Elsa znała ten głos.
- Rea? Co mam usłyszeć?
- Kto to jest? - odezwała się Anna, ale Elsa zbyła ją machnięciem ręki. Piasek wzleciał i znów przemówił. Jack podświadomie wiedział o co chodzi.
- Czas na Proroctwo.

C.D.N.

niedziela, 29 marca 2015

Rozdział jedenasty


I kolejny rozdzialik ^.^ 
Wydaje mi się o niebo lepszy od poprzedniego, ale to tylko moje skromne odczucia :p Przepraszam, że dośc krótki, ale nie miałam czasu by napisać coś dłuższego :P
Jak ja już chcę przerwę Wielkanocną <3
Tyle wolnego czasu na czytanie i pisanie...Hihihi ^.^
Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Piszcie co sądzicie o toku akcji, i jak wam się podoba,bo 1kom= 1 uśmiech i mnóśtwo weny 
Zapraszam! 

Jack wielkrotnie w swoim życiu dostawał w głowę. Nie pamiętał nawet ile razy, ale jak żyje się ponad trzysta lat, wielkrotnie można się komuś narazić. O tak, Frost obrywał często. Ale nigdy nie dostał patelnią od kobiety, jak mu się przynajmniej wydawało. Cicho jęknął, kiedy próbował wstać. Worek mocno związany na jego szyi sprawiał, że widzał tylko chropowaty brązowy materiał, a na dodatek strażnik był pewien, że tył worka jest przesiąknięty krwią, z rany na głowie. Chłopak próbował dotknąć rany, ale miał związane ręce. Sznur boleśnie wżynał się  w nadgarstki Frost'a. Zrezygnowany odtechnął i oparł głową o ścianę- która jak się okazało nie była ścianą lecz skalną półką.
- Widzę, że się już obudziłeś- usłyszał kobiecy głos. Nie była to jednak zwykła kobieta. Jej głosy był dziwnie zdeformowany i brzmiał, jakby naraz zdanie wypowiadała setka kobiet.
- Kim Ty jesteś?- warknął ; jego głos był stłumiony przez worek. Porywaczka się zaśmiała. Śmiech był ostry, i sprawił, że Jack zdrętwiał.
- Ja? Echem przeszłości. Niszczycielem nadziei. Gasicielką słońca i wszystkiego co dobre. Jestem Ciemnością. - odparła.
- Czego chcesz? I czemu jeszcze mnie nie zabiłaś? Odezwało się w Tobie sumienie?- prychnął.
- Sumienie? Mówisz tak jakbym była człowiekiem. Nie mam emocji. Poprawka mam- ale te najmroczniejsze. Emocje i uczucia które każdy człowiek kryje na głębi serca.- powiedziała. Jack poczuł, że kobieta się do niego zbliża.
- Odwiąż mi oczy! - zarządał. Gorączkowo się zastanawiał jak się wydostać. Musi ostrzec Elsę!
- Nie tak prędko. Chwilę tu posiedzisz. Ja muszę załatwić inne sprawy. A tak na marginesie, ogromnie współczuje Ci straty przyjaciółki. Zębuszka, tak miała na imię? Cóż, ten mały prymityw nigdy nie mógł się ze mną równać. Jej moc buzuje we mnie, i coś mi się wydaje,że to tylko chwila nim dopadnę to dziewczę z Arendelle.
- Zamknij się!- wrzasnął Jack wyrywając się do przodu. Po chwili poczuł jak jego ciało uderza o skalną ścianę. W jego kręgosłup wbiły się kamienie. Chłopak zacisnął zęby by nie ryknąć z bólu. Poczuł jak kręci mu się w głowie.
- Uważaj na przeszłość. Niedługo Cię dopadnie. Do rychłego zobaczenia!- usłyszał.

                                                                      ***
Anna weszła do swojej komnaty. Rozpuściła długi warkocz, i ruszyła do łazienki. Czekała tam na nią chwilę wcześniej przygotowana przez służbę kąpiel. Dziewczyna z ulgą pozbyła się przepoconych po konnej jeździe ubrań. Kiedy już była naga weszła do wanny i odetchnęła. Musiała się trochę odstresować po rozmowie z Elsą. Po chwili poczuła wyrzuty sumienia. Jak mogła się tak zachować?
"Powinnam była dać się jej wytłumaczyć. Zachowałam się okropnie, ostatnio cały czas się na nią wściekam. Dosyć tego. Jak tylko ją zobaczę, od razu ją przeproszę. I zrobię coś miłego. Już wiem! Czekolada.."- Anna rozmyślała zanurzona w gorącej wodzie i pianie.
-Anno? - zza drzwi dobiegł ja głos Kristoffa. Spanikowana zaczęła szukać wzrokiem szlafroka.
- Nie wchodź! - krzyknęła. Wstała i nie przejmując się ociekając z niej pianą rozpoczęła szaleńczy marton, by znaleźć coś do ubrania. Niestety, koło wanny leżały tylko jej ubrania w których jeździła konno. Na dodatek żadnego ręcznika. Dziewczyna obróciła się w miejscu i nagle poślizgnęła się. Runęła na podłogę.
- Anna!- Kristoff wbiegł do łazieńki. Anna na szczęście zdążyłą schować się za wanną.
-Kristoff! Z łaski swojej, weź coś czym mogłąbym się okryć. Musiałeś przyjść teraz? - warknęła zawstydzona.
- Nie wiedziałem, że się kąpiesz! Kto normalny się myje w środku dnia!- krzyknął zza drzwi, szukając ręcznia w jej pokoju.
- Taki, które jeździł dwie godziny! - odparła. Do łazienki wszedł jej narzeczony. Zamykając oczy, rozłożył znaleziony koc. Dziewczyna szybko podeszła i się nim okryła.
- Już możesz otworzyć oczy.- powiedziała. Kristoff otworzył oczy.
- Przepraszam, że przyszedłem, ale nie miałem nic do roboty i ... - zaczął, ale Anna zamknęła mu usta pocałunkiem.
- Nic się nie stało - odparła i znowu go pocałowała.

                                                                       ***
Elsa chodziła w kółko po ogrodzie. Gdzie on się podziewał? Zostawił ją bez wyjaśnienia! Królowa westchnęła i usiadła na ławce. Oparła o policzki dłonie i zgarbiona zaczęła się zamartwiać. Czemu tak nagle zniknął? Nagle zobaczyła w niedalekiej alejce mackę czarnej mgły. Dziewczyna zmrużyła oczy i za nią pobiegła. Po chwili biegu się zatrzymała. Nie widziała nigdzie mgły, ale za to w ziemi zaiała ogromna dziura. Dziewczyna użyła czaru, i po chwili szła w dół po lodowych schodach.
Znajdowała się w czymś, co przypominało podziemny loch. Ruszyła przed siebie.
-Jest tu ktoś?! Ratunku! - usłyszała dziewczęcy krzyk. Elsa szybko pobiegła w tamtym kierunku. Za kratami, w brudnym ubraniu siedziała piętnastoletnia dziewczyna. Brązowe włosy smętnie smętnie okalały jej śliczną buzie.
-Kim jesteś? - spytała Elsę. Królowa nie odpowiedziała. Użyłą mocy i zmieniłą kraty w sople lodu, a następnie je wyłamała.
- Ciemność, ona sprowadziła tutaj też chłopaka. Nie widziałam jego twarzy, ale poszli w tamtym kierunku! - powiedziała dziewczyna. Elsa kiwnęła głową.
- Prowadź- rozkazała.

                                                                          ***
Jack po raz setny próbował rozwiązać krępujące go węzły. Nagle poczuł jak ktoś stawia go na nogi. Chciał się bronić, ale był zbyt słaby.
- Już spokojnie. Jestem tutaj- usłyszał przy uchu szept Elsy. Dziewczyna go rozwiązała, a następnie zdjęła z głowy worek.
- Jack już w porządku- powiedziała, Chłopak kiwnął głową i rozprostował ręce.
- Jack? - usłyszał głos. Zza Elsy wyłoniłą się dziewczyna.
Byłą starsza niż pamiętał, ale poznałby ją wszędzie.
- Emma- wyszeptał.
Stała przed nim jego siostra.
Siostra której uratował życie.


niedziela, 22 marca 2015

Rozdział dziesiąty cz.II

Druga część dziesiątki! (P.S to chyba mój najsłabszy rozdział do tej pory ;_; )


- Co Ty wyprawiasz? - krzyknęła dziewczyna,odpychając chłopaka. Jack mocno ją przytulił.
- Udawaj, że jesteśmy zakochani- wyszeptał jej do ucha.
- Po co?- warknęła marszcząc brwi. Nagle usłyszała dziewczęcy głos.
- Jackuuuuś? - Elsa dostrzegła ponad ramieniem Jack unoszącą się w powietrzu zjawę jakiejś dziewczyny, najwyraźniej nie grzeszącą urodą.
- Jackuś? Czyli Ty jednak z kimś jesteś? - chlipnęła. Jack objął Elsę ramieniem.
-Cóż, spróbuj za kolejne pięćdziesiąt lat. Papa- zamachał, a zjawa rozpłynęła się w powietrzu. Elsa popatrzyła na niego pytająco.
- Powiesz mi o co tu do cholery chodzi? - spytała gotując się ze złości. Jak on mógł ją pocałować? To było niedopuszczalne..
- Cóż, kiedyś ją spotkałem przypadkiem i od tamtej pory co pięćdziesiąt lat ta zjawa mnie nęka i chce wziąść ze mną ślub- wyjaśnił opierając się z nonszalancją o ścianę.
- I po to mnie całowałeś? - spytała starając się nie zarumienić.
- Zawsze udaje, że kogoś mam. Wtedy się odczepia i znika.- dodał.
- Zostawmy już to. Miałam dziwną wizje- odpowiedziała. Uśmiech natychmiast spęzł z twarzy strażnika.
- Co się stało? - zapytał.
- Zaczęła mnie boleć głowa, a potem.. widziałam śmierć Rei. Jakbym tam była- wyjaśniła obejmując się ramionami.
- Najpierw masz te dziwne sny, a teraz wizje? Coś tu jest nie tak- stwierdził
- Oczywista, oczywistość- powiedziała sarkastycznie dziewczyna.
- Później się nad tym zastanowimy. Najlepiej chodźmy dalej ćwiczyć kontrolę - odparł strażnik.

                                                                       ***
Anna wolno szła korytarzem, kierując się w stronę biblioteki. Nagle zza rogu wyleciał Olaf.
- Anno. Anno! - wykrzyczał machając patykowatymi rękami.
- Co się stało Olafie? - spytała dziewczyna kucając.
- A Elsa to ma chyba chłopaka! - krzyknął wpatrując się w rudowłosą wielkimi oczami.
- Co Ty gadasz. Olaf nie czas na żarty- powiedziała przewracając oczami, i promiennie się uśmiechając.
- Ale serio! Stała koło takiego fajnego kolesia. Miał takie białe włosy i niebieskie takie coś na sobie. I nie miał butów!- streścił bałwanek. Anna zmarszczyła brwi.
- Mówisz serio?- spytała.
- No jasne! A teraz są chyba w komnacie Elsy- wyjaśnił. Anna wstała i zbladła.
- Przejdę się do niej - oznajmiła i biegiem ruszyłą do pokoju siostry.


                                                                      ***
Anna wpadła do pokoju siostry. Elsa stała na dywanie wpatrując się w Annę.
- Co Tu robisz? - spytała zaskoczona.
- A tak sobie przechodziłam i ... O mój boże! - wrzasnęła patrząc na sufit, pod którym na lasce latał Jack.
- Ty mnie widzisz?
- Ty go widzisz? - powiedzieli naraz Elsa i Jack. Rudowłosa wpatrywała się w nich zdezorientowana.
- A czemu nie? Nie powiedziałaś mi, że masz faceta?! - krzyknęła zła. Elsa popatrzyła wrogo na Jacka.
- Posłuchaj, to naprawdę skomplikowane. Jack to nie mój chłopak. Wszystko Ci wytłumacze- odparła królowa starając się załagodzić sytuację, ale Anna jej nie słuchała.
- Czemu mi nic nie mówisz? Znowu tylko sekrety i tajemnice! - wybuchła i wybiegła z pokoju.
- Cóż, chyba musisz pójść z nią pogadać- powiedział Jack opadając na ziemię. Elsa rzuciła mu mordercze spojrzenie.
- No co tak się na mnie patrzysz? Jesteś zła, bo jakaś żyjąca osoba uznała nas za parę? - spytał z kpiącym uśmieszkiem.
- Nigdy nie będziemy razem. - odpowiedziałą chłodno Elsa. Jack przeszedł koło niej.
- To czemu się tak zarumieniłaś?- spytał. Królowa poczuła, że znowu się czerwieni. Wściekła zamachała rękami.
- Po prostu daj mi spokój - odparła i wyszłą z komnaty.

                                                                  ***
Jack powoli przechadzał się korytarzem, co jakiś czas mrożąc jakiś obraz bądź doniczkę. Nagle dostrzegł na końcu korytarza pęłzącą czarną mgłę. Strażnik mociej ścisnął laskę a następnie pobiegł za czarną mackę. Wszedł do opustoszałej kuchni. Nagle ktoś- lub coś zarzuciło mu na głowę worek. Poczuł mocne uderzenie w głowę.
Ostatnie co zarejestrował to kobiecy śmiech.

wtorek, 17 marca 2015

Rozdział dziesiąty cz. I


Kolejny rozdzialik ^^ A raczej cz. I - druga w sobotę. (P.S ten rozdział jest za weekend) 
Bardzo proszę o komentowanie, bo 1 komentarz= więcej weny <3


Jack stał wpatrzony w Mroka. Przecież go pokonali.. Co on tu do licha robił? Chłopak mocniej ścisnął laskę.
- Wypuść ją Mrok. Już raz skopałem Ci tyłek. Chcesz powtórki? - zapytał wściekły. Jego dawny wróg okrążył Elsę i pojawił się tuż przed chłopakiem.
- Jack, Jack, Jack - zanucił cicho Mrok. - Nie jestem tu by walczyć. To co widzisz, to jedynie cień tego co po mnie zostało. 
- Więc po co tu jesteś? - warknął Jack mrużąc oczy. Mrok wyciągnął rękę i wskazał na księżyc.
- Księżycu, jak miło, że wpadłeś. Też chcesz posłuchać mojej historii? - zapytał chichocząc jak wariat. Elsa popatrzyła pytająco na Jacka, jednak ten twardo wpatrywał się w cień.
- Gadaj o co chodzi!- krzyknął w końcu chłopak wyrzucając lodowy promień. Lód wbił się w Mrok, odrzucając go w tył. Po chwili mężczyzna wstał.
- Jestem tu by Cię ostrzec i nakłonić do kapitulacji.- wyjaśnił z tajemniczym uśmiechem.
- Chodzi o Ciemność? To nie Twój interes. - odparł nonszalancko opierając się o laskę. 
- Spójrz prawdzie w oczy. Wiesz jak się narodziłem? Zanim Ciemność została zepchnięta pod ziemię, uroniła jedną łzę. Ja narodziłem się z tej łzy! Ledwo mnie pokonaliście, a powstałem z jednej małej łzy Ciemności. Więc jak chcecie pokonać ją? Weźmy pod uwagę, że ona ponad czterysta lat, może więcej czekała i zbierała siły. - zańczył Mrok ciężko oddychając.
- Ostatnio uwięzienie jej zebrało ofiarę. Jeśli będzie trzeba, sam się poświęcę- odparł cicho Jack.
- Przed trzystu laty straciłeś siostrę. Dzisiaj, można powiedzieć kolejną, a mimo to wciąż chcesz walczyć? Proszę bardzo. Weź, to i przeczytaj kiedy nadejdzie czas- powiedział kpiąco Mrok, podając strażnikowi czarną kopertę. Cień pchnął Elsę w stronę Jacka i zniknął w chumrze czarnego pyłu.
- Nic Ci nie jest? - zapytał strażnik królową. Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Wracajmy do zamku- zarządził strażnik.
Po chwili w milczeniu szli przez pola.

                                                                   ***
Stoi na tafli lodowiska. Wesoło ślizga się z siostrą, której brązowe włosy mokre są od śniegu.
- Jack! Popatrz jak jeżdżę! - zawoałała wesoło się ślizgając. Chłopak podjechał, potarmoszył jej czuprynę i prześlizgnął się na drugi brzeg.
- Jack?- usłyszał znowu. Odwrócił się i oniemiał. Pod jego siostrą zaczął kruszyć się lód. Zaczął biec, co chwila potykając się na śliskim lodzie. Wydawało mu się, że coś ciągnie go w tył. Zza jego siostry zaczęła wyłaniać się czarna mgła.
- Nie!- krzyknął w tym momencie w którym tafla załamała się pod jego siostrą. Przerażony w końcu dobiegł do dziury. Widział spadające na dno ciało siostry. Chciał wskoczyć za nią, ale lód nagle się zcalił. Przed jego oczami zaczęły przepływać obrazy. Pogrzeb, żałoba. Potem spokój, poznanie dziewczyny. Szczęśliwe życie, ślub rodzina.
- Nie! - wrzasnął. Po chwili usłyszał nad sobą głos.
- Gdybyś jej nie uratował, tak potem potoczyłoby się twoje życie. Szczęśliwy dom, rodzina- miałbyś to wszystko zamiast samotnej tułaczki przez ponad trzysta lat. Przyłącz się do mnie, a oddam Ci twoje szczęśliwe życie. - wyszeptał kobiecy głos.
- W życiu!- warknął i poczuł jak zamykają mu się oczy

                                                                 ***
Jack wyrwał się z koszmaru. Nieraz śniła mu się siostra, po tym jak odzyskał wspomnienia. Cieszył się, że ją uratował, ale czasem potwornie za nią tęsknił. Usiadł na kanapie, na której spał.
- Jack? - Elsa się obudziła.
- Śpij dalej. Nic mi nie jest- odparł przejeżdżając ręką po włosach, które lśnił na srebrno od światła księżyca. Królowa wiedziała jednak, że coś jest nie tak. Było to widać po jego oczach, zachowaniu - to jak nerowo zaciskał pięści i przygryzał wargi. Dziewczyna wstała, podeszła do kanapy i usiadła koło Jack'a.
- Widzę, że coś jest nie tak. Masz mnie za głupią czy co? - spytała marszcząc brwi.
- Śniła mi się siostra. - przyznał.
- Siostra? Ten cały Mrok o niej mówił, prawda?
- Tak. Widzisz, strażnikiem nie zostaje się z dnia na dzień. Ja... umarłem - odpowiedział odwracając wzrok. Elsa wpatrywała sie w niego zdumiona i zszkowana.
- Umarłeś? - nie dowierzała.
- Bawiłem się z siostrą na zamrzniętym jeziorze. W pewnym momencie lód zaczął pod nią pękać. Wziąłem kij, i zamieniłem nas miejscami. Nie minęła chwila, a lód się załamał. Chciałem wrócić na powierzchnie, ale coś ciągnęło mnie na dół. Wydawało mi się, że utknąłem w lodowatym kaftenia. Woda zaczęła wpływać mi do płuc.. A Potem zacząłem się wynurzać i.. nic nie pamiętałem. Wcześniej miałem ciemne włosy i oczy, a po wynurzeniu były takie jak teraz. Nie wiem ile czasu minęło odkąd wpadłem do wody. Na tym lodowisku po raz ostatniu widziałem moją siostrę- opowiedział zakładając ręce na piersi. Elsa dotknęła jego ręki.
- Postąpiłeś jak bohater. - powiedziała tylko.
- Też ta myślałem... ale potem zacząłem się zastanawiać co się z nią stało? Czy czuła poczucie winy, bo to ja zamiast niej wpadłem do wody i się utopiłem? - zastanawiał się na głos.
- Jack posłuchaj mnie. Co się stało to się nie odstanie. Zostałeś strażnikiem, i były u temu powody. Postąpiłeś szlachetnie, uratowałeś życie swojej siostrze. Nawet jeśli zadajesz sobie pytania, nie poznasz na nie odpowiedzi. Nie można odpowiedzieć na pytanie "co by było gdyby". Rozumiesz? - spytała patrząc mu w oczy. Chłopak powoli kiwnął głową.
- Idź spać. Jutro ciężki dzień. Nie możemy pozwolić by Ciemność niemieszała nam w głowach, bo się nie wyspaliśmy. No, że ja się nie wyspałam - stwierdziła. Jack uśmiechnął się.
- Idę się przejść- powiedział i nie czekając na reację dziewczyny wyszedł przez balkon.

                                                                          ***
Elsa wściekła wyszła z kolejnego posiedzenia Rady. Miało to być "niewinne" przeglądanie poczty, lecz skończyło się na długich listach kandydatów na męża królowej. Ile razy musiała powtarzać, że sama kogoś znajdzie, a raczej nie znajdzie? Nie miała ochoty ma małżeństwo i nie czuła potrzeby by przez najbliższe lata mieć chociaż ukochanego! Z dumnie podniesioną głową kroczyła przez korytarz. Nagle zza rogu wyskoczyła Anna.
- Elso, mogę Cię prosić na sekundkę? - spytała nerwowo rozglądając się na prawo i lewo. Elsa podniosła brwi, i ruszyła za siostrą.
- O co chodzi? - spytała królowa, gdy w końcu ona i Anna doszły na miejsce. Rudwłosa szybko zamknęła drzwi od swojej komnaty.
- Elso.. jest taka mała sprawa.. To znaczy, może wielka, albo może mała, no sama nie wiem, bo wiesz jak to jest. Czasem coś wydaje się małą sprawą a jest wielkie...- zaczęła paplać typowym dla siebie sposobem. Siostra położyła jej ręce na ramionach i łagodnie się roześmiała.
- Siostrzyczko spokonie! - odparła leniwie wyczarowywując małe płatki śniegu.
- Em... nie wiem jak Ci to powiedzieć ale...- Anna się zaczerwieniła, po czym spuściła wzrok.
- Jesteś w ciąży?! - Elsa wyrzuciła z siebie myśl która chodziła jej po głowie. Rudowłosa odskoczyła w tył.
- Co? Nie!.. Ja i Kristoff... Elso! - odchrząknęła cała się rumieniąc.
- Więc o co chodzi? - spytała również się czerwieniąc. Anna przystąpiła z nogi na nogę.
- Uważają Cię za szaloną. W sensie- o rany ona ma świra! - wypaliła szybko. Elsie opadła szczęka.
- Jak to? Nib...niby czemu? - odparła, ale zaraz domyśliła się o co chodzi.
- Widują Cię jak rozmawiasz sama ze sobą. Mówisz do pustej ściany. I tak dalej...- powiedziała rudowłosa. Elsa uniosła głowę.
- Kto tak twierdzi? - spytała.
- Rada. Przechodziłam obok i usłyszłam jak gadali- odparła spuszczając głowę.
- Muszę iść. Mam coś do załatwienia- odpowiedziała głucho Elsa i szybkim krokiem wyszła z komnaty,
Nagle dopadł ją ostry ból głowy. Upadła na kolana.
Stoi przed Ciemnością. Jej miodowe loki powiewają kiedy używa mocy. Ciemność zaczyna ją pochłaniać, ale strażniczka się nie daje. Czarne macki są już prawie pod ziemią, gdzie nie mogą szerzyć zła. Strażniczka ciężko oddycha, a łzy spływają jej po policzkach. Jej ciało płonie, a ból rozprzestrzenia się na każdym centymetrze jej ciała. Ciemność jest już praktycznie pod ziemią. Dziewczyna chce przerwać, ale wtedy macki znowu wychodzą na powierzchnie. Strażniczka powoli schodzi pod ziemię. Rzuca ostatnie tęskne spojrzenie na powierzchnie. Używa pełni mocy. Ziemia się nad nią zamyka, a ona martwa opada.
Elsa chwyciła się za serce. Co to było? Po chwili zobaczyła pędzącego ku niej Jacka. Nim zdążyła coś zrobić chłopak przyciągnął ją do siebie, po czym zrobił coś czego dziewczyna się nie spodziewała.
Pocałował ją.

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział dziewiąty


Nowy rozdział! Wiem, miał być we wtorek ale po feriach trudno powrócić do rutny :p 
Zdecydowałam, że rozdziały będą dodawne raz w tygodniu, czasem tylk odwa, bo mam tyle roboty w szkole, że masakra :(
I będą podobnej długości do dzisiejszego :)
Zapraszam do czytania i komentowania! 

Elsa była w sali balowej. Damy ubrane w kolorowe suknie wirowały na parkiecie, łącząc się w tęczowy wir. Żyrandole błyszczały złotym blaskiem, rozświetlając salę. Królowa ubrana w błękitną suknie z wdziękiem poruszała się w tańcu. Nie widziała z kim tańczyła, ale czuła, że jest to ktoś jej bliski. Nagle wszystkie światła zgasły. Sala pogrążyła się w mroku, a jedynym źródłem światła był księżyc, przebiający się przez czerwone zasłony. Porywisty wiatr otworzył okna, które obijały się o ścianę, wydając przeraźliwe skrzypnięcia. Drzwi do sali balowej rozwarły się z hukiem. Do środka zaczęła wpływać czarna mgła. Ludzie stali nienaturalnie spokojnie. Wpatrywali się w mgłe jak urzeczeni. Nikt nie krzyczał, ani nie biegał przerażony. Elsa spojrzała na swoje go partnera. W świetle księżyca, srebrne włosy Jack'a promieniały własną łuną. Dziewczyna cofnęła się o krok, gdy ciała chłopaka zaczęły oplatać czarne macki mgły. Po chwili za nim pojawiła się ciemna postać. Wbiła nóż w klatkę piersiową Jacka. Ciemne krople krwi momentalie przesiąkły garnitur. Elsa uklękła przy leżącym nieprzytmnym Frost'em. Posadzka była już mokra od jego krwi, kiedy wszechobecną ciszę panującą w sali przerwał stukot. Koło Elsy uklękła kobieta. Czarne włosy spływały kaskadą na jej plecy, a szare oczy błyskały wpatrując się w królową. Czarnowłosa chwyciła ręką Elsy. Dziewczyna wzdrygnęła się, ponieważ nieznajoma miała lodowatą skórę. 
 - On nie żyje. - odezwała się pustym głosem. Elsa pokręciła głową w niedowierzeniu. Osunęła się na posadzkę. Kobieta odgarnęła jej włosy i wyszeptała na ucho.
- On nie żyje, i innie niedługo też. Oni umrą jeśli nie wypełnisz proroctwa. - Elsa gwałtownie się wzdrygnęła. Nieznajoma uśmiechnęła się ciepło i wyszła z sali. Królowa chciała użyć mocy, ale nie była w stanie. Na wpół leżąc, na wpół siedząc wpatrywała się w księżyc, mając nadzieję na jakąś pomoc. Ludzie obecni w sali, zaczęli znowu sunąć na parkiecie, starannie omijającv Else i Jack'a. 
Gdzieś w oddali było słychać bicie zegara. 

Elsa poderwała się na łóżku. Słońce wpadało do jej komnaty.Nie pamiętała snu, ale czuła wielki niepokój. Królowa wstała i szybko się ubrała. Ledwo dopięła ostatni guzik usłszała pukanie w szybkę balkonu. Na zewnątrz stał Jack. Elsa otworzyła drzwi balkonowe i wpuściła go do środka. Chłopak zauważył, że dziewczyna wszystkie ruchy wykonuje mechaniczne.
- Co się stało? Kolejny koszmar? - zapytał machając laską, tworząc na balkonie lodowe zawijasy. Dziewczyna pokiwała głową.
- Co Ci się śniło? - dopytywał siadając na łóżku. Elsa próbowała coś sobie przypomnieć.
- Była tak kobieta. Powiedziała, że wszyscy umrą, jeśi nie dotrzymam proroctwa- odparła, marszcząc brwi.
- Proroctwa? Święty nic o tym nie wspomniał - mruknął sam do siebie Frost. Po chwili odwrócił się do królowej.
-  Szkoda dnia! Musimy poćwiczyć kontrolę. Ostatnio szło Ci coraz lepiej. - zachęciła. Elsa kiwnęła głową, czując jak niepokój ją opuszcza.

                                                                        ***
Anna i Elsa praktycznie się nie widywały. Królowa spędzała całe dnie na ćwiczeniach z Jackiem i zajmowaniem się sprawami królestwa, a Anna spędzała czas planując kolejny ślub i gawędząc z Terrą oraz Olafem. Mimo, że siostry już się pogodziły, wciąż czuły się nieco skrępowane w swoim towarzystwie. Anna szła korytarzem by porozmawiać z siostrą. Zanim zapukała do jej komnaty usłyszała głos siostry.
- Jak ja mam to zrobić? - pytała kogoś. Anna wysiliła słuch, ale nie usłyszała odpowiedzi drugiej osoby. Rudowłosa przez chwilę stała podsłuchując siostrę, która najwyraźniej gadała sama do siebie. Dziewczyna przełknęła ślinę i weszła do środka, ułamek sekundy wcześniej pukając.
Na posadzce, po turecku siedziała Elsa.
- I co teraz? - zapytała przestrzeni.
- Ale co? - odparła Anna. Jej siostra poderwała się i nerwowo przygładziła suknię.
- Anna! Jak, miło Cię widzieć! - zawołała nienaturalnym tonem.
- Z kim rozmawiałaś? - zapytała rudowłosa rozglądając się po pokoju, jakby ktoś miał wyskoczyć z szafy, albo wyjść spod łóżka.
- Ja? Z nikim nie rozmawiałam- Elsa odchrząknęła. Spojrzała ostro na Jacka który stał naprzeciw Anny robiąc głupie miny.
- Wydawało mi się. Cóż, przyszłam przekazać, że przedstawiciel Rady Arendelle zwołał spotkanie dotyczące Ciebie- odpowiedziała rudowłosa. Siostra spojrzała na nią zaskoczona.
- Mnie? O co chodzi? - dopytywała. Anna położyła ręce na jej ramionach.
- Nie wiem dokładnie- znaczy wiem tyle co Ci mówiła, ale reszty nie wiem. Nie chcieli mi powiedzieć, co jest trochę dziwne, bo w końcu jestem Twoją siostrą- zaczęła trajkotać księżniczka. Elsa odetchnęła.
- Przekaż , że zaraz przyjdę dobrze? - odparła. Anna pokiwała głową i wyszła z pokoju.
- Ktoś tu wpadł w kłopoty- zanucił Frost wywijając koziłka nad głową królowej.
- Zostań tutaj. Zobaczę o co chodzi- westchnęła i wyszła. A co zrobił Jack? Poczekał sekundę po czym wyszedł za nią.

                                                                      ***
Elsa szła zamyślona korytarzem. Nagle na kogoś wpadła.
- Racz wybaczyć jaśnie Pani - usłyszała. Spojrzała na potrąconą osobę. Czarnowłosa kobieta wydała jej się dziwnie znajoma.
= Nic się nie stało. Kim jesteś? - zapytała królwa. Kobieta spojrzała na nią zaskoczona.
= Księżniczka Anna nie wspominała Waszej Wysokości? Układam kwiaty - odparła czarnwłosa. Elsa jak przez mgłe, przypomniała sobie, że Anna zatrudniła florecistkę.
- Oczywiście, że powiedziała. Bardzo ceni Pani projekty. - wybrnęła królowa. Po chwili niezręcznej ciszy dodała
- Śpieszę się na ważne spotkanie. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
- Nie wątpię- odparła czarnowłosa. Elsa wyminęła ją i ruszła dalej. Czuła na plecach wzrok florecistki.
Czarnowłosa ruszyła korytarzem w drugą stronę. Jack przypatrywał się jej zaintrygowany. Nagle kobieta odwróciła się i popatrzyła wprost na niego. Nim chłopak zdążył coś zrobić, z powrotem ruszyła dalej.
         
                                                                   ***
Królowa siedziała na szczycie długiego stołu w sali Narad. Otaczał ją wianuszek ludzi w podeszłym wieku, w większości najwyraźniej wątpiących w jej sposób rządzenia.
-Czemu zawdzięczam to spotkanie? - zapytała siląc się na uśmiech. Najstarsza osoba, a zaraz najbardziej znielubiany przez Elsę konusl wstał i obnażył zęby w paskudnym uśmiechu.
= Jak za pewnie wie Wasza Wysokość, ktoś będzie musiał po Waszej Wysokości objąć władzę- zaczął, a Elsa zmarszczyła brwi.
- Jeszcze nigdzie się nie wybieram. Mam przed sobą długie lata rządzenia= przerwała zapominając o manierach. Konsul złożył ręce.
- Oczywiście. Lecz na razie jednym możliwym dziedzicem, jest przyszły potomek księżniczki Anny oraz tego stajenn... znaczy sir Kristoffa. - odparł. Królowa złożyła na piersiach ramiona.
= Zdaję sobie z tego sprawę. - zaakcentowała każdy wyraz.
= Zapewne, lecz według Zbioru Praw, Arendelle musi mieć też Króla - przeczytał z kartki konsul.
- Co masz na myśli Rotcher? - zapytała podirytowana Elsa.
- To, że jeśli chce Wasa Wysokość zachować koronę musi wyjść za mąż - odparł spokojnie Rotcher. Królowa wstała.
- Mam kogoś poślubić?! - warknęła zła. Czuła jak opuszcza ją spokój. Zacisnęła pięści by nie stracić kontroli.
- Owszem. Według Zbioru, jeśli władcą zostanie kobieta, od dnia koronacji ma trzy lata na wybranie małżonka i poślubienie go.
- Więc czemu słyszę o tym teraz? - krzyknęła nie panując na emocjami.
- Cóż, nie chcieliśmy niepokoić. Jednak niedługo miną trzy lata od koronacji więc radził bym się spieszyć.- odparł uśmiechając się obleśnie Rotcher.
- A jeśli nie? Anna zostanie królową, a Kristoff królem. Proste- rozłożyła ręce. Rocher pokręcił głową.
- A właśnie, że nie. Wtedy zostanie wybrany ktoś z Rady. - odpowiedział. Elsa miała ochotę go zamrozić. Ta kretura od początku jej panowania była przeciwko niej. Już miała wycelować, kiedy usłyszła za sobą Jack'a.
- Oddychaj. Spokojnie
- Kogo miałabym poślubić? - spytała oddychając głęboko.
- Cóż, w Nasturii jest aż dwunastu książąt wyrażających aprobatę do połączenia królestw. - Elsa krzyknęła.
- Miałabym poślubić brata tej bestii która próbowała zabić mnie i Annę? - warknęła. Rochter mruknął
- Biorąc pod uwagę pewne zdarzenia, to Wasza Wysokość sama nie zabiła siostry.
Elsa uderzyła pięścią w stół.
- Tego już za wiele. Jak śmiesz się tak zwracasz do swojej Królowej? Przypominam, że jesteś na tym stanowisku, tylko dlatego, że przed laty wybrał Cię mój ojciec. Nie wiem co nim kierowało, kiedy Cię wybierał, ale jestem pewna, że gdyby słyszał Cię teraz, to na pewno wyrzucił by Cię za próg. Koniec narady!- zawołała i wyszła wściekła. Dopiero w swojej komnacie ukryła twazrz w dłoniach i zaczęła płakać. To wszystko ją przerastało. Kontrola, Rada, zagrożenie. Wściakła zaczęła obladzać całą komnatę. Po chwili śnieg był wszędzie. Nagle poczuła uderznie w głowę, Śnieżka trafiła w sam czubek.
- Nie mam ochotę na zabawę Jack - warknęła.
- Hej, będzie dobrze- zapewniał siadając koło niej.
- Co zrobli po moim wyjściu? - zapytała. Frost uśmiechnął się złośliwie.
- Ten stary i gruby stwierdził, że jesteś nieokrzesana i nie nadajesz się na władycznię. Kiedy chciał siąść, nagle jego krzesło odsunęło się do tyłu - odparł z wredną nutą samozdowolenia. Elsa uśmiechnęła się lekko.
- I co? Mam teraz sobie skombinować męża? Gdzie kogoś znajdę? Nie chce, żeby ktoś coś na mnie wymuszał - powiedziała wzdychając.
- Jak lubisz gburowate zające, to chyba mam kogoś dla Ciebie- puścił oko Frost. Dziewczyna dała mu kuksańca.
- Jak to jest być strażnikiem? - zapytała. Jack zamyślony podszedł do okna.
- Jeszcze Ci kiedyś opowiem. A teraz idź na obiad. Ja muszę załatwić parę spraw- odparł chłopak i wyszedł przez balkon.

                                                                   ***
Jack stał na pagórku niedaleko pałacu. Był tu umówiony z Zając by zdać mu raport. Leniwi podrzucał i łapał mały kamyczek, zabijając czas. Po chwili koło niego zmaterializował się strażnik Nadziei.
- Spóźniłeś się. Oj, ktoś chyba powinien kupić sobie zegarek - zakpił Jack patrząc mu w oczu. Zając miał spuszczoną głowę, a na policzkach ślady łez. Frost przeraził się nie na żarty.
-Co się stało?- zapytał przerażony. Futrzak otarł oczy i odezwał się złamnym głosem.
- Jack.. straciliśmy ją..- Frost zmarszczył brwi.
- Kogo? Mów co się stało! - krzyknął, czując jak jego serce zaczyna przyspieszać.
- Walczyła z Ciemnością, chcąc uratować znalezioną osobę. Chłopak jest bezpieczny, ale Zębuszka.. nie żyje- wyjaśnił Zając zaciskając oczy. Jack cofnął się parę kroków do tyłu. Miał wrażenie, że to tylko koszmar. Przecież ona żyje. Była dla niego jak siostra. Po raz kolejny stracił siostrę. Po chwili klęczał na ziemi. Wydał z siebie ryk rozżalenia i gniewu. Wściakły uderzył laską w pobliską skałę. Ta momentalnie się oblodziła i pękła na pół.
- Gdzie ona jest? - zapytał zdławionym głosem Jack. Zając pokręcił głową.
- Zaraz po tym jak zmarła ,zmieniła się w kolorowy pył.
- Kto teraz będzie strażnikiem Wspomnień? - dopytywał by nie wybuchnąć płaczem. Zagryzł wargę.
- Małe zębuszk zostały to tego wyznaczone. Wiele z nich również zginęło- odparł Zając zaciskając pięści.
- Dorwę Ciemność. I zabije ją - powiedział twardo Jack ocierając pojedyncze łzy. Strażnik Nadziei kiwnął głową i rozpłynął się w powietrzu.

                                                                  ***
Elsa poszła poszukać Jacka. Minęło wiele godzin a jego wciąż nie było. Królowa bała się, że może dopadła go Ciemnośc. Nagle coś poruszyło się w oddali. Elsa poszła w tamtym kierunku. Na wzgórzu stał piękny czarny rumak. Niebieskie byste oczy wpatrywały się w dziewczynę. Nogi same niosły ją w stronę konia. Gdy była już blisko ten zarżał przeraźliwie, Jego oczy zmieniły barwę na płomienny pomarańcz. Elsa cofnęła się o krok. Po chwili poczuła jak coś ciągnie ją w tył. Użyła mocy i wyrwała się. Biegła ile sił. Nie odwracała się. Co chwila słyszała potworne jęki konia. Niedaleko pałacu potknęła się i stoczyła ze górki. Ranna leżała na dole, niezdolna się ruszyć. Coś nagle poderwało ją do góry.
- Nie próbuj krzyczeć. - usłyszała cichy głos za sobą. Chciała się wyrwać, ale napastnik mocno trzymał ją za ramię. Nagle zza krzaków wyszedł Jack.
- Elsa!- chciał do niej  podbiec, ale w tej chwili z ciemności wyłonił się oprawca dziewczyny.
- Witaj Jack. Dawno się nie widzieliśmy prawda?
Napastnik nie musiał się pokazywać. Jack wszędzie rozpoznałby ten głos.
Mrok.


sobota, 7 marca 2015

Zniknęłam?

Nie, nie zniknęłam :) Po prostu zaraz po feriach ( [*] ) nauczyciele zawalili mnie ( i Inez <3 ) mnóóóstwem sprawdzianów i kartkówek ( powinni tego zabronić, serio :p )
Nowy rozdział jutro i powiem wam, że będzie się działo.... 3:-)

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział ósmy


Nowy rozdzialik ^^  Miałam dodać już coś w środę, bo wróciłam wcześniej z zimowiska ( chora ja, chora )
ale strasznie źle się czułam. Teraz jest lepiej więc czytajcie i komentujcie <3
A w następnym poście L.A o.O

Elsa stała niedaleko lasu. Ze zdenerwowania przygryzała wargę i co chwila mechanicznym ruchem wygładzała suknię. Dzisiaj miał rozpocząć się jej pierwszy treningowy dzień z Jackiem. Wczorajszej nocy ustalili, że chłopak będzie uczył ją jak kontrolować moce oraz jak się nimi bronić. Myśli królowej, zaprzątał także sen, w którym występowała piękna Rea, która z jakiegoś powodu, kazała Elsie zaufać białowłosemu. Nagle dziewczyna usłyszała za sobą jakiś szmer. Odwróciła się na pięcie, jednak nikogo za nią nie było. Po chwili sytuacja się powtórzyła.
- Jeśli to jakiś głupi żart, to wyłaź Jack!- wrzasnęła. Jej głos odbijał się echem. Ciszę przerwał głośny krzyk. Elsa pobiegła w tamtym kierunku. Na ziemi było pełno krwi. Królowa cofnęła się o krok. Nagle usłyszała za sobą trzask gałązki. Odwróciła się i..
- BUU- krzyknął Jack. Elsa poczerwieniała ze złości.
= Ty.. Ty bałwanie! Jak śmiesz? I.. skąd ta krew? - warczała wściekła. Chłopak nonszalancko zamachał laską i podszedł do czerwonych plam na ziemi.
- Krew? To zwykła czerwona farba. Ale jakwidać, strach potęguje wrażenia- odparł nieudolnie próbując ukryć pojawiający się na jego twarzy złośliwy uśmieszek.
- Jesteś po prostu złośliwym, ordynarnym..- zaczęła Elsa
= Niesamowicie przystojnym...- dopowiedział Jack
- Kretynem! - wykrzyczała wściekła królowa Arendelle. Założyła ręce na piersiach i prychnięciem obruciła się na pięcie i zaczęła się oddalać.
- Ej a Ty gdzie? - w mgnieniu oka Jack znalazł się koło Elsy.
- Nie będę tolerować takich zachowań. Jak Twoja nauka kontroli ma polegać na tym, że doprowadzasz mnie do zawału to ja dziękuję bardzo- warknęła.
- Ale jesteś spięta...trochę zabawy!-zawołał Frost.
- O mało nie zabiłam własnej siostry, a Arendelle zmieniłam w wielką kostkę lodu, a teraz jeszcze ktoś przez moje moce chce mnie zabić? Przecież ja się bawie na całego! - Elsa wyrzuciła ręce w góre. Po chwili w powietrzu roiło się od płatków śniegu.
- Okej, okej. Przepraszam. Możem teraz zacząć?- spytał robiąc minę zbitego psa.
- Bez głupich żartów? - spytała Elsa
- Bez - odparł zrezygnowany Jack.

                                                                            ***
Anna siedziała na łące. Zbierała kwiaty by potem przystroić nimi pałać.
- Do tych niezapominajek pięknie będą pasowały te fioletowe= usłyszała za sobą melodyjny głos. Księżniczka odwróciła się i ujrzała kobietę. Nieznajoma wpatrywała się szarymi oczami w Anne. Po chwili przejechała dłonią po czarnym koku i usiadła koło rudowłosej.
- Masz racje. - odparła Anna. Kobieta siedząc koło Anny stworzyła jeszcze parę bukietów. Rudowłosa była pod wrażeniem. Kwiaty komponowały się ze sobą idealnie.
- Wow, masz do tego dryg - powiedziała rudowłosa z podziwem.
- Dziękuje. Niestety nie mam się z kim tym podzielić. Niedawno straciłam prace - westchnęła czarnowłosa.
- Jak Ci na imię? - spytała Anna.
- Terr - odparła kobieta.
- Cóż Terr, nie zechciałabyś pracować na zamku jako florecistka? - spytała księżniczka.
- Na zamku? Ty musisz być Anną! Wasza wysokość bardzo przepraszam, za moją śmiałość i brak szacunku- kobieta skłoniła głowę.
- Spokojnie. Nic się nie dzieje. Swoje "winy" możesz odpokutować przyjmująć posadę - oznajmiła Anna.
- Będzie to zaszczyt - odpowiedziała Terr. Razem z księżniczką ruszyły w stronę pałacu.

                                                                             ***
-Więc jak tam pierwszy dzień? - spytała Rea przygładzając włosy. 
- Strasznie! O mało nie dostałam zawału- westchnęła Elsa. 
- Będzie lepiej. Nie pozwólcie by Ciemność zagarnęła świat. Nie możecie odpuścić- powiedziała twardo strażniczka Światła. Nagle zza drzew wyłoniła się dziewczyna. Czerwone włosy miała w nieładzie, a na jej twarzy malowało się przerażenie. Rea wstała i podeszła do nieznajomej.
- Dopadła Cię? - spytała a z jej twarzy odpłynął kolor.
- Dopadnie wszystkich. - odparła. Nagle jej oczy zrobiły się czarne.
- Ciemność nadchodzi. Zgasi światło, stłumi ognień. Nic jej nie powstrzyma - wyrecytowała zniekształconym głosem. Zza drzew zaczęła wypływać czarna mgła. Po chwili Elsa nie widziała już nic. Slyszała jedynie krzyk Rea'i.

                                                                          ***
Elsa obudziła się. Jej pokój był oblodzony, Zaczęła ciężko oddychać.
- Wszystko gra? - usłyszała pytanie. Na kanapie pod jednym z okien siedział Jack.
- Co Ty tu robisz? - spytała. Nie podobało jej się, że Frost jest w jej sypialnii.
- Pilnuję Cię. Jestem teraz nie tylko strażnikiem zabawy ale i Twoim. - odparł machając laską.
- Ty nie śpisz?
- Nie potrzebuję snu. Ale Ty tak. Co Ci się śniło? - zagadnął. Elsa usiadła na łóżku i przygładziła włosy.
- Strażniczka. Rea. Już drugi raz. Mówiła, że nie możemy odpuścić. A potem pojawila się jakaś dziewczyna. i zaczęła mówić, żę Ciemność nadchodzi i wszysko zniszczy - streściła sen.  Jack zmarszczył brwi.
- Rea była kiedyś strażniczką Światła, ale uwięziła Ciemność, a sama zginęła. Więc jak się z Tobą kontaktuje? = zastanawiał się na głos.
- To ona powiedziała, żebym Ci zaufała- powiedziała Królowa.
- Od jutro znowu zaczynamy. Nie możemy pozwolić, by to coś dopadło i Ciebie- zarządził.
Elsa obróciła się na drugi bok.
= Dobranoc- wyszeptała i usnęł.a

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział siódmy+ INFO



Nowy rozdział! Co do informacji, to od soboty przez tydzień będziemy z Inez Ice ( <3 ) na Zimowisku, więc w sobotę i we wtorek rozdziału nie będzie :(    Postaram się dodać coś w czwartek :)
Bardzo wam dziękuje, za wszystkie komentarze, i mam nadzieję, że będzie ich więćej <3


Jack obeserwował rudowłosą jeszcze przez parę dni. Nie widziała go, i strażnik ciągle zastanawiał się jak powiedzieć dziewczynie, że jest w niebezpieczeństwie. Z tego co zrozumiał, była to księżniczka Arendelle, a na imię miała Anna. Wiele razy widywało ją na korytarzach, wraz z blond mężyczną, najwyraźniej jej narzeczonym. Mimo, że próbował, Jack nie mógł odpędzić od siebie także obrazu pięknej dziewczyny, którą z ukrycia widział. Przyłapywał się, że zamiast szukać sposobu na porozumienie się z Anną, błądził po zamku w nadziei, na spotkanie tajemniczej nieznajomej. Szedł właśnie korytarzem, kiedy usłyszał za sobą szept. Obrócił się, ale nikogo nie zobaczył. Ruszył dalej, ale tym razem ktoś wyraźnie powiedział jego imię.
Znał ten głos.
Za nim stał Zając. Miał mniej zaczepną mine niż zwykle, i wydawał się poddenerwowany.
- Co Ty tu robisz? - spytał Jack.
- Nie jestem tu naprawdę. To jakby taki hologram. Jak Ci idzie? - odparł Zając.
- Znalazłem Obdarzoną osobę. Ale ona mnie nie widzi - powiedział strażnik.
- Musisz jak najszybicej się z nią skontaktować. Jakkolwiek. - strażnik Nadziei nie próbwał udawać, że jest spokojny. Jack wyczuł, że coś nie gra.
- O co chodzi? - zapytał.
- Piasek się spóźnił. Dziewczyna, która miała moc ognia została już pochłonięta. Zębuszka i North nie mają na razie niczego. A osoba którą ja znalazłem mi nie wierzy i cały czas za nią latam. Na dodatek Mikołaj dostał zawiadomienie od Yeti, że coś spustoszyło naszą baze. To na pewno Ciemność - wyjaśnił szarak.
- Postaram się. Lada moment, i będzie po wszystkim- obiecał chłopak, mocniej ściskając laskę.
- Po wszystkim. Oby na naszą korzyść - mruknął Zając i rozpłynął się w powietrzu.

                                                                 ***
Anna siedziała naburmuszona na świeżym sianie w stajni.
- Musisz pogodzić się z Elsą. A jeśli ona mówi prawdę? - uspokajał ją Kristoff, siedzący koło niej.
- Nie rozumiesz.. Ona zniszczyła nasz ślub! - wybuchła rudowłosa. Narzeczony delikatnie ją objął.
- Ślub.. to ślub. Coś naprawdę ważnego, ale zdarza się raz w życiu. A Elsa to Twoja siostra. Była jest i będzie. I myślę, że... że bez względu na wszystko nie możecie się długo sprzeczać. Naprawdę chcecie, żeby powtórzyła się sytuacja sprzed dwóch lat?-spytał.
- Masz racje. Musimy się pogodzić.. ale co ze ślubem? - odparła. Kristoff wyjął z kieszeni kawałek sznurka. Zawiązał go na palcu dziewczyny.
- Ogłaszam nas mężem i żoną~! - wykrzyknął a Anna wybuchła śmiechem. Nachyliła się mocno pocałowała narzeczonego. Po chwili stracili równowagę i padli na siano.
- Muszę już iśc- powiedziała Anna i mimo protestów Kristoffa wstała, pomachała mu i wybiegła.
                                                               ***
W tym samym czasie,Jack porozglądał się po korytarzu. Czysto. Uchylił drzwi i wszedł do komnaty dziewczyny. Miał opracowany świetny plan, który powinien zadziałać. Czas szybko uciekał. Zdecydowanie za szybko.
Jack rozglądał się po komnacie rudowłosej dziewczyn. Oprócz niego nikogo nie było.W promieniach księżyca jego włosy lekko błyszczały. Strażnik miał opracowany plan.Skoro nie mogła go zobaczyć, musiał zostawić jej jakiś znak. Powiedzieć jej, w jakim jest niebezpieczeństwie.
- Kim jesteś, i co do cholery robisz w komnacie mojej siostry? - usłyszał za sobą głos. Odwrócił się i spojrzał prosto w oczy Elsy.
- Ty mnie widzisz? - spytał zaskoczony. Po chwili doszło również do niego, że patrzy w oczy ślicznej nieznajomej. Elsa zmarszczyła brwi.
- Czemu miałabym Cię nie widzieć? I pytam ponownie. Co tu robisz?!- zawołała z zaciętą miną. Jack przybrał swój nonszalancki uśmieszek.
- Nikt inny mnie nie widzi. A powodu dla których tu jestem, nie powinny zajmować Twojej ślicznej główki - zaśmiał się z nutą złośliwości.
- Jako królowa, nakazuję Ci natychmiast stąd odejść, Ty nieokrzesany ośle!- warknęła.
- A jak nie to co? Słuchaj, mam ważną sprawę do Twojej siostry, ważą się losy świata i te sprawy. Więc wrzuć na luz, i zajmij się czym tam zajumje się królowa- odparł opierając laskę na ramieniu. Elsa zadygotała.
- Jeśli stąd zaraz nie odejdziesz, będę zmuszona się Ciebie pozbyć, w mniej przyjemny sposób. Ostatnia szansa- mimo narastającej frustracji, dziewczyna siliła się na królewski ton. Jack wzleciał do góry, ku jej zdziwieniu. Po chwili pomyślała jakie ma moce, i o innych magicznych sprawach, więc przestało ją to dziwić.
- A to! - warknęła i strzeliła lodowym promieniem. Jack uchylił się, by wylądować na wprost Elsy. Zrozumiał, jaki popełnił błąd. I ile cennego czasu stracił szukając sposobu by porozumieć się z Anną.
- To Ty masz dar- wyszeptał.
- Odejdź - warknęła.
- Musisz iść ze mną, ważą się losy świata. Myślałem, że to Twoja siostra, ale to Ty. Idzemy- zarządził.
- Nigdzie się nie ruszam. - zaparła się Elsa. Jack mial jej po mału dośc.
- Słuchaj. Nie wiem jak Cię wychowano, i jaka rozpuszczona jesteś, ale wiem, że masz iść ze mną. A jak jesteś zła, to się wyżyj na kimś innym, i zmień zrób sobie kolekcje lodowych rzeźb- powiedział. Cały pokój w chwili pokrył się lodem i szronem.
- Nie mów tak. Nic nie może mi zagrażać. Jednym zagrożeniem dla królestwa jestem ja- odparła.
- Okej. Pokaże Ci coś. - Jack machnął laską i wyczarował troche śniegu. Elsa patrzyła na to jak zaczarowana.
- To Ty! To Ty zepsułeś ślub Anny! - krzyknęła zła.
- Oj, odrazu zepsułem. Chciałem, żeby obdarzona osoba się ujawniła. I tyle - powiedział ze stoickim spokojem.
- Przez Ciebie moja siostra mnie nienawidzi! Tylko dzięki niej umiem utrzymać kontrolę. Nie wiem kim jesteś, ale wynoś się stąd!- wrzasnęła. Koło niej zaczęły wirowac płatki śniegu.
- Nie mogę! Mam misje, a Ty jak widać , we mnie wierzysz. A dopóki wierzysz, będziesz mnie widzieć- odrzekł twardo. Dziewczyna zamknęła oczy.
- Ja - zaczęła mówić. Jack w głębi duszy wiedział, co ma na myśli Elsa
- Ja w Ciebie nie wierzę! - wykrzyczała. Każde słowo kłuło Jacka w serce. Po chwili Elsa otworzyła oczy. Była sama w pokoju. Machnięciem ręki usunęła lód i wyszła. Nie wiedziała, że w pokoju został Jack, próbujący coś do niej powiedzieć.

                                                                      ***
Elsa nie mogła spać.Za każdym razem gdy zamykała oczy widziała twarz tajemniczego chłopaka. Na dodatek od paru dni nękał ją koszmar, w którym stała w mroku, sama i słyszała przerażający śmiech. Minęła godzin, druga,trzecia aż w końcu dziewczynie udało się zasnąć.
Szła po leśnej ścieżce. Drzewa za nią zamarzały, a kwiaty uginały się pod śniegiem. Nagle dostrzegła piękną dziewczynę siedzącą niedaleko. Jak zahipnotyzowana, Elsa podeszła do niej. Nieznajoma miała piękne miodowe loki, które spływały po jej plecach. Na sobie miałą złotą suknie, która rozlewała się na ziemi, więc wydawało się, jakby dziewczyna wynurzała się ze złotej tafli. Promieniał od niej dziwny, ale kojący blask.
- Kim jesteś? - spytała Elsa. Dziewczyna odwróciła się do niej. Była prześliczna. Brązowe oczy, ze złotymi ognikami patrzyły poważnie na królową.
- Musisz mu zaufać- odparła nieznajoma.
- Komu? - spytała zdezorientowana Elsa. Dziewczyna uśmiechnęła się smutna.
-Jackowi. Tak ma na imię ten chłopak. Bądź ostrożna. Nie pozwólcie by moja ofiara poszła na marne- prosiła. Elsa nagle poczuła jak coś odciąga ją od dziewczyny.
- Jak Ci na imię? - zawołała do niej.
- Rea- odparła dziewczyna. Nagle słońce zaszło, a las pogrążył się w mroku. Rea również przestała błyszczeć. Przerażenie wtargnęło na jej twarz, kiedy z ciemności wyłoniły się dwie macki i ją oplątały. Elsa chciała coś zrobić, ale nie mogła się ruszyć.
- Zaufaj mu! - krzyknęła Rea i na raz wszystko pogrążyło się w ciemności.
Elsa obudziła się z krzykiem na ustach. Oddychała ciężko. Jej komnata była oblodzona. Nie zastanawiając wybiegła na balkon. Księżyc jasno świecił i oświetlał twarz Elsy.
- Wierzę w Ciebie- powiedziała. Rozglądnęła się, ale nikogo nie zobaczyła.
- Wierzę w Ciebie rozumiesz? Wierzę! - krzyknęła.
- No i dobrze- usłyszała za sobą głos. Odwróciła się.
Ujrzała Jacka.

niedziela, 8 lutego 2015

Zapowiedź :3

Witam wszystkich!
Wiem, dzisiaj miał być rozdział, ale się nie wyrobię :(
Jutro poprawiam test z geografii ( ratunku....) i mam parę inncyh rzeczy do zrobienia. Ale rozdział pojawi się najpóźniej we wtorek!
A kolejny w czwartek?
Ogólnie będę starał się dawać rozdziały dwa razy w tygodni - w sobotę lub niedzielę oraz we wtorek :)
A na takie zwiększenie apetytu, mały fragment z kolejnego rozdziału :>

"Jack rozglądał się po komnacie rudowłosej dziewczyn. Oprócz niego nikogo nie było.W promieniach księżyca jego włosy lekko błyszczały. Strażnik miał opracowany plan.Skoro nie mogła go zobaczyć, musiał zostawić jej jakiś znak. Powiedzieć jej, w jakim jest niebezpieczeństwie.
- Kim jesteś, i co do cholery robisz w komnacie mojej siostry? - usłyszał za sobą głos. Odwrócił się i spojrzał prosto w oczy Elsy."

wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział szósty


Nowy rodział! ( Tak wiem Domi- miał być przed 18, a jest po) Nie zabijaj!


Świeciło jasne słońce. Jego promienie padały na wielki weselny namiot. Na dziedzińcu stały poukładane białe krzesła, a na środku- pomiędzy nimi, od wejścia do pałacu, aż do oplecionej różami altany. To w niej , Kristoff i Anna mieli powiedzieć sobie tak. Kristoff po kilku dniach wydobrzał, więc ślub przyspieszono, by przed nim nie doszło do kolejych katastrof. Goście zaczęli się już schodzić- na szczęście nie usłyszeli głośnego krzyku który wydała z siebie panna młoda.
Anna oddychała ciężko cała zaaferowana. Jej włosy wciąż były w wielkim nieładzie, zgubila naszyjnik, a w buciku złamał jej się obcas, jednym słowem- "szczęście" panny młodej. Obok niej stała Elsa, próbując ją uspokoić.
-  Aniu, wszystko będzie dobrze. Masz drugą parę butów na przebranie, naszyjnik leży o tam, pod stołem, a Twoją fryzurą już się zajmiemy. - łagodziła królowa. Ona była już gotowa, i Ci którzy ją mijali odwracali głowy by bliżej jej się przyjrzeć. Tak pięknie jeszcze nie wyglądała. Miała na sobie suknie w odcieniach błękitu oraz granatu. Kreacja była dopasowana, z lekko rozkloszowanym dołem. Z tyłu miała długie wycięcie do połowy pleców, a w nie po przetykane srebrne nici. Góra sukni była jasnoniebieska, a wraz z długością robiła się ciemniejsza, aż w końcu na samym dole wpadała w czerń. Część jej włosów była upięta, a reszta spływała po jej plecach. Zastanawiała się, czy taki strój jest odpowiedni, ale Anna zagroziła, że jeśli Elsa nie włoży tej sukni, ona jej ją założy i to siłą.
- Masz racje. To w końcu tylko najważniejszy dzień w moim życiu, będę go pamiętała do ostatnich dni, moje dzieci będą o niego pytać, ludzie w królestwie będa gadać, a ja mogę się wywalić w drodze do ołtarza, albo zgubić obrączk, albo.. albo.- Anna zerwała się z krzesła,  nim Elsa skończyła jej fryzurę, w efekcie mnóstwo wolnych kosmyków latało dookoła jej głowy. Królowa wstała, podeszła do siostry i złapała ją za ręce.
- Anno. To niewątpliwie jeden z najważniejszych dni w Twoim życiu. Wiem, co czujesz. Ja też ogromnie stresowałam się przed koronacją. I to nie tylko przez moje moce. Bałam się. Ale nie możesz pozowolić, by strach i stres zniszczyly Twój wielki dzień. Dokończę fryzurę, ubierzesz się i wyjdziesz za swojego ukochanego. - powiedziała patrząc siostrze w oczy.
- Masz racje. Strach ani stres nie zepsują mi mojego dnia! Dokończ fryzurę i pójdę się ubrać...- dziewczyna nagle pobladła.
- O.. mój.... suknia! Będę wyglądała jak ciastko. Na wpół zwrócone. Przez stan Kristoffa w ogóle się nad tym nie zastanawiałam. Spokojnie Anno.. lubisz ciastka co nie? - rudowłosa zaczęła gadać sama do siebie.
- Hej Anna! Jak tam ma się nasza panna młoda? A suknie już widziałaś? - do komnaty wszedł Olaf. Na szyi miał czarną muszkę.
- Niestety tak..Będę ciastkiem! - krzyknęła. Bałwanek spojrzał na nią zaskoczony.
- Elso? Przerobiłaś znowu suknie? O! To teraz będziesz takim ciastkiem. Z kremem czy bez? - pytał Olaf.
- Znowu? Elsa? - Anna spojrzała na nią znacząco. Królowa rozpięła pokrowiec suknii.
- Ja.. trochę ją zmieniłam - odparła. Rudowłosa wstrzymała oddech. Suknia była idealna. Anna z piskiem przytuliła siostrę.
- Dziekuje, dziękuje, dziękuje! Jest idealna! Zaraz która godzina? Matko, spóźnię się na mój własny ślub!- wzdrygnęła się. Elsa w mgnieniu oka dokończyła jej fryzurę. Włosy Anny zostały spięte w luźny kok, którego pojedyńcze cieniutkie pasma otulały twarz dziewczyny. Wyglądała bajecznie. Szybko zbiegły na dół. Tuż przed drzwami, stali strażnicy, gotowi by otworzyć drzwi.
- Gotowa? - spytała Elsa.
- Gotowa - odpowiedziała Anna.

                                                                            ***
Jack szybował nad Arendelle. Kolejne dni. I nic. Próbował znaleźć coś w pałacu, ale nie mógł trafić na nic. Zero magii. Jakby wyparowała. Robił właśnie kolejne kółko, kiedy jego wzrok przykuł dziedziniec pałacu. Przy altanie, do której prowadził biały dywan, stała para.
- Impreza? Beze mnie? - mruknął i na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. Zleciał na ziemię i stanął za altaną.
- Przebyliście długą drogę, lecz teraz przed całą ludnością Arendelle, przed Bogiem i wami samymi, przysięgniecie sobie miłośc, wierność, i uczciwość małżeńską..- mówił ksiądz. Jack wpadł na pomysł jak zdemaskować osobę z mocami. Zaczął potrząsać laską, przekonany, że kiedy osoba obdarzona ujrzy śnieg jakimś sposobem się ujawni. Na niebie pojawiły się chmury. Śnieg mocno sypał, ale Jack schowany za altaną, nie wiedział jakie szkody wyrządza jego moc. Cały dziedziniec zamarzł. Altana przewrócila się pod wpływem wiatru. Kwiaty z wazonami pospadły, a wielkie wały śniegu uderzały o mury pałacu.
- El..!- krzyczała Anna. Jack nie był pewien czy dobrze uslyszał. Chciał się wsłuchać, ale tuż obok niego pojawił się mały chłopiec.
- Będę krzyczeć - obwieścił.
- Nie młody, no nie rób tego- przekonywał Jack. Nagle chłopiec odwrócił się i uciekł. Jack chcial za nim iśc, ale poślizgnął się i wylądował w zaspie.
W tym samym czasie Elsa próbowała powstrzymać wichurę. Ale na nic.
- Wszyscy do środka! - krzyknęła najgłośniej jak potrafiła.

                                                                         ***
Dziedziniec był pełen śniegu. Złamane krzesła, rozbite wazony i przewrócona altana- tyle zostało z wymarzonego dnia  Anny. Kiedy śnieżna burza dobiegła końca, ludzie wrócili do swoich domów. Anna siedziała przy kominku w bibliotece. Koło niej stała Elsa.
- Anno.. to naprawdę nie ja! - powiedziała. Rudowłosa milczała i ze wściekłą miną wpatrywała się w ogień.
- Było idealnie... mieliśmy powiedzieć sobie "tak"... ale nie. Musiałaś to zniszczyć! - wybuchła.
- To nie ja! - odparła Elsa.
- Jasne! Był piękny słoneczny dzień, i nagle buch! Burza śnieżna pojawiła się znikąd? W środku lata?
- Wiem, jak to wygląda, ale.. - zaczęła królowa.
- Jak mogłaś zrujnować mój ślub! Nie chciałaś bym była z Kristoffem? Jako jedyna w królestwie masz moce, i nawet się nie przyznasz? - warknęła Anna. Twarz Elsy stężała.
- Nie przyznam się do czegoś czego nie zrobiłam- odparła. Na podłodze zaczął rozprzestrzeniać się lód.
- Widzisz? Nawet teraz nad tym nie panujesz! Nigdy tak naprawdę na tym nie zapanowałaś i nie zapanujesz! - krzyknęła Anna.
- Dosyć! - warknęła Elsa. Płomień w kominku zgasł.
 - Jestem Twoją siostrą i w dodatku królową. Możesz myśleć co chcesz, ale ja tego nie zrobiłam. I nie będę Ci się z niczego tłumaczyć!- krzyknęła i wściekła wyszła na korytarz. Nie świadoma, że za zasłoną na przeciwko drzwi stał młody chłopak ruszyła korytarzem. Jack zdążył się jej jednak przyjrzeć.Piękna twarz nieznajomej wciąż migała mu przed oczami. Chwiejnym krokiem wszedł do komnaty. Była cała oblodzona, a na jednym z foteli siedziała rudowłosa dziewczyna. Jack przeanalizował sytuajcę. Oblodzona komnata, a w niej dziewczyna. Frost uśmiechnął się i był już pewien.
Znalazł obdarzoną osobę.


środa, 28 stycznia 2015

Rozdział piąty

 I kolejny! Zostałam przekupiona Prince Polo =D
Dzięki Domi :*



 Promienie księżyca padały na śpiącego Kristoffa. Jego oddech był płytki, i niemiarowy. Anna cały czas trzymała go za rękę. Mimo poźnej pory, od godziny nie zmrużyła oczy. Bała się, że jeśli zaśnie, gdy się obudzi Kristoffa już nie będzie.
- Anno? Pójdź się położyć jeśli chcesz, ja zostanę- zaproponowała Elsa. Tak smutnej i jednocześnie przerażonej rudowłosej nie widziała od dawna.
- Nie trzeba Elso. Dam sobie radę. Nie mogę go opuścić. - odparła Anna.
- Dobrze. Przyniosę Ci coś do jedzenia- powiedziała królowa i opuściła komnate. Chwilę po tym jak wyszła, usłyszała histeryczny krzyk Anny. Dziewczyna wypadła z komnaty cała blada i roztrzęsiona.
- Elsa wezwij lekarza! Dzieje się coś złego,on zaczął się trząść! - krzyczała. Elsa już miała iść po lekarza, kiedy ten nadbiegł, słysząc krzyki księżniczki.
- Proszę go ratować, niech pan coś zrobi! - wrzasnęła Anna. Próbowała wejść do środka razem z lekarzem, ale ten zagrodził jej drogę.
- Nie może panna teraz wejść. Przykro mi- powiedział zatrzaskując jej drzwi przed nosem. Dziewczyna aczęła walić w nie z całej siły.
- Anno uspokój się- prosiła Elsa.
- Niech pan otwiera te cholerne drzwi!- wrzeszczała księżniczka. Elsa siłą odciągnęła ją od drzwi i mocno przytuliła.
- On umiera.. on umiera..- powtarzała cały czas Anna. Królowa gładziła ją po włosach. Nie odzywała się.

                                                                     ***
Jack miał dość. Serdecznie dość. Była na misji ledwie dzień, a już chciał wracać. Nie wiedział, że to będzie takie trudne. Sprawdził połowę Arendelle,i nigdzie nie znalazł nikogo. Na dodatek wszystko wyglądało jak w średniowieczu- Jack nie przepadał za tym okresem. Święty zdefiniował tą misję inaczej. Coś typu " Lecisz, szukasz, wracasz" a nie " Lecisz= trafiasz tam gdzie nie trzeba + musisz się tułaś parę godzin by dotrzeć do celu, Szukasz= szukasz igły w stogu siana, Wracasz= jeśli Ci się uda". Jack podświadomie wiedział, że to zadanie nie będzie proste- w końcu rzadko ktoś stoi na ulicy z tabliczką "Mam magiczne moce". Nagle uwagę chłopaka przykuł mężyczna wyjeżdżający z zamku. Ciągną za sobą coś przykrytego cieńką płachtą. Kierował się w stronę portu. Jack zaciekawiony ruszył za nim. Kiedy mężyczna wszedł na statek, białowłosy zdjął płachte. Jego oczom ukazał się lodowy pomnik jakiegoś mężyczyzny. Jack zaczął przyglądać się bliżej. Zachowany został każdy szczegół - guziki ; widać było nawet zarys żył pod skórą. Po tylu latach obserwowania ludzi Frost wiedział, że ten pomnik na bank nie został wyrzeźbiony. Nikt nie potrafiłby odwzrować takich szczegółów. Chłopak dotknął lodowej rzeźby. Po chwili już wiedział- to nie była rzeźba. To był zamarznięty człowiek. A to znaczyło dla Jack'a jedno.
Osoba która ma moc mieszka w pałacu.
I najprawdopodobniej ma takie moce jak on.

                                                                    ***
Anna czekała zdenerwowana pod komnatą. Minęło już parę godzin. Każda minuta była dla dziewczyny torturą. W końcu z pokoju wyszedł lekarz. Anna od razu na niego napadła.
- Co z nim? - spytała słabym szeptem. Lekarz uśmiechnął się smutno.
- Nie żyje? Prawda? - księżniczka była na skraju załamania nerwowego. Do siostry podeszła Elsa.
- Spokojnie. Daj odpowiedzieć lekarzowi. - prosiła królowa. Sama również bardzo się denerowała. Przecież śmierć Kristoffa zabiłaby Annę....
- Będzie żyć. Jest w stanie stabilnym. Nie może się przemęczać - oznajmił lekarz. Anna poczuła jak coś rozsadza ją od środka. Kristoff będzie żyć..
- Muszę się z nim zobaczyć!- wykrzyknęła radośnie i nie czekając na pozwolenie, pobiegła do narzeczonego. Elsa odetchnęla z ulgą. Nim weszła do środka, coś za oknem przykuło jej uwagę. Podeszła bliżej.
Za oknem, na drzewie siedział chłopak. Wpatrzony był w księżyc. Dziewczyna odwróciła się plecami do okna i policzyła do dziesięciu. Po chwili znowu wyjrzała przez okno.
Na drzewie nie było nikogo.
"Tak jak myślałam. Wyobraźnia sobie z Ciebie kpi" - powiedziała w myślach i poszła do siostry.